"Błogosławione wyspy Japonii!
Gdyby obcy chcieli pojąć
Twoją duszę Yamato, wówczas rzeknij:
Wdychając, wschodzącym słońcem rozjaśnione, powietrze
Kwitnie drzewo wiśni, dzikie i piękne."
Motoori Norinaga

22 stycznia 2013

Cząstka druga.



Nasza opowieść skończyła się na osobie żebraczki Aiko i jej małym problemie. Sore* bo tak nazwała dziecko, nadal była małym niemowlęciem gdy Aiko postanowiła o jednej z ważniejszych decyzji w ich życiu. Kobieta podjęła wielki trud ukrywania jej istnienia. Jedynymi osobami, które wiedziały o tym, że dziecko żyję była Midori i jej córka. Towarzyszką Aiko była również lisica, która mimo iż nie była zbyt pomocna, to często stała na straży dziecka. 
Gdy po raz pierwszy Midori odwiedziła ruderę swej przyjaciółki nie była w stanie nie uledz wrażeniu, iż chata zaraz po jej wejściu zawali się. Gdy wspomniała o tym kobiecie ta jedynie odfuknęła ją i kazała pomóc przy pracy którą wykonywała…

Midori i Aiko już kilka godzin trudziły się z przenoszeniem ciężkich drewnianych płyt i innego typu materiałów, które kiedyś były częścią wyposażenia rudery. Teraz jednak ku ubolewaniu jednej z kobiet miał nastać w chałupie nowy porządek. Jasnowłosa postarała się o to by jej przyjaciółka nie tyle dla siebie ale dla jej małej wychowanki zmieniła choć trochę wnętrze lokum na wygodniejsze. Teraz razem z Aiko zbijały coś na kształt prowizorycznego krzesła, które po ustawieniu na nim wiklinowego kosza miało robić za łóżeczko. Midori uparła się również, by wyrzucić z szopy większość znajdującego się tam siana i ustawić je pod dachem z boku. Aiko zgodziła się na to, ponieważ była pewna, że teraz będzie potrzebować znacznie większej przestrzeni niż dotychczas. Nie zgodziła się jednak na wyrzucenie z domu ‘dzikiego zwierza’ jak go określała jej przyjaciółka. Midori przegrała tę walkę, pokonana argumentem, że był on tam dużo wcześniej od dziecka i za nic Aiko nie da rady się go pozbyć nawet gdyby tego chciała. Była to szczera prawda, Aiko wiele razy próbowała pozbyć się lisa, jednak ten uparcie powracał. Początkowo przesiadywał przed ruderą, później jednak zaczął przemykać do środka i biedna kobieta poddała się po jakimś czasie, wiedząc, że i tak nic z tego nie będzie. Ponadto zdążyła się już przyzwyczaić do zwierzęcia. Lisica była bardzo łagodna i często bywała jedynym towarzystwem Aiko, za co ta była jej wdzięczna.
- To co? Na dziś koniec? – zapytała Midori rozglądając się po pomieszczeniu.
- Na to wygląda.
- Gdzie jest skarbeczek?
Aiko skrzywiła się na to określenie. Midori zawsze pieszczotliwie nazywała dzieci, co było kompletnie niezrozumiałe dla takiej kobiety jak ona. Nie zwracała jej jednak uwagi, gdyż była niesamowicie wdzięczna jasnowłosej. Wskazała tylko kąt, w którym stał koszyk.
Co dziwne, Aiko nie wyobrażała sobie położenia dziecka gdzie indziej niż w tym starym wiklinowym koszu. Tak jakby od początku miał być dla niego przeznaczony.
Midori sięgnęła po niego i postawiła go na nowo zbitej konstrukcji. Po czym wyjęła skarbeczek tuląc go do siebie. Aiko zazdrościła jej poniekąd instynktu macierzyńskiego. Sama potrafiła się tylko nieraz zdobyć na jakiekolwiek oznaki czułości wobec dziecka. I ciągle próbowała nie dopuszczać do siebie tak niedorzecznych myśl jak przywiązanie do niego.
- Jak się czujemy moje kochanie? – zwróciła się do dziecka z promiennym uśmiechem na ustach Midori. – Więc jak ją nazwiemy?
Aiko westchnęła. To pytanie skierowane tym razem do niej pojawiało się ostatnimi czasy bardzo często na ustach jej przyjaciółki. Jasnowłosa nie mogła lub też po prostu nie chciała przyjąć do wiadomości tego, że jej koleżanka postanowiła tak a nie inaczej nazwać dziecko.
- Już Ci mówiłam, że ona ma już imię.
- Co to za imię… tak to możesz ewentualnie nazwać tego tu zwierza. – skrzywiła się skinieniem głowy wskazując na Lisa siedzącego w drzwiach i obserwującego całą sytuację.
Lis poruszył się nieznacznie. Aiko wiele razy miewała wrażenie, że ten rozumie o czym jest mowa. To było dziwne i zastanawiające, ale przecież był to tylko zwykły lis.
Nie żaden magiczny jak z legend, tylko zwykły sierściuch z lasu, któremu ewidentnie znudziło się mieszkanie pośród innych zwierząt.
Często też zastanawiała się, czy jej koleżanka nie jest zbyt bojaźliwa wobec tego biednego zwierzaka. Midori nie bała się przecież zwierząt, a do lisicy podchodziła z dziwnym, nawet podejrzanym dystansem. Być może spowodowany był zbytnią przesądnością jasnowłosej.
Przyjaciółki miały bardzo odmienny pogląd na takie sprawy. Kiedy Midori doszukiwała się w lisie jakichkolwiek dziwnych cech, Aiko widziała jedynie rudą kupkę sierści. Lisica według Aiko, nie różniła się zbytnio od normalnego psa przybłędy. - Może Emiko**? Jesteś taka piękna, masz czarujący uśmiech księżniczko! – Midori zdawała się nie zauważać spojrzenia posyłanego jej przez Aiko.
- Midori… - zaczęła Aiko.
Jednak nie dane jej było skończyć ponieważ uwagę obu kobiet zwrócił pomruk Lisicy stojącej w drzwiach chałupy. Aiko wyjrzała na zewnątrz i gestem ręki uciszyła zwierze. Od strony miasta, przez łąki przedzierała się ciemnowłosa postać w jasnej sukience.
- Sei tu idzie. – Oznajmiła Aiko.
- Najwyższy czas. I tak jej to długo zajęło. Głupia dziewucha. Nie wiem co się z nią ostatnimi czasy dzieje. Jest strasznie roztargniona, ciągle błądzi myślami gdzieś daleko…
- Młodość. – odparła – Nie pamiętasz jaka sama byłaś w jej wieku?
Midori uśmiechnęła się nieznacznie jakby wspomnienie tamtych chwil przeszło jej właśnie przed oczami.
- Ależ kochana ! My byłyśmy kompletnie inne! Byłyśmy rozsądne i odpowiedzialne, no przynajmniej ja…
- Nie wątpię.
Obie roześmiały się szczerze na wspomnienia młodzieńczych lat. Aiko obserwowała zbliżającą się dziewczynę, Midori zaś krążyła z dzieckiem w ramionach po chałupie udając, że tańczy. Sei była już blisko. Nie była jednak sama jak zauważyła kobieta. W rękach niosła dziecko. Jednego z wychowanków przytułku zapewne.
Aiko wyszła jej na drogę, chcąc jej pomóc, dziewczyna bowiem była obładowana najróżniejszymi rzeczami. Midori nadal zachwycała się małą dziewczynką, której śmiech roznosił się echem po okolicy. Aiko uwielbiała ten dźwięk, mimo, że nigdy się do tego nie przyznawała. Tak wiele zmieniło się w jej życiu odkąd ta mała istotka została oficjalną mieszkanką jej rudery.
- Na reszcie jesteś – zaczęła jasnowłosa do swojej córki, która wkroczyła do środka chałupy – Jest i mój książę!
Ze śmiechem zwróciła się do chłopca będącego w ramionach jej córki.
Aiko stała w progu obserwując obie kobiety. Patrząc na nie stąd miała okazję dostrzec w pełni jak bardzo się od siebie różniły. Sei była piękna młodą kobietą, która prawie w niczym nie przypominała matki. Przynajmniej nie z wyglądu. Aiko zaryzykowałaby stwierdzeniem, że Sei wygląda jak ona niegdyś, gdy była w jej wieku. Z pewnością mogłyby uchodzić za rodzinę. Miała długie ciemne włosy. Proste i rozpuszczone. Była wyższa od Midori. Miała smuklejszą twarz i bledszą cerę. Była kobietą, której urodę można by było określić jako klasyczne piękno. Średniego wzrostu, szczupła i powabna, miała to coś co w jej matce już dawno przeminęło. Jej wąskie, czerwone usta, śmiały się wraz z jej pięknymi oczyma. Oczy. Takie same jak oczy Midori. U obu były tak samo żywe, mimo upływu lat w Midori nigdy nie gasło życie. Ta iskra była zaraźliwa. A ich błękit sprawiał, że człowiek czuł się spokojny i bezpieczny. Tak inne a tak podobne, obie tak samo oddziaływały na ludzi.
Aiko westchnęła.
- Aiko-san, mam dla Ciebie kilka rzeczy. I dla małej też… ale zaraz, niech no tylko się rozejrzę, jak tu pięknie! – Dziewczyna obróciła się dookoła podziwiając zmiany jakie zaszły w pomieszczeniu.
Według Aiko określenie pięknie było grubo przesadzone, ale jednak musiała się zgodzić, że wiele się zmieniło. W duchu przyznawała również rację przyjaciółce w związku z wygodą nowego życia. Prze ten miesiąc razem z Midori dokonały przewrotu w jej lokum i nie spodziewała się, że tak szybko przyzwyczai się do przeprowadzonych zmian. Teraz Rudera prezentowała się o wiele lepiej. Razem z Jasnowłosą wymieniły i pomalowały drzwi, które teraz są zielone, również zajęły się oknami oraz podłogą. Odnowiony został również stół i inne meble. Półki zapełnione były teraz najróżniejszymi przedmiotami, niekoniecznie Aiko potrzebnymi. Jedyne czego kobieta nie pozwoliła tknąć było jej łóżko. Midori nie nalegała. Końcowym efektem jest wyraźne poczucie ciepła i bezpieczeństwa, czyli to na czym tak bardzo zależało Midori.
- Przyniosłam to o co prosiłaś, Mamo. Długo szukałam czegoś odpowiedniego, ale myślę, że będą idealne. – Mówiąc to Sei odłożyła chłopca na łóżko i sięgnęła do jednej z toreb stojących teraz na stole.
Wyjęła z niej niewielkiej wielkości pakunek, owinięty szarym papierem. Midori podała dziecko Aiko i zabrała paczuszkę z rąk córki. Po czym zaczęła ją rozwijać.
- Jesteś tego pewna Aiko? – spytała cicho nie patrząc na przyjaciółkę.
- Tak. – odparła pewnie – Dobrze wiesz, że to konieczne posunięcie.
Midori wiedziała, że jej przyjaciółka ma słuszność podejmując taka a nie inna decyzję. Jednak nie mogła powstrzymać się od myśli, że bardzo skrzywdzą dziewczynkę podejmując ją.
Sama Aiko nie była do końca przekonana co do pomysłu jakiego się podjęła. Miała zamiar zamienić piękne koronkowe, zwiewne sukienki dziewczynki, które rzecz jasna dostała od Midori, na chłopięce ubranka. Zmieniając tym samym zarówno wygląd jak i osobowość dziecka, które już do końca pobytu w tej wiosce miało uchodzić za osieroconego syna jej kuzynki, rzecz jasna nieistniejącego naprawdę.
Aiko nigdy nie zdecydowałaby się na to gdyby nie to jak trudno jej było ukrywać istnienie dziecka. Minął dopiero miesiąc a ludzie już zaczęli gadać. Nigdy wcześniej bowiem nie widzieli Aiko tak rzadko na targu, oraz nigdy wcześniej tak często nie odmawiała wykonania pracy.
Gdyby jednak chodziło tylko o opinię ludzi, Aiko byłaby w stanie to znieść. Zawsze mogła tłumaczyć się złym stanem zdrowia. Nie była przecież taka młoda.
Jednak nie mogła przecież ukrywać dziecka w nieskończoność. Kiedyś Sore przecież dorośnie, jak będzie miała wtedy wytłumaczyć to ludziom i jej samej?
Na podjęciu tej decyzji zaważyło głównie jedno wydarzenie z przed kilku dni, które do dziś Aiko namiętnie rozpamiętuje.

Wszystko miało miejsce pewnego popołudnia, gdy Aiko zostawiła Sore u Midori i udała się do zleceniodawcy. Wszystko załatwiła szybko i sprawnie jak miała w zwyczaju. W drodze powrotnej została jednak zatrzymana przez pewną kobietę. Aiko nie wiedziała kim owa postać w czerwonym płaszczu była i jakim prawem śmiała zatrzymywać ją w czasie gdy ta, tak bardzo się spieszyła. Ostatnimi czasy Aiko wciąż się spieszyła. Nieraz nachodziła ją czarna myśl, o tym by zbuntować się i przestać podporządkowywać życie tej małej istotce. Nie miała jednak serca ani zbytniego wyboru, wiec odganiała od siebie ten pomysł.
Kobieta, jak się później okazało była z rodu Hirata. Informacja ta niezwykle przeraziła Aiko. Niestety słusznie. Gdy tylko ta się odezwała, siwowłosa wiedziała już, że ma kłopoty. Czujnie czekała aż kobieta przestanie opowiadać historię jej zmarłego syna i synowej, którą z resztą Aiko już znała.
Przez jej myśli przechodziły wciąż te same pytania pełne niedowierzania. Czy ona wie? Czy to możliwe by wiedziała, by znała prawdę o dziecku? Czy będzie chciała je zabrać?
Myśli te napawały ją strachem. Nie wyobrażała sobie mimo wszystko oddania dziecka. Zastanawiała się również jaka kara mogłaby ją spotkać, za to, że je przygarnęła? Przecież w oczach ludzi wyglądało to na zwykłe porwanie, kradzież. Aiko była nikim. W hierarchii społecznej była najniżej i nie miała szans bronić się przed mimo wszystko tak szanowanym i potężnym rodem jakim była rodzina Hirata.
Jedynym rozwiązaniem, które nasuwało jej się na myśl była ucieczka. Ale jak miała zostawić za sobą to wszystko tylko dla jednej istoty? Jak miała poświęcić życie dla czegoś co nie jest jej? Dla czegoś, czemu być może byłoby lepiej bez niej?
Odganiała od siebie te myśli, nie znała przecież prawdziwego powodu osoby stojącej przed nią.
Początkowo mogło się wydawać, że jest to zwykła niezobowiązująca pogawędka dwóch pań, jednakże gdy tylko padło to pytanie z ust kobiety, Aiko nie miała już wątpliwości.
- Gdzie ona jest? – Spojrzenie ciemnych oczu przeszywało siwowłosą na wskroś.
Zbyt zszokowana i wystraszona nie była w stanie zdobyć się na żadną odpowiedź.
- Co z nią zrobiłaś? Wiem, że to Ty się nią miałaś zająć. Gdzie więc ona jest?
- Przepraszam… ale nie mam pojęcia o czym Pani mówi. – Odparła w końcu Aiko nabierając odwagi.
- Mówię o mojej wnuczce. Jesteś Aiko z wschodnich obrzeży wioski, tuż przy lesie, prawda? – cała odwaga siwowłosej prysła jak bańka mydlana w tym jednym momencie.
Górę wzięło przerażenie. Kobieta spięła się cała i cofnęła o krok. Świadomość tego, że owa postać wie o niej tak dużo sprawiła, że Aiko poczuła jak stabilny grunt, który budowała przez ten niecały miesiąc nagle się posypał.
- Nie wiem o co Pani chodzi. Nie zrobiłam nic złego.
- Więc jednak to Ty. – uśmiechnęła się triumfalnie czarnooka. – Miałaś zająć się pochówkiem dziecka mojego syna. Było to niecały miesiąc temu. Pytam się więc gdzie ona jest?
Chodzi jej o grób? Przez chwilę Aiko myślała, że będzie mogła wybrnąć z tej sytuacji bez większego szwanku. Nie było jej to jednak dane.
- Przykro mi, nadal nie wiem o czym Pani mówi. Zapewne chodzi Pani o jedno ze zleceń. Niestety, nawet gdybym chciała pomóc to naprawdę nie jestem w stanie. Jeśli chodzi pani o miejsce pochówku proszę zapytać grabarza, on powinien wszystko Pani wyjaśnić. Ja niestety nie pamiętam wszystkich moich zleceń. A teraz chciałabym się już pożegnać, ponieważ bardzo się spieszę…
- Z całym szacunkiem, ale miałam wątpliwą przyjemność rozmawiać z grabarzem. Zaprowadził mnie do miejsca gdzie powinno spoczywać ciało mojej wnuczki. Za pieniężną namową udało mi się go przekonać do odkopania grobu…
Oczy Aiko rozszerzyły się w zdumieniu. Strach powrócił. Myślała nad tym jak chora musi być kobieta stojąca przed nią i co nią kieruje, że jest w stanie posunąć się do bezczeszczenia zwłok i zakłócania spokoju zmarłym. Niedawno słyszała pogłoski o niej, o tym, że po śmierci syna załamała się i kompletnie oszalała, nie wierzyła w nie ani trochę, aż do teraz.
Miała przed sobą obraz kobiety zdesperowanej i zrozpaczonej. Nawet twarde serce Aiko ukuło coś na kształt współczucia gdy patrzyła w te zdeterminowane i pełne pasji czarne oczy rozmówczyni. Jednak strach był silniejszy od empatii wobec drugiej istoty ludzkiej.
Jeśli grób został odkopany to równoznacznym było, że tajemnica jaką skrywał ujrzała światło dzienne. Taki obrót sprawy nie wróżył dobrze biednej, siwowłosej żebraczce.
Jej twarz przybrała obojętny wyraz. Czekała cierpliwie na to co miało nastąpić.
- Nie muszę Ci tłumaczyć co ujrzałam w rozkopanym grobie. Rozumiesz już zapewne skąd moje pytanie. Więc droga Aiko, gdzie ją ukryłaś? Sprzedałaś?! Gdzie ona jest?! Gdzie jest moje maleństwo…
Obłąkany wzrok błądził po twarzy siwowłosej. Ta jednak nadal obojętnie przyglądała się swej rozmówczyni choć w głębi siebie szalała ze strachu. Jak ma wybrnąć?
- Nadal nie rozumiem co ma Pani na myśli. Wykonałam swoją robotę. Pochowałam zwłoki i nie obchodzi mnie co dalej się z nimi stało. – Wycedziła zimnym głosem.
Kłamstwo to bolało ją podwójnie. Nie lubiła oszukiwać ludzi, uważała siebie za uczciwego człowieka. Ponadto wiedza o tym, że Sore żyje i jak na razie ma się dobrze, sprawiała, że ciężko jej było mówić o swej małej wychowance w kontekście śmierci.
- Ona żyje! Ja wiem, że ona gdzieś tu jest! Zrobiłaś coś z nią! Zabrałaś! Ukradłaś! Odebrałaś mi ją!
Przez moment Aiko była pewna, że kobieta rzuci się na nią w dziwnym szale, który ja ogarnął. Ta jednak rozglądała się tylko gorączkowo jakby w poszukiwaniu dziecka.
- Niech pani wraca do domu i się położy. Widać, że źle pani odczuła stratę syna, jest pani w szoku. Nie wie Pani co mówi... To niemożliwe, żeby martwe dziecko nagle ożyło, prawda?
Prychnęła w duchu. Ależ oczywiście, że możliwe! Żywy i zdrowy dowód na to spoczywa grzecznie u Midori w domu.
Zanim kobieta zdążyła cokolwiek odpowiedzieć Aiko ucięła rozmowę i pospiesznie udała się w stronę wioski. Wybrała najprostsze wyjście z sytuacji - tymczasową ucieczkę.
Nie miała jednak zamiaru zahaczać już dziś o przytułek. O nie! Zdecydowanie za bardzo obawiała się kobiety i jej dziwnych urojeń by tak ryzykować. Krążyła dość długo po mieście, załatwiając najróżniejsze błahe sprawunki. Tylko po to, by w razie gdyby była obserwowana wyjść na jak najbardziej naturalną, mimo towarzyszącego jej stresu. Gdy w końcu znalazła się u siebie mogła w spokoju odetchnąć z ulgą. Postanowiła nazajutrz opowiedzieć o wszystkim Midori i zdecydować co zrobić z tą dziwną sytuacją.

Rozważania obu kobiet doprowadziły do podjęcia przez Aiko tak radykalnej decyzji. Postanowiła ujawnić światu istnienie dziecka. Nadać mu nową tożsamość i trzymać je krótko z dala od ludzi. A gdy dziewczynka będzie już na tyle duża wyjaśnić jej wszystko, a przynajmniej większość. Wszystko musiało być niezwykle realistyczne. Całe to przedstawienie miało na celu tylko i wyłącznie dobro dziecka.
Tak przynajmniej zakładała Aiko.
Midori miała własną, odmienną teorię. Mówiącą o tym, że kobieta w głębi duszy nie potrafiłaby się rozstać z Sore, przez co podejmuje się tak karkołomnych zabiegów. Oczywiście nie podzieliła się swoim zdaniem z przyjaciółką. Już widziała reakcję Aiko na słowa o jej rzekomym przywiązaniu i uczuciach wobec dziecka. Uznałaby to za niedorzeczne jednak Midori wiedziała, że ma rację. Nigdy wcześniej nie widziała by jej przyjaciółka zmieniła tak wiele dla kogokolwiek. A znała ją długo, nawet bardzo długo.
Teraz obserwując jak Aiko ubiera małą w chłopięce ubranka, swoją drogą najmniejsze jakie Sei udało się znaleźć, a i tak będące dziewczynce zdecydowanie za duże, Midori potwierdzała w myślach swoją teorię.
Aiko zaś, skupiona na wykonywanej czynności nie zauważała dziwnego uśmiechu na twarzy przyjaciółki. Była z siebie dumna. W tak krótkim czasie opanowała tyle nowych czynności. Nauczyła się wystarczająco dużo by nie musieć polegać ciągle na Midori.

Jakiś czas później Aiko wzięła po raz pierwszy Sore do miasta. Początkowo przedstawiła ją tylko kilku sklepikarzom, u których często bywała. Wieści jednak rozniosły się w błyskawicznym tempie i już po niedługim czasie kobieta zmuszona była do odpowiadania na pytania różnych osób, niekoniecznie jej znanych. Historia Sore stała się tematem plotek na dobrych kilka dni. Oczywiście Aiko mogła liczyć również na Midori, która sprytnie rozpuszczała plotki w poniektórych towarzystwach, przez co wersja Aiko stawała się bardziej wiarygodna. Któżby nie wierzył Midori jeśli chodzi o najnowsze wydarzenia w wiosce? Aiko po raz kolejny przekonała się, że dobrze puszczona plotka mogła być czasem pomocna.
Wszystko zaczynało się układać. Już niebawem Aiko znalazła stałą posadę, porzucając dawny hańbiący zawód. Została zatrudniona w małym zakładzie tekstylnym. Być może spowodowała to obecność Sore, ponieważ ludzie zaczęli patrzeć na nią przychylniej, mimo niskiego stanu społecznego. Trudno się było dziwić. Sore rosła jak na drożdżach. Pomimo, że ciągle nadal była bardzo szczuplutka, nie przypomniała budową ciała okrąglutkich, słodkich dzieci, to była wprost urocza. Oczarowała wszystkich. Aiko była zadowolona z takiego obrotu sytuacji. Zwłaszcza, że zagrożenie ze strony tamtej kobiety oddalało się od nich z każdym dniem. Jak dotąd Aiko nie spotkała jej ani razu. Nieraz tylko czuła się jakby była obserwowana, zduszała w sobie to uczucie niepokoju.
Była po prostu szczęśliwa i nie chciała tego psuć.
Nigdy wcześniej nie miała również tak dobrego kontaktu z Midori jak teraz. Ta stała się mentorką Aiko jeśli chodzi o dzieci. Zwłaszcza w okresie ząbkowania, kiedy to Sore dała popalić obu swym opiekunką.
Idylla ta trwała dość długi czas. Sore zbliżała się do ukończenia pierwszego roku swojego życia.
Aiko była z niej dumna, tak jak tylko matka potrafi być dumna ze swojego dziecka. Mimo iż nigdy nie uważała się za osobę mogącą zajmować tak wysoką pozycję w życiu dziecka, to patrząc na nią czuła, że z pewnością z jej strony Sore jest jej droga niczym córka.
Pomimo króciutkich jasnych włosów Sore wyrastała na piękną dziewczynkę. Wśród ludzi uchodziła po prostu za chłopca o delikatnych rysach twarzy. Aiko wiedziała jednak, że gdyby tylko wstrzymała się z podcinaniem jasnych pukli włosów, to uroda dziecka z pewnością wzięłaby górę.
Czarne bystre oczy, smukła sylwetka i krótkie jasne, prawie, że białe włosy.
Jak z obrazka można by rzec obserwując ją gdy raczkuje po zielonej łące i bawi się w towarzystwie Sei i wychowanków przytułku.
Ich szczęście miało jednak zostać już niedługo zburzone i to w bardzo brutalny sposób. Na horyzoncie ich życia pojawiła się na powrót tamta kobieta. Początkowo Aiko nie chciała wierzyć w słowa swej przyjaciółki, która twierdziła, że widziała tajemniczą kobietę krążącą pod przytułkiem. Niebawem sama miała się przekonać, że jest to prawda, gdy ta naszła ją w jej Ruderze na skraju lasu.

Pierwsza zareagowała oczywiście Lisica. Nadstawiając najpierw uszu a później warcząc głośno, alarmując tym samym Aiko, która siedziała wraz z Sei i Sore tuż przy chatce.
Kobieta ścisnęła mocniej dziewczynkę siedzącą na jej kolanach jakby w geście obronnym.
Gdy postać idąca, o dziwo od strony lasu a nie wioski, podeszła na tyle blisko by Aiko miała pewność, że jest to ta sama kobieta, z którą miała do czynienia przeszło pół roku temu. Siwowłosa podniosła się prędko stając naprzeciw niej. Mierzyły się początkowo wrogim wzrokiem, który później został zastąpiony u jednej ciekawością a u drugiej rosnącą paniką. Aiko starała się odwrócić uwagę kobiety od dziecka, któremu ta teraz się przyglądała.
Czuła jak jakaś wielka gula lodu rośnie w jej brzuchu. Było to nieprzyjemne uczucie, połączone z zimnym potem, który oblał ją całą ze strachu oraz z znacznym problemem z oddychaniem. Wszystko to narastało w niej. Paraliżował ją strach, przez co coraz mocniej ściskała dziecko w rękach jakby bojąc się, że zostanie jej ono wyrwane.
Czarnooka przyglądała się jej z czystą ciekawością i czymś jeszcze w oczach. Czymś dobrze ukrytym co siedziało głęboko w niej. Z odrobina szaleństwa? Możliwe. Bardziej jednak jej uwagę pochłonęło dziecko znajdujące się w ramionach Aiko. Jasnowłose maleństwo zdawało się nie przejmować sytuacją i bawiło się kołnierzykiem u szyi kobiety.
Ciemnooka uśmiechnęła się i wyciągnęła mimowolnie rękę w stronę dziecka. Aiko cofnęła się automatycznie. Dłoń kobiety zawisła w powietrzu. Ta patrzyła jedynie jak zahipnotyzowana na dziewczynkę.
- Jaka podobna… - Mruczała pod nosem.
- Odejdź stąd. Nie wiem kim jesteś i czego tu szukasz ale masz odejść stąd natychmiast. – Warknęła Sei ruszając się w końcu z miejsca.
Aiko była zaskoczona. Pierwszy raz słyszała, by ta odezwała się do kogoś w tak niemiły sposób, całkowicie pozbawionym szacunku, zimnym głosem.
To obudziło jej umysł do działania. Rozluźniła uścisk, objęła delikatniej aczkolwiek pewniej dziecko, wyprostowała się i spojrzała dumnie w oczy rywalki.
- Przyszła Pani po cos konkretnego? Jak widzi Pani mam gościa, więc jeśli nie ma pani nic przeciwko chciałabym żeby przyszła Pani kiedy indziej…
- Nie przyszłam do Ciebie Aiko. – Zreflektowała się kobieta. – Przyszłam do niej. – Wskazała palcem dziecko. – Ona jest moja. Oddaj ją.
- Nie wiem o czym mówisz. – Aiko postanowiła porzucić formalności, w końcu i tak nie są w przyjaznych stosunkach. – To nie jest moje dziecko a tym bardziej nie Twoje. To syn mojej zmarłej kuzynki. Nie słyszałaś o tym strasznym wypadku? – Skłamała gładko siwowłosa. - Oh, przepraszam miałaś prawo. W końcu stało się to zaraz po śmierci członków Twojej rodziny…
Aiko celowo nawiązała do tego. Miała nadzieję wytrącić kobietę z równowagi, a wtedy miałaby dowód na jej niepoczytalność. A to równało się z faktem nieprawdziwości jej słów. Jak miała uchodzić wśród ludzi za osobę wiarygodną, skoro nie miała jasnego umysłu?
- Nadal nie mogę pojąc jak to wszystko mogło się stać… Tacy młodzi. I ona! Miała dopiero co urodzić. Biedactwo! Zapewne ich dziecko byłoby teraz w wieku Sore. – kontynuowała, obserwując zmiany zachodzące na twarzy kobiety.
Aiko wiedziała, że okrutnie postępuje. Była jednak bezwzględna gdy czuła się zagrożona.
Mała gaworzyła słodko w jej ramionach. Musiało to tym bardziej podziałać na czarnooką kobietę stojącą teraz w zrezygnowanej pozie.
- Kłamiesz. Wiem, że wszystko to jest kłamstwem. To nie była moja wina…! To ona…! Nie ja…
Przez chwilę Aiko znów zrobiło się żal kobiety, która już do końca swoich dni musiała żyć z poczuciem winy. Obciążona śmiercią nie tylko synowej i wnuczki ale i najukochańszego syna. Zhańbiona i samotna. Aiko była przekonana o tym, że gdyby nie chodziło o Sore, zapewne pomogłaby kobiecie. Odciążyła by ją mówiąc, że jej wnuczka żyje, że to nie jej wina, że nie wszyscy zginęli. Nie czuła się dobrze ze świadomością, jak egoistycznie postąpiła zatrzymując dziecko, które ma własną rodzinę, którego ktoś potrzebuje.
Jednak nie tyle egoizm co serce mówiło, jej że i ona potrzebuje tej małej istotki, że z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia. Albo ona albo ktoś inny będzie cierpieć. Tym razem wolała by był to ktoś inny. Być może to kara od bogów nałożona na dziewczynkę, która miała swym istnieniem przysparzać bólu i cierpienia. Aiko podjęła się jednak życia z nią i nie zamierzała na razie z niej zrezygnować, choćby ta miała w przyszłości ją w jakiś sposób skrzywdzić. Zamierzała przyjąć na siebie karę za swój egoizm i słabość.
- Ona jest moja. Mnie nie oszukasz Aiko... Obserwowałam Cię od dawna. Do tej pory siedziałam cicho, ale dłużej już nie mogę. Jesteś zachłanna i zła! Odebrałaś ludziom coś do czego mieli pełne prawo tylko dlatego, że sama tego chciałaś! – Mówiła szybko, jakby w amoku, niekontrolowana siebie. – Ja wiedziałam! Od początku, wiedziałam, że jakaś część jego nadal istnieje na tym świecie. Nie wiem jak to się stało ale wiedziałam, że ona żyje. A teraz oddaj mi ją. Ona nie należy już dłużej do Ciebie.
- Aiko! – Krzyknęła wystraszona Sei gdy czarnooka ruszyła w ich stronę.
- Nie wtrącaj się… - Ucięła krótko siwowłosa. – Ona była martwa kiedy pierwszy raz trzymałam ją w rękach. Pozwoliliście by spoczęła w zimnym, samotnym grobie! Nie chcieliście jej! Jakim prawem, więc się o nią upominasz?! Ona nie jest już więcej częścią waszej rodziny. Sore jest moją jedyną rodziną. Umarła i powróciła do mnie. Specjalnie dla mnie… Po tym wszystkim nie mogę Ci jej oddać. Nie masz do niej żadnych praw. I nic mnie nie obchodzi to jak potężny jest wasz ród. Mogę sobie być zwykłą nędzarką i burakumin. Co z tego?! Dobrze wiesz, że w tej kwestii prawa ludzkie się nie liczą. Czymże są one dla bogów?!
Aiko wiedziała, że ją poniosło, że będzie później żałować. Powiedziała prawdę. Przyznała się na głos do tego o czym bała się nawet myśleć. Nie obchodziło ją to w tej chwili. Zbyt bardzo bała się o to co może stracić.
- I myślisz, że bogowie wybrali właśnie Ciebie? Niby co jest w Tobie takiego wyjątkowego byś mogła dostąpić łaski ze strony najwyższych?! Jesteś nikim, nawet w ich oczach. Oddaj mi ją. – Warknęła czarnooka zbliżając się jeszcze bardziej.
Aiko cofnęła się mimowolnie. Nagle tuż przed nią wskoczyła Lisica warcząc groźnie w stronę ciemnookiej kobiety. Ta zatrzymała się i spojrzała na zwierzę, później na ruderę za plecami Aiko, na końcu zaś na samą siwowłosą mierząc ją spojrzeniem przepełnionym kpiną.
- Zapchleniec, szopa i żebraczka. Idealne połączenie. Jak masz zamiar ją wychować? Co Ty możesz jej dać? Jesteś nikim, Aiko, po prostu nikim. – Wycedziła przez zaciśnięte zęby. – Pożałujesz jeszcze swej decyzji. Zapamiętaj sobie moje słowa. Ona nigdy nie należała do Ciebie i już niedługo nie będzie należeć wcale.
Po czym obróciła się na piecie i odeszła w stronę lasu. Aiko, Sei i Lisica stały jeszcze chwilę bez ruchu obserwując oddalającą się postać. W końcu Sei podeszła do siwowłosej i objęła ją i dziecko ramieniem.
Aiko miała ochotę krzyczeć i płakać. Przepełniało ją zbyt dużo emocji, ale nie mogła dać im ujścia. Stała jedynie bierna na wszystko co się działo dookoła. W jej głowie kłębiło się za dużo myśli. Miała kłopoty, bez wątpienia duże kłopoty…

Wkrótce Aiko opowiedziała o całym zajściu swej przyjaciółce. Obie rozmyślały nad rozwiązaniem tej sytuacji. Aiko nie sypiała po nocach. Dręczyły ją wyrzuty sumienia i strach przed tym, że kobieta najdzie ją w nocy i zechce zabrać Sore a ona sama straci życie osądzona przez ludzi jako złodziejka. Zarówno ona jak i Midori niczego nie wymyśliły. Z każdym dniem obawa o małą wzrastała. Aiko zaczęła na nowo rozważać dawny plan ucieczki, który teraz wydawał się niezwykle kuszący. 
Jak się domyślasz czytelniku niedługo potem podjęła się realizacji tego planu. Przez kilka dni wraz z Midori i Sei szykowała się na wyprawę swojego życia. Podróż z dzieckiem nie jest jednak łatwą sprawą. Gdy w końcu mogły ruszać minęło trochę czasu. Aiko czuła ulgę przemieszaną ze smutkiem. Tęsknota za domem będzie ogromna, patrząc jednak w ciemne oczy Sore wiedziała, że ma szansę stworzyć coś dobrego, wartego ryzyka.
Wkrótce ruszyły przed siebie. Żebraczka i mała dziewczynka. Wprost w paszczę wielkiego świata shinobich odbudowującego się po dopiero co zakończonej wojnie***. 

~*~*~
*Sore -jap. to, gdy coś nie jest w zasięgu Twoich rąk, coś odległego.
**
 Emi- tzn. "piękna" , -ko używane najczęściej w odniesieniu do dzieci -"piękne dziecko".
***Chodzi o III Wielką Wojnę Shinobich.