"Błogosławione wyspy Japonii!
Gdyby obcy chcieli pojąć
Twoją duszę Yamato, wówczas rzeknij:
Wdychając, wschodzącym słońcem rozjaśnione, powietrze
Kwitnie drzewo wiśni, dzikie i piękne."
Motoori Norinaga

5 marca 2013

Cząstka trzecia. 1/2


Wędrówka Aiko trwała bardzo długi czas, dłuższy niż ta początkowo zakładała. Przemierzała kilometr za kilometrem, rozmyślając i poszukując celu. Z każdą kroplą potu spływającą po jej ciele, z każdym odciskiem na jej starych zmęczonych stopach, z każdym obolałym mięśniem aż w końcu z każdym kolejnym zachodem słońca i nocami w bardziej lub mniej komfortowym miejscu. Dzień za dniem musiała przekonywać siebie o sensie tej wyprawy. Sensie, który spoczywał spokojnie na jej plecach, owinięty w ciepłe koce, schroniony przed światem pod kopułą wiklinowego kosza…


Był to dokładnie pięćdziesiąty dzień ich podróży. Aiko szła powoli przez dość gęsty las, w którym pomimo wczesnej pory dnia panowała kompletna ciemność. Kobieta nie bała się jednak, przyzwyczajona była do takich warunków. Szła powoli nie rozglądając się zbytnio. Sore spała spokojnie, nie musiała się więc na razie martwić grymaszeniem dziecka, ani innymi drobnymi kłopotami z nim związanymi. Potarła o siebie dłonie i schowała je głębiej w rękawach szarego, zniszczonego płaszcza, którym była okryta. W powietrzu unosił się delikatny obłoczek pary wydobywający się z jej ust. Było mokro i zimno a ona szła przez ten las już przez kilka godzin. Nie mogła znaleźć miejsca, w którym dane by było jej odpocząć lub przystanąć na dłuższy czas i spędzić tam dzień. Od kilku godzin krajobraz przed jej oczyma nie zmienił się ani trochę. Wysokie drzewa, nieprzepuszczające prawie wcale światła i kręta, ledwo widoczna ścieżka martwiły kobietę, która za wszelką cenę chciała uniknąć spędzenia dzisiejszej nocy w lesie. Nie był to najlepszy pomysł zważając na Sore. 
Właśnie… Sore. To przecież dla niej Aiko wyruszyła w tak niebezpieczną i ryzykowną podróż. Mała do końca już zostanie nieświadoma przygód jakie spotkały kobietę. Aiko bowiem postanowiła osiedlić się z dala od swej starej wioski. Gdzieś w zacisznym miejscu, gdzie w spokoju będzie mogła zająć się dzieckiem i szczęśliwie wieść życie aż do śmierci.
Na samą myśl o nowym miejscu zamieszkania coś ukuło kobietę w piersi. Wspomnienia związane z jej ruderą i pozostawionym tam życiem były dla niej bolesne. A rozmyślaniu na temat starych spraw zdecydowanie sprzyjała samotna wędrówka przez ciemny las.
Aiko pamięta dokładnie tą noc gdy wyruszyła z wioski. Zanim to jednak nastąpiło, musiała pokonać wiele przeszkód stojących na drodze do nowego życia.
Głównym problemem była lokalizacja starej osady. Wioska ta była nad wyraz specyficzna. Położona na obniżonych terenach, wiecznie zielona, otoczona z każdej strony przez niezniszczalną naturę. Jednym słowem nie do zdobycia. 
Przez co też, trudna do opuszczenia.
Od wschodniej strony wioska otoczona była górami u podnóży których rozciągały się gęste lasy, ciągnące się aż do obrzeży wioski. Góry te, dla obcych były nie do przebycia, jednak miejscowi wiedzieli o istniejących tam tajnych przejściach i przełęczach, dzięki którym można było przedostać się poza granice kraju. 
Tą drogę ucieczki Aiko odrzuciła jednak od razu. Nie była w stanie określić ile zajęłaby jej podróż przez góry. A z zaledwie rocznym dzieckiem wydało się być to czystą głupotą i szaleństwem. Ponad to, Aiko strasznie bała się gór. Jej wewnętrzne lęki nie pozwoliłyby jej myśleć jasno i logicznie a tego potrzebowała najbardziej.
Drugą i ostatnią drogą ucieczki z wioski był od dawna nieużywany most linowy przeprowadzający ludzi na drugą stronę kanionu. Kanion ten oddzielał osadę od reszty świata od strony północnego zachodu. 
Dawniej był to jeden z częstszych szlaków handlowych, teraz stał się jedynie zapomnianym reliktem lat świetności tej małej wioski. 
To Midori zaproponowała taką drogę ucieczki. Dysponowała bowiem wieloma ciekawymi i przydatnymi rzeczami pozostałymi po jej zmarłym mężu. Było on dość bogatym handlarzem więc teraz w rękach Midori spoczywały wszystkie jego rzeczy nabyte podczas długich podróży. Między innymi wiele map. Również ta, na której zakreślony był stary szlak handlowy wiodący przez kanion, oraz wioski leżące na jego drodze. Był to prawdziwy skarb. Mimo iż mapa nie była z pewnością aktualna to Aiko opierała się w głównej mierze na niej tworząc plan swojej ucieczki.
Tak, Aiko zaplanowała wszystko bardzo dokładnie. Nie spodziewała się jednak, że podróż będzie trwała tak długo. Jednym z głównych błędów, które popełniła było nie wzięcie pod uwagę warunków panujących poza granicami jej kraju. W jej wiosce zawsze panowała wiosna, albo raczej wczesna jesień, zważając na częste opady. Teraz wiedziała, że poza jej krajem jesień była już w pełnym rozkwicie. Początkowo nie stanowiło to zbytniego problemu. Teraz jednak gdy zaczęła się chylić ku końcowi, z każdym dniem zimno przenikało ciało kobiety mocniej, a noce spędzone sporadycznie pod gołym niebem stały się bardziej dotkliwsze.
Pocieszała się faktem, że nie ona pierwsza i nie ostatnia dała się zwieść pogodzie. 
Aiko wróciła pamięcią do chwili gdy po raz ostatni opuszczała swój dom. 
Było to w wyjątkowo pogodną noc, na kilka dni przed pierwszymi urodzinami Sore. Kobieta ubrana niezwykle ciepło w asyście Midori przywiązywała do siebie dziwną konstrukcję zbudowaną parę dni wcześniej. Było to połączenie plecaka z nosidełkiem. Aiko ze śmiechem pomyślała, że jej wysłużony wiklinowy kosz znów będzie musiał pełnić nową funkcję. 
Konstrukcję wymyśliła Sei, oderwała i spiłowała rączki od koszyka po to by następnie przywiązać do niego dwie długie szarfy. Miały krzyżować się na piersi kobiety i podtrzymywać całą konstrukcję stabilnie na plecach Aiko. Dodatkowo Sei wpadła na pomysł podwójnego dna. Z niezbyt ciężkiego drewna wycięty został owalny kształt, taki sam jak dno kosza. Był przegrodą dzielącą koszyk na dwie części. Na dnie Aiko mogła ułożyć potrzebne jej rzeczy, takie jak narzędzia, mapy czy tez po prostu ubranie i jedzenie. Po założeniu pokrywy, górna część kosza została wysłana ciepłymi kocami, które miały ocieplać Sore. Sama mała, przy znacznej pomocy Midori została umieszczona na plecach Aiko. Owinięta w chustę, przywiązana do kobiety, nie miała szans się wyślizgnąć, a Aiko była znacznie pewniejsza czując malutki ciężar i ciepło ciała dziecka bezpośrednio przy sobie. Sama kobieta w końcowym efekcie wyglądała dziwacznie, może nawet i komicznie. Po tym jak Sore bezpiecznie została umieszczona w nosidełku na swoim miejscu, na plecy Aiko doszedł jeszcze obciążony różnymi przedmiotami kosz. Aiko wyglądała, jakby miała na plecach wielką skorupę żółwia, lub co najmniej garb. Był to jednak najłatwiejszy sposób na przetransportowanie wszystkiego. Ponadto, kosz zapewniał swego rodzaju ochronę dziecku, które skryte pod nim nie było widoczne dla świata. 
Tak więc gdy tylko Midori przyszykowała przyjaciółkę, okryła ją długim ciepłym płaszczem, obie wyruszyły, żegnając się raz na zawsze z tak kochaną przez Aiko ruderą. 
Pierwsze kroki były dla niej najtrudniejsze. Kosz ciążył jej niezmiernie, szarfy wżynały się w ciało, było jej niewygodnie. Ale nie protestowała. Szła dalej, aż doszły do skraju wioski. Tam miała się rozstać z Midori. 
Aiko nie wiedziała co było dla niej trudniejsze. Zostawić dom, czy zostawić przyjaciół. Midori była jej jedyną bliską osobą. Tworzyła swego rodzaju rodzinę, do której Aiko mogła się zawsze zwrócić. 
Kobieta dobrze pamiętała dzień w którym ich losy się złączyły. 



Aiko nigdy nie zastanawiała się co kierowało nią wtedy, te dwadzieścia lat temu, gdy spotkała na swej drodze jasnowłosa, młodą, piękną dziewczynę. Dziewczynę, która po raz kolejny wpakowała się w kłopoty, co było jej naturalnym darem i która została uratowana przez kompletnie obcą sobie osobę. 
Midori jako młoda panna często wałęsała się tam gdzie nie powinna. Chodziła po lasach, nieraz zapuszczała się nawet w góry. Robiła wiele szalonych i nieprzyzwoitych na tamte czasy rzeczy. Dziewczęta nie powinny zadawać się z chłopcami, dużo starszymi zresztą, nie powinny rozrabiać i robić wielu innych rzeczy, które Midori, nieraz tylko z czystej przekory robiła z radością.
Tego dnia Midori po raz kolejny wybrała się na wyprawę do lasu. Tym razem była jednak sama, a w planach miała podróż w wyżej położone rejony, do miejsca gdzie znajdowały się małe źródełka.
Gdy w końcu tam dotarła i usiadła nad brzegiem jednej z sadzawek zbierając kolorowe kamyczki, nie zdawała sobie sprawy z tego, że jest obserwowana. Naprzeciw dziewczyny, ukryta pośród zieleni siedziała druga dziewczyna. Obserwowała każdy ruch blondynki zupełnie jakby była w jakimś transie.
Aiko w porównaniu z jasnowłosą wyglądała jak żebraczka, którą przecież była. Nic dziwnego, że bała się wyjść z ukrycia. Dziewczyna spłoszyłaby się pewnie. A oglądanie ludzi, którzy według Aiko byli jakby z innego świata, było jedną z ulubionych rozrywek młodej burakumin. Być może siedziałaby tam do końca, lub po prostu odeszła niebawem i ich losy nigdy nie zetknąłby się na dłużej, gdyby nie upór Midori. Dziewczyna uparła się by chwycić jeden z dalej położonych kolorowych kamieni. Wstała więc i ruszyła w kierunku stromej ściany, która z jednej strony otaczała sadzawkę. Jej mokre stopy ślizgały się po kamieniach leżących na drodze. Kilka razy upadła, zdarła kolana i łokcie, ale z uporem brnęła dalej. Nie były to pierwsze zadrapania w jej łobuzerskiej karierze, więc nie przejmowała się nimi zbytnio. Była już w połowie drogi, plecami przylgnęła do mokrej, stromej ściany, stopami badała terytorium. Nie odczuwała strachu. W jej żyłach krążyła adrenalina. Nie była to już wyprawa po jakiś tam kamień, tylko walka z własnym ciałem i jego ograniczeniami. Midori zawsze chciała więcej. Będąc już przy samym końcu drogi, po raz pierwszy opanował ją strach zastępujący podniecenie. Wszystko wydarzyło się zbyt szybko. Dziewczyna nie zdążyła nawet pomyśleć o niczym konkretnym gdy wylądowała w środku źródełka. Z każdej strony zaczęła ogarniać ją przerażająca ciemność, czuła chłód wody na swojej skórze. Zimne dreszcze przechodziły powoli jej ciało, a z każdym panicznym oddechem do jej płuc dostawało się coraz więcej lodowatej cieczy. Powoli opadała na dno. 
A w jej głowie krążyła tylko jedna myśl: Umieram.
Midori tonęła i zapewne zakończyłaby swoje życie w ten piękny dzień, gdyby nie Aiko, która w przypływie odwagi rzuciła się na ratunek dziewczynie. 
Uratowała ją od niechybnej śmierci wyciągając dziewczynę na brzeg. Gdy oddechy obu się wyrównały, jasnowłosa w milczeniu przyglądała się swej wybawicielce. Obie mokre od stóp do głów, blade i wystraszone. Twarz Aiko spłonęła rumieńcem pod wpływem natarczywego spojrzenia dziewczyny. 
- Uratowałaś mnie… – Mruknęła Midori. – Nie znam Cię. Kim jesteś? Co tu robisz? 
Aiko spuściła wzrok. Wystraszona nie potrafiła zdobyć się na odwagę i odpowiedzieć dziewczynie. Zresztą co miała jej powiedzieć? Podglądałam Cię i nie miałam wcale zamiaru Cię ratować. To był impuls. Nawet w myślach dziewczyny brzmiało to niezmiernie głupio. Postanowiła więc milczeć.
Midori zaś nie przestawała się przyglądać ciemnowłosej. Już na pierwszy rzut oka zauważyła, że dziewczyna nie jest z dobrego domu. Była niesamowicie chuda. Miała postrzępione ubranie, które wręcz wisiało na niej, a jej mokre włosy przylegały do jej ciała w nieładzie. Nie były związane. Mimo to, zauważyła w oczach dziewczyny coś, co mówiło o tym, że może jej bezgranicznie zaufać. W jednej chwili podjęła decyzję.
Padła przed dziewczyną na kolana i przykładając czoło do podłoża zaczęła:
- Dziękuję Ci! Jesteś moją bohaterką! To przeznaczenie. Dziękuję bogom, że mogłam spotkać na swej drodze tak odważną osobę jak Ty! Dziękuje o najdroższa! 
Aiko siedziała osłupiała. Z wrażenia aż otwarły jej się usta, ale była w zbyt wielkim szoku by cokolwiek powiedzieć. Czuła, że dziewczyna sobie z niej żartuje. Jakim zrządzeniem losu ktoś taki jak ona klękał i można by rzec całował ziemię w podzięce jej, zwykłej burakumin. To niemożliwe. 
Nagle wezbrał w niej gniew. 
- Nie żartuj sobie ze mnie! Głupia dziewucha! – I wstała gwałtownie, o mało nie przewracając się na śliskiej powierzchni. 
- Oh! To nie tak! Zaczekaj! Przepraszam! Ja nie chciałam! To nie tak... proszę Cię, zaczekaj! Chciałam Ci tylko podziękować. Uratowałaś mnie!
Stały naprzeciw siebie. Kompletne dwa przeciwieństwa. Twarz jasnowłosej rozjaśnił uśmiech. Tak zaraźliwy, że podziałał nawet na pochmurną Aiko. 
- Jestem Midori. 
- A ja Aiko.
Po czym obie podały sobie dłonie. 
- Miło mi Cię poznać Aiko-san. Czy zostaniesz moją przyjaciółką?



I tak to się zaczęło. Dwie nierozważne dziewuchy, razem kroczące po świecie i opiekujące się sobą nawzajem. A teraz miały się rozstać. 
W świetle nocnych gwiazd nie było widać łez spływających po policzku jasnowłosej. Nie było również słychać szalonego bicia serca ciemnowłosej ani jej przerywanego oddechu. Świat pozostawał niemy w obliczu rozpaczy obu kobiet.
Stały naprzeciw siebie. Dwa skrajne przeciwieństwa. 
A między nimi w powietrzu tylko unoszące się słowa przepełnione uczuciami, które nigdy nie zostaną wypowiedziane. 
Aiko wzięła głęboki oddech. Do jej nozdrzy dotarł zapach świeżości. Intensywna woń lęku i przygody. I smutku. 
Niezmiernego smutku, który osadzi się na dnie jej serca i już na zawsze tam pozostanie. Był to ten rodzaj niezniszczalnego uczucia, które pozostaje z człowiekiem do końca jego dni i daje o sobie znać w najtrudniejszych chwilach. 
- To już koniec. – Odezwała się w końcu Midori cichym łamiącym się głosem. 
Obie postanowiły pozostać silne do końca i nie dać się ponieść emocjom, nie było to jednak wcale takie łatwe. 
- Dziękuję Ci Midori, za wszystko – odparła Aiko. 
- Aiko… Niee... Proszę Cię… Nie zapomnij o mnie. Dla mnie to już koniec, ale dla Ciebie to dopiero początek. Przed Tobą długa i trudna droga. Gdybyś kiedykolwiek zwątpiła pamiętaj, że ja... Ja zawsze będę w Ciebie wierzyć! – Zawstydzona i roztrzęsiona spuściła głowę kryjąc łzy.
Aiko raptownie podeszła do jasnowłosej. Złapała ją za podbródek i podniosła jej twarz ku górze by ostatni raz spojrzeć w oczy swej przyjaciółki. Uśmiechnęła się delikatnie na widok mokrych policzków kobiety. Po czym zrobiła coś czego sama się nie spodziewała. Wspięła się na palcach i pocałowała ją w jej blade pomarszczone czoło. Serce Midori na moment się zatrzymało by z powrotem przyspieszyć z podwójną siłą. Czuła, że Aiko uśmiecha się na widok jej zaczerwienionych i nadal mokrych policzków. 
Przez chwilę na nowo widziała przed sobą dwudziestoletnią Aiko, a sama poczuła się jak ta nierozważna dziewczyna, którą zawsze trzeba było ratować.
Jak przez mgłę widziała oddalającą się przyjaciółkę. Do jej uszu dotarł tylko jej cichy śmiech i słowa, które przechowuje w sercu po dziś dzień.
- Nigdy Cię nie zapomnę Midori-chan. Już na zawsze zostaniesz w moim sercu.
Osłupiała patrzyła na kobietę aż ta nie zniknęła jej z oczu. 
Aiko nie wiedziała dlaczego to powiedziała. Impuls. Kuso! 
Szła sama dalej, nie odwracając się za siebie. Gdy tylko dotarła do mostu ogarnęło ją na przemian zdziwienie i przerażenie na tyle duże, że odgoniła do siebie myśli związane z jej przyjaciółką.
Że też wcześniej nie pomyślała o tym, aby sprawdzić jak dokładnie wygląda ten most. Aiko nie mogła wyjść ze zdziwienia, jak to coś mogło stanowić drogę, przez którą musiało się przewinąć tyle towarów! I to z pewnością o wiele cięższych niż sama kobieta z jej ekwipunkiem i dzieckiem.
Stała przed zwykłym linowym mostem. Do tego bardzo starym. Aiko do tej pory myślała, że jest to tylko nazwa mostu, a on sam wykonany jest z jakiegoś solidnego materiału. Jak na razie widywała go tylko na mapie. Wiedziała, że jest bardzo długi, ciągną się przecież, przez cały kanion. W życiu nie pomyślałaby, że jest to po prostu konstrukcja składająca się z trzech grubych lin. Co prawda wzmocnionych po bokach innymi linkami, ale jednak! Przerażenie Aiko sięgnęło zenitu, gdy tylko przypomniała sobie jak stary jest ten most.
- I że niby ja mam po tym przejść?! Już lepszą opcją zaczynają być góry!
Wkurzona niewiadomo na kogo wyciągnęła przed siebie ręce i zbadała strukturę dwóch sznurów, mających służyć jako boki mostu. Wydały się być dość solidne. Spróbowała więc dalej. Postawiła stopę na niewielkim skrawku liny robiącej za podłoże. Również zdała test. 
Aiko cofnęła się kilka kroków po czym zaczęła wyginać ciało pod różnymi kontami oraz machać rękoma. Ktoś obcy mógłby pomyśleć, że uprawia właśnie bardzo dziwny rodzaj gimnastyki. 
Tak w rzeczywistości było. Gdy ciało kobiety rozgrzało się w miarę ta bez zbędnych ceregieli wkroczyła na most. Początkowo szło jej dobrze. Powolnymi, ostrożnymi ruchami brnęła do przodu. Jednak z każdym kolejnym krokiem skrzypienie lin stawało się głośniejsze a dookoła zaczynała się gromadzić coraz gęstsza mgła przysłaniająca światło gwiazd i księżyca. Jedyne światło pozwalające Aiko widzieć cokolwiek. Kobieta zaklęła kilka razy szpetnie. Zrobiła to na tyle głośno, że poczuła jak mała na jej plecach zaczyna się wiercić. Kobieta modliła się w duchu by dziecko nie obudziło się w tym momencie. Tylko tego jej teraz brakowało. Miała nadzieję, że jest już przynajmniej w połowie drogi, ponieważ pozostało jej już tylko polegać na zmyśle dotyku. Czuła się kompletnie ślepa. Mgła otulała jej ciało tak dokładnie i była tak gęsta, że czuła jak skrapla się na jej skórze i włosach. Kobieta wzdrygnęła się na to i powoli parła na przód. Nagle zachwiała się, nogi się pod nią ugięły. W ostatniej chwili przytrzymała się mocniej bocznych lin. Zamrugała oczami, czuła jak stróżka potu spływa jej po skroni. Próbowała uspokoić oddech i czekała aż most przestanie się kołysać. Gdy w końcu osiągnęła spokój, ruszyła dalej. Na jej szczęście mgła zaczynała się rozrzedzać i mogła przyspieszyć. Już po chwili poczuła pod stopami twardy kamienisty grunt. Oddaliła się pospiesznie od mostu i dopiero wtedy pozwoliła sobie na przyklęknięcie. Ogarnęła ją nieopisana rozpacz i strach. Wiedziała, że w końcu to nastąpi, ale nie spodziewała się, że już na samym początku. 
Jestem słaba. 
Łzy popłynęły z jej oczu, zaczynając swą powolną wędrówkę przez policzki i skapując z głuchym pacnięciem z brody na suchą i zimną ziemie. Do jej głowy wdarły się niedawno wypowiedziane przez Midori słowa.
Gdybyś kiedykolwiek zwątpiła pamiętaj, że ja… Ja zawsze będę w Ciebie wierzyć!
Krążyły i krążyły w myślach Aiko jak mantra. 
- Wiedziałaś, że już tu, na początku zwątpię. – Rzuciła w przestrzeń. 
Rozejrzała się dookoła. W ciemności widziała zarys odległego lasu, widziała głazy i pojedyncze drzewa ją otaczające. Krajobraz nie różnił się wcale od tego po drugiej stronie kanionu. 
Aiko podniosła się gwałtownie, poprawiła szarfy na piersi i ruszyła energicznie w stronę lasu. 
- Nie poddam się. Jeszcze nie teraz. – Szepnęła cicho. 
Z wysoko podniesioną głową i delikatnym uśmiechem na ustach szła w kierunku północno-zachodnim*, za nic mając przeciwności losu, które niewątpliwie już na nią czekały.

[Dalsza część -> Tutaj]

Cząstka trzecia. 2/2


Tak też dotrwała aż do teraz. To już pięćdziesiąt dni. W tym czasie zdarzyło się tak wiele, że nie sposób było tego ogarnąć. Aiko obiecała sobie solennie, że kiedyś usiądzie i ze spokojem uporządkuje sobie wszystkie jej przygody. Teraz jednak uśmiechnęła się szczerze otrząsając się z resztek wspomnień. Na horyzoncie ukazało się małe światełko. Promyk szczęścia dający nadzieję.
Siwowłosa przyspieszyła. I już po paru minutach las zaczął się przerzedzać. 
Ulga jaka ogarnęła kobietę była niedopisania. Słońce przebijające się przez korony drzew powoli ogrzewało jej twarz i dłonie wyciągnięte przed siebie. Na chwilę zapomniała nawet o bólu i zmęczeniu. Pozwoliła zatopić się w tej błogiej chwili.
Moment ten nie trwał jednak długo. Został brutalnie przerwany.
Tuż za plecami Aiko, gdzieś w górze rozległ się hałas. Nagły szelest wytrącił kobietę z zamyślenia, przez co na powrót stała się czujną, nieufną kobietą. 
Przyspieszyła. Znienacka przy jej prawym uchu świst przeciął powietrze i tuż przed jej stopami w ziemie wbiła się drewniana strzała. Aiko spojrzała na wystającą z ziemi broń. 
No jeszcze tego mi brakowało! Kuso!
Czujnym wzrokiem badała okolicę, gdy usłyszała kolejny świst powietrza za plecami. Już miała uciec w bok, nagle poczuła jak coś z impetem wbija się jej w plecy. A dokładniej w garb na plecach. 
Jej oczy rozszerzyły się w przerażeniu kiedy do jej uszu dotarł płacz dziecka. Zaczęła miotać się jak szalona próbując zdjąć płaszcz, jednak wbita strzała utrudniała jej zadanie. 
Kolejny pocisk wbił się w ziemie tuż obok klęczącej kobiety. 
- Przestańcie! – Zawyła, rozglądając się rozpaczliwie. – Przestańcie, proszę was! Tu jest dziecko!
Nie spodziewała się jakiegokolwiek odzewu, ten jednak nastąpił zaraz po jej słowach.
Z jednego z wyższych drzew tuż przed nią zeskoczył dość młody mężczyzna. Patrzył z góry na klękającą zrozpaczoną kobietę mierząc w nią krótkim ostrzem. Jego zimny wzrok, postawa i dziwna opaska na ramieniu podpowiadały kobiecie, że jest to shinobi. Do tej pory spotkała na swojej drodze kilku, ale żaden nie był wobec niej tak wrogo nastawiony. 
- Eizo! Dość, wystarczy! – Z za pleców mężczyzny dało się słyszeć karcący, niski głos. 
Aiko spojrzała tam odruchowo modląc się o cud. W ich kierunku podążał dość niskiego wzrostu, starszy mężczyzna. 
- Tak jest mistrzu. – Odezwał się młody, wycofując się i kłaniając starszemu.
Aiko do tej pory nie miała odwagi podnieść się z klęczek czy choćby odrobinę ruszyć, dopiero głośniejszy płacz dziecka wyrwał ją z osłupienia. Przestała zwracać uwagę na stojących przed nią mężczyzn. Zdjęła rękawy płaszcza i z całej siły szarpnęła za materiał. Strzępy szaty opadły bezwiednie na ziemię ukazując dziwną konstrukcję na plecach kobiety. Oddychając szybko, zaczęła rozwiązywać szarfy na piersi. Jedną ręką przytrzymując kosz, drugą puszczając materiał udało jej się delikatnie ułożyć nosidełko na ziemi. 
Była tak zaabsorbowana tym co robi, że nie miała szans zauważyć zmieniającej się mimiki dwóch osobników stojących w pobliżu. Nie obchodziło ją to, że w każdej chwili mogą ją zaatakować a ona nawet nie będzie miała szans się obronić. Teraz najważniejsze było aby dostać się do Sore. 
Ulga wpłynęła na jej twarz gdy ujrzała, że dziecku nic nie jest. Strzała przebiła się przez wiklinę i warstwę drewna ale nie dosięgła dziewczynki. Dziecko musiało się zbudzić przez hałas. 
Aiko wzięła ją w ramiona i przytuliła mocno. Przez chwilę myślała, że coś jej się stało lub co gorsza, że ją straciła. Z dzieckiem w ramionach podniosła wzrok na mężczyzn. Mina młodszego z nich wyrażała niechęć i zdziwienie. Natomiast starszy z nich, gładząc wąsa przyglądał się jej z politowaniem i można by rzec sympatią.
- Barbarzyńcy! – Oburzyła się. – Dlaczego mnie zaatakowaliście! Nie widać, że jestem cywilem?! 
- Niech Pani wybaczy, mój podopieczny wziął panią za potencjalne niebezpieczeństwo…
- Potencjalne niebezpieczeństwo?! A co jest takiego niebezpiecznego w staruszce przechadzającej się po lesie?! Obawiali się panowie, że może kogoś zaatakuję?! Ciekawe jak i czym! Może laską?
- Ależ niech się pani uspokoi! – Rzekł spokojnie wąsaty. – Przecież nic się pani nie stało!
Przez chwilę Aiko myślała, że się przewidziała. Jednak nie! On się nadzwyczajnie w świecie śmiał!
- To oburzające! – Krzyczała potrząsając dzieckiem, które powoli się uspokajało. 
Kobieta w końcu wstała mierząc obu groźnym wzrokiem. Wyrwała strzałę wbitą w jej ekwipunek, notując w myślach, że musi przy najbliższym postoju sprawdzić, czy żadna jego cześć nie ucierpiała. Chwyciła kosz pod ramię, dzielnie prostując załamujące się pod ciężarem nogi i ruszyła przed siebie nie oglądając się na zdziwionych mężczyzn.
- Niech Pani poczeka! – Zawołał za nią wąsaty mężczyzna.
Jednak ta nie zamierzała go posłuchać. Nie chciała mieć z nimi nic do czynienia. Za kilka minut wyjdzie z tego przeklętego lasu i poszuka jakiegoś schronienia w pobliskiej wiosce. Musiała się tam jakaś znajdować, tak wskazywała mapa i Aiko miała ogromną nadzieję, że tym razem się nie myli. 
- Ależ Pani uparta. – Usłyszała nagle tuż obok siebie, przez co podskoczyła wystraszona. – Chciałbym Panią przeprosić za zachowanie swojego ucznia i zaproponować skromną pomoc... – Mówił mężczyzna zupełnie nie zwracając uwagi na zdziwienie i przerażenie Aiko.
- Czy zechce pani się na chwilę zatrzymać i z nami porozmawiać?
Siwowłosa zatrzymała się dla świętego spokoju. Patrzyła wyczekująco na mężczyznę, czując jak bagaż coraz bardziej jej ciąży. 
- Bardzo przepraszamy za ten nagły i niesłuszny atak na pani osobę. Jesteśmy świadomi, jak bardzo mogła Pani i eee Pani dziecko ucierpieć. Chcemy więc w ramach zadośćuczynienia odrobinę Pani pomóc. – Uśmiechnął się radośnie podkręcając wąsa, bardzo z siebie zadowolony. 
Dopiero teraz zauważył jak kobieta kurczowo trzyma swój kosz i jak pot wstępuje jej na czoło, zapewne z wysiłku. 
- Ależ gdzie moje maniery! Eizo pomóż Pani i weź jej bagaż. – Rozkazał tonem nieznoszącym sprzeciwu. 
Młodzieniec posłusznie poczłapał się w stronę Aiko, ta jednak nie zamierzała tak łatwo dać za wygraną. 
- Dziękuję za ofertę, jednak nie skorzystam. 
Po czym ruszyła w dalszą drogę słysząc za sobą zirytowane westchnienie. Szła tak dłuższy czas nie oglądając się za siebie. Jednak wyraźnie słyszała idących za nią mężczyzn, którzy bynajmniej nie kryli się z tym, że podążają za nią krok w krok i rozmawiali w najlepsze. Początkowo nie zwracała na to większej uwagi. Zajęła się uspokajaniem Sore, która teraz gaworzyła jej słodko w ramionach.
Z czasem jednak szepty zaczęły narastać i zirytowana do granic możliwości kobieta w końcu nie wytrzymała. Odwróciła się gwałtownie z zamiarem nawrzeszczenia na mężczyzn. Jakież było jej zdziwienie gdy nie ujrzała nikogo za sobą. Przez chwilę stała osłupiała, aż nie wytrącił jej z tego stanu cichy chichot. Aiko spojrzała w tamtym kierunku. Ponad nią do góry nogami zwisali ci sami mężczyźni. Oboje wgapiali się w nią bezczelnie. Z czego jeden z nich, oczywiście starszy nie mógł się powstrzymać od chichotu na widok jej miny. Zdziwienie Aiko przechodziło powoli w gniew, by po chwili przejść w jeszcze większe zdziwienie. Jakim cudem oni wisieli ot tak sobie do góry nogami?!
Starszy z nich nie wytrzymał długo i zeskoczył po raz kolejny przed kobietę uśmiechając się przyjaźnie.
- To co? Może jednak pomóc? 
Na widok rozszerzonych ze zdziwienia ust Aiko ponownie się zaśmiał.
- Nazywam się Etsuya, a to mój uczeń Eizo. Jesteśmy shinobi z pobliskiej wioski herbaty. – Ukłonił się lekko, to samo zrobił jego uczeń stojąc już razem ze swoim mistrzem na ziemi. – A Pani to..?
- Nazywam się Aiko... – Mruknęła cicho nadal zdziwiona kobieta.
- Miło nam poznać! A to jest...? – wskazał na dziecko. 
Aiko otrząsnęła się szybko. Wróciła czujność. 
- Sore. Jest synem mojej zmarłej córki. – Odparła pewnie. 
Taką właśnie wersję przyjęła oficjalnie. Poza granicami własnej wioski nie musiała obawiać się, że ktoś ją rozpozna. A opieka nad dzieckiem, zmarłej córki była zdecydowanie bardziej przekonująca. Zresztą to jak do tego doszło, to kolejna długa historia, łącząca się z pewną starszą Panią, u której się kiedyś zatrzymała.
- Piękny chłopak, doprawdy. To może ja wezmę… – Wskazał ręką na wiklinowy kosz.
- Powtarzam, że nie potrzebuję pomocy. Jesteście Panowie z wioski herbaty? Możecie mi przynajmniej powiedzieć, jak daleko do najbliższej osady? Podróżuję już dłuższy czas i pragnę się tam zatrzymać. 
- Niech się Pani nie wygłupia. Idziemy w tym samym kierunku, a do wioski jeszcze spory kawałek. No już... niech no pani mi to odda. – Po czym bezceremonialnie wyrwał bagaż ze słabego uścisku Aiko. 
Nie słuchając sprzeciwów ze strony kobiety podał go młodemu, milczącemu do tej pory chłopakowi.
No co za facet! Pomyślała zirytowana Aiko.
Już po chwili szli ramie w ramie w stronę wioski. Zanim tam jednak dotarli, Aiko była zmuszona wysłuchać wielu dziwacznych opowieści i historyjek, które według Pana Etsuyi były niesamowicie zabawne. Nikt nie pytał jej niestety o zdanie. A miałaby na ten temat wiele do powiedzenia. Pod napływem tej paplaniny nawet Sore zdążyła usnąć spokojnie w ramionach swej opiekunki.
Zmęczona kobieta z westchnieniem ulgi przywitała mury wioski. Nie miała siły nawet podziwiać oryginalnej architektury i klimatu wioski. Marzyła tylko o ciepłym posiłku i wygodnym posłaniu. 
- Obawiam się, że o tej porze roku nie znajdzie pani przyzwoitego miejsca na postój. Nie z dzieckiem. – Odezwał się nagle Pan Etsuya. – Jeśli mógłbym, to chciałbym zaproponować pani bezpieczny pobyt w moich skromnych progach. 
Słowa te na powrót ocuciły kobietę. Nie ufała temu mężczyźnie na tyle by ryzykować. Jednak, jeśli ten nie kłamał, to mogła wylądować na dworze dzisiejszej nocy, a tego by chyba nie przeżyła. Po dłuższym namyśle zgodziła się. 
- Ale tylko na jedną noc! – Zastrzegła od razu.
- Oczywiście, jak pani zechce! – Odparł z uśmiechem.
Podążyli więc razem przez wioskę, aż do jej południowego krańca. Droga była długa, a przez zadziwiającą ilość krętych uliczek Aiko poczuła się jeszcze bardziej zmęczona i zagubiona. 
Gdy wreszcie dotarli na miejsce przed jej oczami wyrósł dość okazały, duży dom. Posiadłość wybudowana w klasycznym stylu japońskim, otoczona zewsząd była przez bujną choć zadbaną roślinność, tworzącą harmonijny ogród. Etsuya wprowadził Aiko i swojego ucznia do środka. Dom był pusty, co trochę zdziwiło kobietę. Mężczyzna wyglądał na dość zamożnego, więc nawet przy braku rodziny wydawało jej się logiczne posiadanie swego rodzaju gosposi. Nikogo jednak nie zauważyła w drodze do wyznaczonego jej pokoju. Co więcej jej czujne acz zmęczone oczy zdążyły wypatrzeć pyłki kurzu pokrywające półki a nawet podłogę. Niewątpliwie znaczyło to, że pan domu dawno tu nie zaglądał. Etsuya spostrzegł zdziwioną miną Aiko więc pospieszył z wyjaśnieniami. 
- Nie było mnie w domu od miesiąca, przepraszam za ten bałagan… Zapewniam jednak Aiko, że nie poczujesz z tego powodu, żadnego dyskomfortu. Ulokuję Cię jeśli pozwolisz w zachodnim skrzydle. Jest dość blisko kuchni oraz wyjścia do ogrodu… Powinno Ci się spodobać.
Aiko przytaknęła. Była zmęczona i szczerze nie bardzo obchodziła ją tym momencie topografia tego mieszkania, po co jej to było skoro nazajutrz odejdzie? Nie miała nawet sił zastanawiać się, kiedy oboje stali się na tyle bliscy, żeby mówić do siebie po imieniu. 
Nie zwróciła nawet uwagi na żegnającego i odchodzącego chłopaka. Etsuya zabrał od niego rzeczy Aiko i wskazał kobiecie kierunek drogi. Doszli do pomieszczenia na końcu długiego korytarza. Mężczyzna rozsunął delikatnie drzwi i wpuścił ją przodem. Aiko zawahała się, lecz po chwili przekroczyła próg. Pokój był dość duży, utrzymany w tradycyjnym stylu, nieróżniącym się od reszty domu. To na co siwowłosa zwróciła uwagę było łóżko. Futon złożony schludnie znajdował się naprzeciw drzwi. Tuż obok niego mały stoliczek w kącie pokoju. Kobieta przyglądała się z zaciekawieniem malowidła zdobiącym ściany. Ilustracje przedstawiały tańczące lisy. Przez jej umysł przebiegło wspomnienie pozostawionej Lisicy i coś ukuło ją w piersi. Odwróciła wiec wzrok i teraz wpatrywała się w kres horyzontu widniejącego za oknem.
Etsuya mówił coś do niej, lecz ta nie trudziła się nawet słuchać. Wyłapała pojedyncze słowa takie jak kąpiel, jedzenie czy dziecko i sen. Jej umysł był zmroczony, jej myśli wędrowały daleko. 
Gdy wreszcie się ocknęła mężczyzny już przy niej nie było, a trzymany przez niego kosz stał teraz u jej stóp. Przysiadła na ziemi, Sore nadal spała. Aiko zagapiła się chwilę na jej spokojną twarz. Dziecko nie wyglądało za dobrze, było chudłe, ubranka postrzępione i brudne wisiały na niej bardziej niż zwykle. 
Obie były zmęczone. Mimo to, Aiko wiedziała, że jeszcze nie może zaprzestać podróży. Miała przeczucie, że coś nimi pokieruje i da im znak gdy będą mogły już odpocząć i przystanąć na zawsze. A wtedy kobieta nie miała zamiaru już nigdy wędrować. 
Powolnymi ruchami zaczęła wyjmować swoje rzeczy z kosza i układać je naokoło siebie. 
Stary kompas, mapa, ubrania, nóż, woreczek ryżu, który jak się okazało został przebity strzałą i połowa jego zawartości się wysypała no i sakwa na wodę. Wszystkiego było niewiele. Kobieta spoglądała na to krytycznym wzrokiem dopóki nie wrócił Etsuya. 
-Czy mogę...? – Spytał wskazując na mapę.
Aiko kiwnęła niepewnie.
- Ciekawe… Doprawdy, bardzo ciekawe. Oh! A to! Niesamowite...
Irytowało ją to niezmiernie. Co tez mogło być takiego ciekawego i niezwykłego?! Przecież to tylko zwykła mapa. Nie zamierzała jednak pytać. Mężczyzna zaprzestał po chwili i przeniósł swój wzrok na siedzącą naprzeciw niego kobietę. I tym razem długo się przyglądał. Speszona Aiko spuściła wzrok chociaż wiedziała, że nie powinna czuć się zawstydzona. Przecież to nie ona wpatrywała się w niego przenikliwie. Przez to spojrzenie czuła się słaba i jakby odkryta. Miała dziwne wrażenie, że mężczyzna wszystko o niej wie. Nie podobało jej się to.
- Chodź. Naszykowałem kąpiel. – Rzekł cicho, po czym ruszył w kierunku drzwi, nie oglądając się za siebie.
Zawahała się lecz po chwili ruszyła w ślad za nim z Sore w ramionach. 
No cóż będzie zmuszona obudzić małą...
Etsuya przeprowadził ją przez prawie cały dom by dotrzeć do łazienki. Przez chwilę Aiko miała wrażenie, że świat wokół niej się kręci. Wszystko w tym pomieszczeniu było tak inne, tak dziwne i po prostu okrągłe.  Półki, okna a nawet detale pokrywające ściany. Po środku stała również okrągła, drewniana wanna wpuszczona nisko w podłogę. Mężczyzna wskazał jej gdzie co jest, po czym ulotnił się szybko by jej nie przeszkadzać. Na widok jej miny nie mógł się jednak powstrzymać od szerokiego uśmiechu i podkręcenia wąsa z zadowoleniem.
Aiko obeszła wannę dookoła błądząc opuszkami palców po powierzchni wody.
Mokrymi palcami dotknęła nosa dziewczynki i gładziła jej policzki pieszczotliwym gestem. Mała zaczynała się przebudzać, co było na rękę kobiecie. Usadziła ją na stosie ręczników tuż przy wannie po czym zajęła się sobą, mając dziecko cały czas na oku. 
Po bardzo długiej kąpieli czuła się jak nowo narodzona. Teraz wiedziała jak bardzo potrzebowała zatrzymać się gdzieś w cywilizowanym miejscu. 
Gdy opuściła to magiczne pomieszczenie udała się w raz z Sore w stronę kuchni. Kierowała się instrukcjami Etsuyi ale mimo to zbłądziła kilka razy po drodze. 
 Mężczyzna siedział już przy stole czekając na nie. Wpatrywał się w ścianę nieruchomym wzrokiem, Aiko miała wrażenie, że ten stara się wtopić w otoczenie.
Chrząknęła oznajmiając swoją obecność. Ten spojrzał na nią i zaprosił gestem ręki do siebie. 
Zapach gotowanych jarzyn dotarł do nosa siwowłosej przypominając o głodzie jaki czuła. Nim zaczęli jeść Etsuya pomodlił się krótko. Mimo pragnienia jakie dręczyło Aiko, ta wpierw zajęła się dziewczynką. Usadziła ją sobie na kolanach i próbowała w nią wmusić jak najwięcej ciepłego posiłku. Gdy mała widocznie już objedzona zaczęła grymasić, dopiero wtedy pozwoliła sobie na skromny poczęstunek. 
Etsuya obserwował to wszystko z boku zamyślając się. Kobieta go intrygowała. Uważał, że to niecodzienne spotykać samotną, już trochę starszą panią z dzieckiem, podróżująca widocznie od dłuższego czasu. Zwłaszcza w tak niebezpiecznych czasach. Mimo zakończenia wojny, wciąż było słychać wieści o częstych napadach i mordach, zwłaszcza na cywilach.
Oboje po krótkiej chwili rozeszli się w poszukiwaniu własnych zajęć. Prawie nie rozmawiali ze sobą, nie czuli takiej potrzeby, zresztą zarówno on jak i ona byli niesamowicie zmęczeni. 
Aiko czuła się niesłychanie dobrze. Jej mięśnie odpoczęły dzięki długiej kąpieli, a ciepło rozchodzące się w brzuchu po smacznym posiłku, dawało uczucie senności. Gdy tylko dotarła do „swojego” pokoju rozłożyła futon i ułożyła się na nim wraz z Sore. Dziewczynka bawiła się jej włosami leżąc grzecznie obok. Aiko obserwowała jej ruchy. Patrzyła w jej ciemne oczy i powoli zasypiała.
Gdy ponownie uchyliła swe powieki był już ranek, a ona czuła, że mogłaby tak spać wiecznie. Już miała ponownie oddać się w objęcia morfeusza gdy spostrzegła brak bardzo ważnego elementu. 
Wystraszona podniosła się nagle i rozejrzała. 
Nigdzie nie było widać Sore.
Z trzaskiem otworzyła drzwi. W myślach przeklinała siebie i obcych nieznajomych proponujących nocleg. Miotała się po domu w poszukiwaniu dziecka lub właściciela posiadłości.
Znalazła obie zguby. Początkowo zauważyła tylko Etsuyę odwróconego do niej tyłem. Mężczyzna siedziała ganku ogrodu. Wydawał się być zamyślony i zapatrzony w spadające, smagane jesiennym wiatrem liście. Kiedy Aiko miała już podejść do niego i rzucić jakiś niewybredny komentarz spostrzegła na jego kolanach owiniętą w kocyk bawiącą się czymś dziewczynkę.
Na ten widok przystanęła chwilę i wpatrywała się jak urzeczona w ten obrazek. Zreflektowała się jednak szybko i podeszła do mężczyzny siadając obok niego.
Spokój na jego twarzy nie pozwalał jej się gniewać. Aiko westchnęła głęboko zamykając na chwilę oczy. 
Wdychała jesienne powietrze i czuła się już spokojna i dziwnie bezpieczna.
Nie rozumiała tego, ale nie przeszkadzało jej to. 
Wpatrywali się razem w liście wirujące na wietrze.
- Zostanę jeszcze tylko jeden dzień.
Ten tylko uśmiechnął się do siebie, delikatnie jej przytakując.

Aiko zatrzymała się u tego mężczyzny na dłużej. Znacznie dłużej niż sama chciała. Okazał się on jednak godnym zaufania, ekscentrycznym i przez to dość specyficznym człowiekiem. Aiko zawdzięcza mu naukę wielu pożytecznych rzeczy i ochronę, podczas gdy na zewnątrz szalała ostra zima. Kobieta czuła się tam dobrze i miała okazję zebrać siły przed kolejną wędrówką oraz przyjrzeć się zjawisku, które ostatnimi czasy zauważyła u swej podopiecznej. A wszystko zaczęło się w dniu jej pierwszych urodzin. Wtedy jednak Aiko nie brała tego na poważnie. Być może zostałoby tak do końca gdyby nie powtarzało się to coraz częściej. Przez co zaczęła wpadać w panikę przerażona tym co działo się z Sore. Między innymi przez to opuściła wioskę Herbaty. Bała się, że ktokolwiek mógłby zauważyć dziwne zachowanie dziecka. Tak więc niebawem ruszyły w dalszą podróż, obie kompletnie odmienione.

*Kierunek północno-zachodni - jest to kierunek według Japończyków przynoszący pecha.