"Błogosławione wyspy Japonii!
Gdyby obcy chcieli pojąć
Twoją duszę Yamato, wówczas rzeknij:
Wdychając, wschodzącym słońcem rozjaśnione, powietrze
Kwitnie drzewo wiśni, dzikie i piękne."
Motoori Norinaga

5 marca 2013

Cząstka trzecia. 1/2


Wędrówka Aiko trwała bardzo długi czas, dłuższy niż ta początkowo zakładała. Przemierzała kilometr za kilometrem, rozmyślając i poszukując celu. Z każdą kroplą potu spływającą po jej ciele, z każdym odciskiem na jej starych zmęczonych stopach, z każdym obolałym mięśniem aż w końcu z każdym kolejnym zachodem słońca i nocami w bardziej lub mniej komfortowym miejscu. Dzień za dniem musiała przekonywać siebie o sensie tej wyprawy. Sensie, który spoczywał spokojnie na jej plecach, owinięty w ciepłe koce, schroniony przed światem pod kopułą wiklinowego kosza…


Był to dokładnie pięćdziesiąty dzień ich podróży. Aiko szła powoli przez dość gęsty las, w którym pomimo wczesnej pory dnia panowała kompletna ciemność. Kobieta nie bała się jednak, przyzwyczajona była do takich warunków. Szła powoli nie rozglądając się zbytnio. Sore spała spokojnie, nie musiała się więc na razie martwić grymaszeniem dziecka, ani innymi drobnymi kłopotami z nim związanymi. Potarła o siebie dłonie i schowała je głębiej w rękawach szarego, zniszczonego płaszcza, którym była okryta. W powietrzu unosił się delikatny obłoczek pary wydobywający się z jej ust. Było mokro i zimno a ona szła przez ten las już przez kilka godzin. Nie mogła znaleźć miejsca, w którym dane by było jej odpocząć lub przystanąć na dłuższy czas i spędzić tam dzień. Od kilku godzin krajobraz przed jej oczyma nie zmienił się ani trochę. Wysokie drzewa, nieprzepuszczające prawie wcale światła i kręta, ledwo widoczna ścieżka martwiły kobietę, która za wszelką cenę chciała uniknąć spędzenia dzisiejszej nocy w lesie. Nie był to najlepszy pomysł zważając na Sore. 
Właśnie… Sore. To przecież dla niej Aiko wyruszyła w tak niebezpieczną i ryzykowną podróż. Mała do końca już zostanie nieświadoma przygód jakie spotkały kobietę. Aiko bowiem postanowiła osiedlić się z dala od swej starej wioski. Gdzieś w zacisznym miejscu, gdzie w spokoju będzie mogła zająć się dzieckiem i szczęśliwie wieść życie aż do śmierci.
Na samą myśl o nowym miejscu zamieszkania coś ukuło kobietę w piersi. Wspomnienia związane z jej ruderą i pozostawionym tam życiem były dla niej bolesne. A rozmyślaniu na temat starych spraw zdecydowanie sprzyjała samotna wędrówka przez ciemny las.
Aiko pamięta dokładnie tą noc gdy wyruszyła z wioski. Zanim to jednak nastąpiło, musiała pokonać wiele przeszkód stojących na drodze do nowego życia.
Głównym problemem była lokalizacja starej osady. Wioska ta była nad wyraz specyficzna. Położona na obniżonych terenach, wiecznie zielona, otoczona z każdej strony przez niezniszczalną naturę. Jednym słowem nie do zdobycia. 
Przez co też, trudna do opuszczenia.
Od wschodniej strony wioska otoczona była górami u podnóży których rozciągały się gęste lasy, ciągnące się aż do obrzeży wioski. Góry te, dla obcych były nie do przebycia, jednak miejscowi wiedzieli o istniejących tam tajnych przejściach i przełęczach, dzięki którym można było przedostać się poza granice kraju. 
Tą drogę ucieczki Aiko odrzuciła jednak od razu. Nie była w stanie określić ile zajęłaby jej podróż przez góry. A z zaledwie rocznym dzieckiem wydało się być to czystą głupotą i szaleństwem. Ponad to, Aiko strasznie bała się gór. Jej wewnętrzne lęki nie pozwoliłyby jej myśleć jasno i logicznie a tego potrzebowała najbardziej.
Drugą i ostatnią drogą ucieczki z wioski był od dawna nieużywany most linowy przeprowadzający ludzi na drugą stronę kanionu. Kanion ten oddzielał osadę od reszty świata od strony północnego zachodu. 
Dawniej był to jeden z częstszych szlaków handlowych, teraz stał się jedynie zapomnianym reliktem lat świetności tej małej wioski. 
To Midori zaproponowała taką drogę ucieczki. Dysponowała bowiem wieloma ciekawymi i przydatnymi rzeczami pozostałymi po jej zmarłym mężu. Było on dość bogatym handlarzem więc teraz w rękach Midori spoczywały wszystkie jego rzeczy nabyte podczas długich podróży. Między innymi wiele map. Również ta, na której zakreślony był stary szlak handlowy wiodący przez kanion, oraz wioski leżące na jego drodze. Był to prawdziwy skarb. Mimo iż mapa nie była z pewnością aktualna to Aiko opierała się w głównej mierze na niej tworząc plan swojej ucieczki.
Tak, Aiko zaplanowała wszystko bardzo dokładnie. Nie spodziewała się jednak, że podróż będzie trwała tak długo. Jednym z głównych błędów, które popełniła było nie wzięcie pod uwagę warunków panujących poza granicami jej kraju. W jej wiosce zawsze panowała wiosna, albo raczej wczesna jesień, zważając na częste opady. Teraz wiedziała, że poza jej krajem jesień była już w pełnym rozkwicie. Początkowo nie stanowiło to zbytniego problemu. Teraz jednak gdy zaczęła się chylić ku końcowi, z każdym dniem zimno przenikało ciało kobiety mocniej, a noce spędzone sporadycznie pod gołym niebem stały się bardziej dotkliwsze.
Pocieszała się faktem, że nie ona pierwsza i nie ostatnia dała się zwieść pogodzie. 
Aiko wróciła pamięcią do chwili gdy po raz ostatni opuszczała swój dom. 
Było to w wyjątkowo pogodną noc, na kilka dni przed pierwszymi urodzinami Sore. Kobieta ubrana niezwykle ciepło w asyście Midori przywiązywała do siebie dziwną konstrukcję zbudowaną parę dni wcześniej. Było to połączenie plecaka z nosidełkiem. Aiko ze śmiechem pomyślała, że jej wysłużony wiklinowy kosz znów będzie musiał pełnić nową funkcję. 
Konstrukcję wymyśliła Sei, oderwała i spiłowała rączki od koszyka po to by następnie przywiązać do niego dwie długie szarfy. Miały krzyżować się na piersi kobiety i podtrzymywać całą konstrukcję stabilnie na plecach Aiko. Dodatkowo Sei wpadła na pomysł podwójnego dna. Z niezbyt ciężkiego drewna wycięty został owalny kształt, taki sam jak dno kosza. Był przegrodą dzielącą koszyk na dwie części. Na dnie Aiko mogła ułożyć potrzebne jej rzeczy, takie jak narzędzia, mapy czy tez po prostu ubranie i jedzenie. Po założeniu pokrywy, górna część kosza została wysłana ciepłymi kocami, które miały ocieplać Sore. Sama mała, przy znacznej pomocy Midori została umieszczona na plecach Aiko. Owinięta w chustę, przywiązana do kobiety, nie miała szans się wyślizgnąć, a Aiko była znacznie pewniejsza czując malutki ciężar i ciepło ciała dziecka bezpośrednio przy sobie. Sama kobieta w końcowym efekcie wyglądała dziwacznie, może nawet i komicznie. Po tym jak Sore bezpiecznie została umieszczona w nosidełku na swoim miejscu, na plecy Aiko doszedł jeszcze obciążony różnymi przedmiotami kosz. Aiko wyglądała, jakby miała na plecach wielką skorupę żółwia, lub co najmniej garb. Był to jednak najłatwiejszy sposób na przetransportowanie wszystkiego. Ponadto, kosz zapewniał swego rodzaju ochronę dziecku, które skryte pod nim nie było widoczne dla świata. 
Tak więc gdy tylko Midori przyszykowała przyjaciółkę, okryła ją długim ciepłym płaszczem, obie wyruszyły, żegnając się raz na zawsze z tak kochaną przez Aiko ruderą. 
Pierwsze kroki były dla niej najtrudniejsze. Kosz ciążył jej niezmiernie, szarfy wżynały się w ciało, było jej niewygodnie. Ale nie protestowała. Szła dalej, aż doszły do skraju wioski. Tam miała się rozstać z Midori. 
Aiko nie wiedziała co było dla niej trudniejsze. Zostawić dom, czy zostawić przyjaciół. Midori była jej jedyną bliską osobą. Tworzyła swego rodzaju rodzinę, do której Aiko mogła się zawsze zwrócić. 
Kobieta dobrze pamiętała dzień w którym ich losy się złączyły. 



Aiko nigdy nie zastanawiała się co kierowało nią wtedy, te dwadzieścia lat temu, gdy spotkała na swej drodze jasnowłosa, młodą, piękną dziewczynę. Dziewczynę, która po raz kolejny wpakowała się w kłopoty, co było jej naturalnym darem i która została uratowana przez kompletnie obcą sobie osobę. 
Midori jako młoda panna często wałęsała się tam gdzie nie powinna. Chodziła po lasach, nieraz zapuszczała się nawet w góry. Robiła wiele szalonych i nieprzyzwoitych na tamte czasy rzeczy. Dziewczęta nie powinny zadawać się z chłopcami, dużo starszymi zresztą, nie powinny rozrabiać i robić wielu innych rzeczy, które Midori, nieraz tylko z czystej przekory robiła z radością.
Tego dnia Midori po raz kolejny wybrała się na wyprawę do lasu. Tym razem była jednak sama, a w planach miała podróż w wyżej położone rejony, do miejsca gdzie znajdowały się małe źródełka.
Gdy w końcu tam dotarła i usiadła nad brzegiem jednej z sadzawek zbierając kolorowe kamyczki, nie zdawała sobie sprawy z tego, że jest obserwowana. Naprzeciw dziewczyny, ukryta pośród zieleni siedziała druga dziewczyna. Obserwowała każdy ruch blondynki zupełnie jakby była w jakimś transie.
Aiko w porównaniu z jasnowłosą wyglądała jak żebraczka, którą przecież była. Nic dziwnego, że bała się wyjść z ukrycia. Dziewczyna spłoszyłaby się pewnie. A oglądanie ludzi, którzy według Aiko byli jakby z innego świata, było jedną z ulubionych rozrywek młodej burakumin. Być może siedziałaby tam do końca, lub po prostu odeszła niebawem i ich losy nigdy nie zetknąłby się na dłużej, gdyby nie upór Midori. Dziewczyna uparła się by chwycić jeden z dalej położonych kolorowych kamieni. Wstała więc i ruszyła w kierunku stromej ściany, która z jednej strony otaczała sadzawkę. Jej mokre stopy ślizgały się po kamieniach leżących na drodze. Kilka razy upadła, zdarła kolana i łokcie, ale z uporem brnęła dalej. Nie były to pierwsze zadrapania w jej łobuzerskiej karierze, więc nie przejmowała się nimi zbytnio. Była już w połowie drogi, plecami przylgnęła do mokrej, stromej ściany, stopami badała terytorium. Nie odczuwała strachu. W jej żyłach krążyła adrenalina. Nie była to już wyprawa po jakiś tam kamień, tylko walka z własnym ciałem i jego ograniczeniami. Midori zawsze chciała więcej. Będąc już przy samym końcu drogi, po raz pierwszy opanował ją strach zastępujący podniecenie. Wszystko wydarzyło się zbyt szybko. Dziewczyna nie zdążyła nawet pomyśleć o niczym konkretnym gdy wylądowała w środku źródełka. Z każdej strony zaczęła ogarniać ją przerażająca ciemność, czuła chłód wody na swojej skórze. Zimne dreszcze przechodziły powoli jej ciało, a z każdym panicznym oddechem do jej płuc dostawało się coraz więcej lodowatej cieczy. Powoli opadała na dno. 
A w jej głowie krążyła tylko jedna myśl: Umieram.
Midori tonęła i zapewne zakończyłaby swoje życie w ten piękny dzień, gdyby nie Aiko, która w przypływie odwagi rzuciła się na ratunek dziewczynie. 
Uratowała ją od niechybnej śmierci wyciągając dziewczynę na brzeg. Gdy oddechy obu się wyrównały, jasnowłosa w milczeniu przyglądała się swej wybawicielce. Obie mokre od stóp do głów, blade i wystraszone. Twarz Aiko spłonęła rumieńcem pod wpływem natarczywego spojrzenia dziewczyny. 
- Uratowałaś mnie… – Mruknęła Midori. – Nie znam Cię. Kim jesteś? Co tu robisz? 
Aiko spuściła wzrok. Wystraszona nie potrafiła zdobyć się na odwagę i odpowiedzieć dziewczynie. Zresztą co miała jej powiedzieć? Podglądałam Cię i nie miałam wcale zamiaru Cię ratować. To był impuls. Nawet w myślach dziewczyny brzmiało to niezmiernie głupio. Postanowiła więc milczeć.
Midori zaś nie przestawała się przyglądać ciemnowłosej. Już na pierwszy rzut oka zauważyła, że dziewczyna nie jest z dobrego domu. Była niesamowicie chuda. Miała postrzępione ubranie, które wręcz wisiało na niej, a jej mokre włosy przylegały do jej ciała w nieładzie. Nie były związane. Mimo to, zauważyła w oczach dziewczyny coś, co mówiło o tym, że może jej bezgranicznie zaufać. W jednej chwili podjęła decyzję.
Padła przed dziewczyną na kolana i przykładając czoło do podłoża zaczęła:
- Dziękuję Ci! Jesteś moją bohaterką! To przeznaczenie. Dziękuję bogom, że mogłam spotkać na swej drodze tak odważną osobę jak Ty! Dziękuje o najdroższa! 
Aiko siedziała osłupiała. Z wrażenia aż otwarły jej się usta, ale była w zbyt wielkim szoku by cokolwiek powiedzieć. Czuła, że dziewczyna sobie z niej żartuje. Jakim zrządzeniem losu ktoś taki jak ona klękał i można by rzec całował ziemię w podzięce jej, zwykłej burakumin. To niemożliwe. 
Nagle wezbrał w niej gniew. 
- Nie żartuj sobie ze mnie! Głupia dziewucha! – I wstała gwałtownie, o mało nie przewracając się na śliskiej powierzchni. 
- Oh! To nie tak! Zaczekaj! Przepraszam! Ja nie chciałam! To nie tak... proszę Cię, zaczekaj! Chciałam Ci tylko podziękować. Uratowałaś mnie!
Stały naprzeciw siebie. Kompletne dwa przeciwieństwa. Twarz jasnowłosej rozjaśnił uśmiech. Tak zaraźliwy, że podziałał nawet na pochmurną Aiko. 
- Jestem Midori. 
- A ja Aiko.
Po czym obie podały sobie dłonie. 
- Miło mi Cię poznać Aiko-san. Czy zostaniesz moją przyjaciółką?



I tak to się zaczęło. Dwie nierozważne dziewuchy, razem kroczące po świecie i opiekujące się sobą nawzajem. A teraz miały się rozstać. 
W świetle nocnych gwiazd nie było widać łez spływających po policzku jasnowłosej. Nie było również słychać szalonego bicia serca ciemnowłosej ani jej przerywanego oddechu. Świat pozostawał niemy w obliczu rozpaczy obu kobiet.
Stały naprzeciw siebie. Dwa skrajne przeciwieństwa. 
A między nimi w powietrzu tylko unoszące się słowa przepełnione uczuciami, które nigdy nie zostaną wypowiedziane. 
Aiko wzięła głęboki oddech. Do jej nozdrzy dotarł zapach świeżości. Intensywna woń lęku i przygody. I smutku. 
Niezmiernego smutku, który osadzi się na dnie jej serca i już na zawsze tam pozostanie. Był to ten rodzaj niezniszczalnego uczucia, które pozostaje z człowiekiem do końca jego dni i daje o sobie znać w najtrudniejszych chwilach. 
- To już koniec. – Odezwała się w końcu Midori cichym łamiącym się głosem. 
Obie postanowiły pozostać silne do końca i nie dać się ponieść emocjom, nie było to jednak wcale takie łatwe. 
- Dziękuję Ci Midori, za wszystko – odparła Aiko. 
- Aiko… Niee... Proszę Cię… Nie zapomnij o mnie. Dla mnie to już koniec, ale dla Ciebie to dopiero początek. Przed Tobą długa i trudna droga. Gdybyś kiedykolwiek zwątpiła pamiętaj, że ja... Ja zawsze będę w Ciebie wierzyć! – Zawstydzona i roztrzęsiona spuściła głowę kryjąc łzy.
Aiko raptownie podeszła do jasnowłosej. Złapała ją za podbródek i podniosła jej twarz ku górze by ostatni raz spojrzeć w oczy swej przyjaciółki. Uśmiechnęła się delikatnie na widok mokrych policzków kobiety. Po czym zrobiła coś czego sama się nie spodziewała. Wspięła się na palcach i pocałowała ją w jej blade pomarszczone czoło. Serce Midori na moment się zatrzymało by z powrotem przyspieszyć z podwójną siłą. Czuła, że Aiko uśmiecha się na widok jej zaczerwienionych i nadal mokrych policzków. 
Przez chwilę na nowo widziała przed sobą dwudziestoletnią Aiko, a sama poczuła się jak ta nierozważna dziewczyna, którą zawsze trzeba było ratować.
Jak przez mgłę widziała oddalającą się przyjaciółkę. Do jej uszu dotarł tylko jej cichy śmiech i słowa, które przechowuje w sercu po dziś dzień.
- Nigdy Cię nie zapomnę Midori-chan. Już na zawsze zostaniesz w moim sercu.
Osłupiała patrzyła na kobietę aż ta nie zniknęła jej z oczu. 
Aiko nie wiedziała dlaczego to powiedziała. Impuls. Kuso! 
Szła sama dalej, nie odwracając się za siebie. Gdy tylko dotarła do mostu ogarnęło ją na przemian zdziwienie i przerażenie na tyle duże, że odgoniła do siebie myśli związane z jej przyjaciółką.
Że też wcześniej nie pomyślała o tym, aby sprawdzić jak dokładnie wygląda ten most. Aiko nie mogła wyjść ze zdziwienia, jak to coś mogło stanowić drogę, przez którą musiało się przewinąć tyle towarów! I to z pewnością o wiele cięższych niż sama kobieta z jej ekwipunkiem i dzieckiem.
Stała przed zwykłym linowym mostem. Do tego bardzo starym. Aiko do tej pory myślała, że jest to tylko nazwa mostu, a on sam wykonany jest z jakiegoś solidnego materiału. Jak na razie widywała go tylko na mapie. Wiedziała, że jest bardzo długi, ciągną się przecież, przez cały kanion. W życiu nie pomyślałaby, że jest to po prostu konstrukcja składająca się z trzech grubych lin. Co prawda wzmocnionych po bokach innymi linkami, ale jednak! Przerażenie Aiko sięgnęło zenitu, gdy tylko przypomniała sobie jak stary jest ten most.
- I że niby ja mam po tym przejść?! Już lepszą opcją zaczynają być góry!
Wkurzona niewiadomo na kogo wyciągnęła przed siebie ręce i zbadała strukturę dwóch sznurów, mających służyć jako boki mostu. Wydały się być dość solidne. Spróbowała więc dalej. Postawiła stopę na niewielkim skrawku liny robiącej za podłoże. Również zdała test. 
Aiko cofnęła się kilka kroków po czym zaczęła wyginać ciało pod różnymi kontami oraz machać rękoma. Ktoś obcy mógłby pomyśleć, że uprawia właśnie bardzo dziwny rodzaj gimnastyki. 
Tak w rzeczywistości było. Gdy ciało kobiety rozgrzało się w miarę ta bez zbędnych ceregieli wkroczyła na most. Początkowo szło jej dobrze. Powolnymi, ostrożnymi ruchami brnęła do przodu. Jednak z każdym kolejnym krokiem skrzypienie lin stawało się głośniejsze a dookoła zaczynała się gromadzić coraz gęstsza mgła przysłaniająca światło gwiazd i księżyca. Jedyne światło pozwalające Aiko widzieć cokolwiek. Kobieta zaklęła kilka razy szpetnie. Zrobiła to na tyle głośno, że poczuła jak mała na jej plecach zaczyna się wiercić. Kobieta modliła się w duchu by dziecko nie obudziło się w tym momencie. Tylko tego jej teraz brakowało. Miała nadzieję, że jest już przynajmniej w połowie drogi, ponieważ pozostało jej już tylko polegać na zmyśle dotyku. Czuła się kompletnie ślepa. Mgła otulała jej ciało tak dokładnie i była tak gęsta, że czuła jak skrapla się na jej skórze i włosach. Kobieta wzdrygnęła się na to i powoli parła na przód. Nagle zachwiała się, nogi się pod nią ugięły. W ostatniej chwili przytrzymała się mocniej bocznych lin. Zamrugała oczami, czuła jak stróżka potu spływa jej po skroni. Próbowała uspokoić oddech i czekała aż most przestanie się kołysać. Gdy w końcu osiągnęła spokój, ruszyła dalej. Na jej szczęście mgła zaczynała się rozrzedzać i mogła przyspieszyć. Już po chwili poczuła pod stopami twardy kamienisty grunt. Oddaliła się pospiesznie od mostu i dopiero wtedy pozwoliła sobie na przyklęknięcie. Ogarnęła ją nieopisana rozpacz i strach. Wiedziała, że w końcu to nastąpi, ale nie spodziewała się, że już na samym początku. 
Jestem słaba. 
Łzy popłynęły z jej oczu, zaczynając swą powolną wędrówkę przez policzki i skapując z głuchym pacnięciem z brody na suchą i zimną ziemie. Do jej głowy wdarły się niedawno wypowiedziane przez Midori słowa.
Gdybyś kiedykolwiek zwątpiła pamiętaj, że ja… Ja zawsze będę w Ciebie wierzyć!
Krążyły i krążyły w myślach Aiko jak mantra. 
- Wiedziałaś, że już tu, na początku zwątpię. – Rzuciła w przestrzeń. 
Rozejrzała się dookoła. W ciemności widziała zarys odległego lasu, widziała głazy i pojedyncze drzewa ją otaczające. Krajobraz nie różnił się wcale od tego po drugiej stronie kanionu. 
Aiko podniosła się gwałtownie, poprawiła szarfy na piersi i ruszyła energicznie w stronę lasu. 
- Nie poddam się. Jeszcze nie teraz. – Szepnęła cicho. 
Z wysoko podniesioną głową i delikatnym uśmiechem na ustach szła w kierunku północno-zachodnim*, za nic mając przeciwności losu, które niewątpliwie już na nią czekały.

[Dalsza część -> Tutaj]