Początek. To zawsze stanowiło mój problem. Początki są dla mnie niczym
wędrówka Dantego przez piekło. Kręta i skomplikowana. Od początku zależy
wszystko. Początkiem dla człowieka jest bycie, tak więc zacznijmy od tego, iż
istnieję. Jestem. Właśnie teraz, siedząc na szczycie tej góry, mam czas by
uświadomić to sobie w pełni.
Istnieję.
Jestem tu.
Istnieję.
Jestem tu.
Drogi czytelniku czuj się zaszczycony, bowiem postanowiłam właśnie
teraz w tak wątpliwym dla mnie czasie, wybrać Ciebie i opowiedzieć Ci pewną
historię. Nim umrę, a nastąpi to zapewne niebawem, postaram się przybliżyć Ci
losy pewnej dziewczyny, a przede wszystkim człowieka, jakim była. Gdy tak
siedzę, próbując posklejać ze sobą strzępy wspomnień, zdaje sobie sprawę, że
nikt nigdy nie pomógł tej biednej istocie dowiedzieć się prawdy. Była niczym
towar, przekazywana z rąk do rąk, nie mając początku. O tym jak to się stało,
że została stworzona dowiedziała się już jako dorosła kobieta. I do tamtej też
pory nie starała się poznać prawdy o sobie. Przyzwyczajona do takiego stanu
rzeczy nie pragnęła powrotu do najdalszej przeszłości. Nie uciekała przed nią,
była po prostu zbyt zajęta swą teraźniejszością. Jednakże Ty przyjacielu winien
żeś znać jej historię już od zalążka, od samego źródła nim popłyniesz dalej z
nurtem tej rwącej rzeki. Twoja podróż może zacząć się już tu, jeśli tylko
zdecydujesz się zostać ze mną.
Tak więc, rzecz ta działa się dawno temu w małym kraju na obrzeżu
świata, jak to mawiali pradawni, tam gdzie zaczyna się Gin-Gakure, już tylko
pięć kroków dzieli Cię od czeluści Jigoku*. Zakładali oczywiście, że ziemia
jest płaska, a przepaścią prowadzącą do Jigoku był jedynie głęboki i bardzo
długi kanion wzdłuż którego rozwijała się wioska. Jak to na końcu świata bywa,
w wiosce nie było zbyt bezpiecznie. Szalały tam wiecznie różne żywioły, przez
co niebo przybrało nietypową barwę, było srebrne i skrzyło się przez częste
burze. Żyjący tam ludzie, zajęci ciągłymi walkami z naturą nigdy nie musieli
obawiać się ataku ze strony obcych wiosek. Dlatego też nie rozwinął się tam
zbytni podział na shinobich i zwykłych ludzi. Jedyną rodziną, w której nadal
nauczano podstaw walki był stary ród Hirata. To właśnie oni pełnili funkcję
reprezentatywną tego małego państwa w świecie. Problemem tej rodziny było
jednak przekleństwo. Rzucone zostało dawno temu i mówiło o tym, iż każde
małżeństwo z tego rodu może mieć tylko jedno dziecko, nie mniej ,nie więcej.
Tak więc mężczyźni tej rodziny bardzo dokładnie dobierali przyszłe matki ich
dziecka a każdy ślub, zaręczyny czy też narodziny nowego członka klanu były
rzeczą wyczekiwaną i ważną wśród wszystkich mieszkańców. W wiosce jednak od
dłuższego czasu krążyły plotki o rychłym upadku Hirata. Powodem tego miał być
fakt, że pozostało tylko trzech mężczyzn z klanu, którzy nie mieli jeszcze
dziedzica, w tym dwóch z nich wyruszyło przed kilkoma miesiącami w podróż i jak
do tej pory nie wracali. Ostatni z nich, będący nadzieją dla całej wioski
nazywał się Hattori i wraz ze swoją żoną spodziewał się dziecka. I to tu
właśnie zaczyna się nasza historia naprawdę…
Kuso! Zaklęła w
duchu Aiko, już drugi dzień z rzędu nie udało jej się wyżebrać ani woreczka
ryżu. Wracała właśnie do domu z codziennych łowów, kończąc tym samym swój
rytuał. Dzień w dzień wstawała jak najprędzej i wychodziła ze swej nędznej
chałupy, zabezpieczając dokładnie dobytek. To znaczy chowając w najróżniejsze
miejsca rzeczy, które normalnemu człowiekowi przypominały tylko śmieci. Dla
niej jednak, dla prostej kobiety bez pozycji, zajmującej się żebractwem i
nieczystą robotą były to skarby, których za żadna cenę nie chciała stracić. Po
dokładnych oględzinach ‘domu’, za który robiła jej opuszczona i do połowy
zawalona szopa, ruszała do miasta w poszukiwaniu zajęcia zapewniającego jej
przetrwanie kolejnych dni. Dziś jednak pomimo tak pięknej pogody, co nie jest
często spotykane, udało jej się wyżebrać tylko trochę zgniłych do połowy owoców
oraz butelkę mleka, którą miała zamiar przehandlować. Aiko pomimo, iż była burakumin,
to wśród ludzi uchodziła za kobietę konkretną co przyciągało do niej wielu
klientów. Tego dnia miała przeczucie. Ta pogoda ją niepokoiła, z jednej strony
czuła lekkie podekscytowanie ,a z drugiej przerażenie. Odblokowując drzwi do
chałupy, rozejrzała się dyskretnie ,czy nie jest aby obserwowana i wślizgnęła
się do środka, zatrzaskując spróchniałe deski oraz dociskając je kamieniem.
Odstawiła swój dzisiejszy łup na prowizoryczny stół, składający się z dwóch
kamieni oraz wielkiego kawałka drewna. Zapewne części jakiś starych mosiężnych
drzwi. Usiadła w fotelu i odetchnęła głęboko. Powoli zapadła w drzemkę.
Obudziła się dopiero po południu, gdy do jej uszu dotarł głośny huk.
Wystraszona spojrzała w okno ,za którym szalała burza.
- A jednak… - powiedziała do siebie – dziś się coś wydarzy…
Nie musiała czekać długo. Już po jakimś czasie rozległo się pukanie do
jej domu. Nieufna spojrzała jeszcze raz za okno, po czym wstała i skierowała
się by otworzyć.
- Ktoś ty? – krzyknęła – odejdź, nic tu po Tobie…
- To ja Aiko! Otwórz, jest robota!
Kobieta uchyliła lekko drzwi i nieufnie spojrzała przez szparę, mimo
iż już po głosie rozpoznała, kto jest przybyszem. Spoglądała teraz na
przemoczonego młodego mężczyznę, znała go. Mieli układ. On miał kontakty w
wyższych sferach a ona chętnie odwalała brudną robotę, oboje na tym zarabiali.
On dostawał większość pieniędzy, a ona dzięki większej liczbie klientów
sprowadzanych przez niego mogła przeżyć, a czasem nawet coś odłożyć.
- Kiedy? – Zapytała już cieplejszym tonem.
- Jutro o świcie przy tylnej bramie szpitala. Absolutna dyskrecja.
Klient jest ważny a nawet bardzo ważny, natomiast sprawa delikatna. Chodzi o
dziecko. Nienarodzone.
- Rozumiem. Będę.
Po tych słowach wróciła w głąb pomieszczenia, zabezpieczając drzwi
kamieniem. Usiadła na chwilę i pomyślała. Nie przejmowała się śmiercią.
Przyzwyczaiła się. Jednakże za zwyczaj zajmowała się dyskretnym pochówkiem
zdrajców lub ludzi hańbiących w jakiś inny sposób swe rodziny. Dlaczego więc
dziecko? Nienarodzone.
Porzucając dalsze przemyślenia wstała i zaczęła szykować się do
spoczynku. Była już starszą kobietą, jednakże od małego miała wpojone normy
postępowania. Kobieta z zasadami. Nawet jako człowiek z najniższej warstwy
społecznej nigdy nie pozwoliła sobie na zaniedbanie ich. Była perfekcyjną
higienistką. Przynajmniej w takim zakresie, jakim tylko mogła, była zawsze
czysta. Pewnie dlatego też większość ludzi o pomoc zwracało się do niej,
myśląc, że tak samo jak sobą, zajmie się ich zmarłymi. Zawsze też twierdziła,
że można ufać tylko sobie. I jak do tej pory nie spotkało jej z tego powodu nic
złego.
Kładąc się na swym posłaniu, jeszcze raz w myślach przypominała sobie
kolejne punkty w działaniu w dyskretnych sprawach. Po którymś razie po prostu
zasnęła.
Nigdy nie zastanawiała się nad tym ,dlaczego zawsze budzi się na czas.
Tak jakby miała w sobie wewnętrzny alarm ,niepozwalający jej spać dalej ,gdy
nie powinna. Była mu wdzięczna w wielu sytuacjach. Wstając i w biegu szykując
się do wyjścia pomyślała, że i tym razem nie przyniesie do domu zbyt dużo
jedzenia. Łowy na dziś zostają zawieszone. Zjadła lekko nadgniłego pomidora.
Umyła się w świeżej deszczowej wodzie, zebranej po całej nocy ulew, ubrała
swoje drugie ubranie, te mniej robocze, wzięła dość spory kosz wiklinowy w ręce
i wyszła w stronę miasta, uprzednio zabezpieczając dom. Po drodze udało jej się
nazbierać sporą ilość kwiatów. Włożyła je do kosza i przyspieszyła kroku.
Gdy była już w pobliżu szpitala, szczelniej okryła się płaszczem i
przemknęła w głąb uliczek prowadzących na tyły budynku. Stała przed
pomalowanymi na czerwono drzwiami, czekając na wspólnika. Właśnie przyglądała
się odchodzącej od drzwi farbie w okolicach klamki ,gdy ta poruszyła się i po
chwili w wejściu ukazał się ten sam mężczyzna, co poprzedniego wieczoru u niej.
Gestem ręki zaprosił ją do środka, przyglądając się zawartości koszyka. Aiko
weszła i podążyła korytarzem za nim. Nie rozglądała się, była skupiona i zdeterminowana.
Miała zadanie. I chciała je wykonać jak najlepiej potrafiła.
- To tu. – oznajmił, wskazując drzwi po prawej stronie korytarza.
Ta tylko skinęła i weszła do środka gdzie paliło się wątłe światło
jednej żarówki. W środku była kobieta. Z początku Aiko pomyślała, że być może
matka zmarłego, ale później stwierdziła, że to niedorzeczne. Zapewne była to
pielęgniarka lub ktoś inny z personelu. W tej chwili powinno ją obchodzić tylko
zawiniątko leżące na stole.
Podeszła do niego, odkładając na stół kosz i wyjmując z niego kwiaty
zebrane wcześniej. Spojrzała na ciemno czerwony materiał, w który owinięte było
małe ciałko. Nikt nie spostrzegłby się, że to dziecko, a w dodatku martwe,
wyglądało jak mała poduszka lub kupka materiałów zwiniętych po sobie. Aiko
chwyciła je w dłonie, było lekkie, przerażająco lekkie, w pewnym momencie
poczuła przemożne pragnienie podwinięcia materiału i zajrzenia do środka,
jednakże szybko oddaliła od siebie tę myśl. Ułożyła zawiniątko na dnie koszyka
i delikatnie nakryła je kwiatami. Tak by nikt nie spostrzegł się ,co tak
naprawdę się w nim znajduje. Wścibskich oczu Aiko nienawidziła najbardziej i
żyła w przekonaniu, że nie powinny ją obchodzić rewelacje z życia innych i tego
samego oczekiwała od reszty społeczeństwa. Wiedząc jednak, że to nie możliwe,
starała się nie dać im tematu do Plotek.
Nie będziemy Tobą karmić tych hien, moje biedactwo... pomyślała, podnosząc kosz ze stołu i
wracając na korytarz.
Chłopak nadal na nią czekał, miał przy sobie pieniądze, które zgodzie
z umową miały trafić w jej ręce. Odebrała zapłatę i ruszyła wolnym krokiem do
wyjścia z budynku. Zachowywała się, jakby niosła coś bardzo delikatnego, co
przy odrobinie gwałtowności może się stłuc. Słońce powoli zaczęło przebijać się
przez szare chmury nad miastem, ukazując tym samym charakterystyczny srebrny
nieboskłon.
Swoje kroki skierowała poza miasto, lecz w stronę przeciwną niż jej
dom. Co jakiś czas zerkała to na niebo, to za siebie lub w głąb koszyka, czując
napięcie, które jej towarzyszyło. Im dalej za miasto, tym bardziej zmieniał się
krajobraz przed nią. Po jakimś czasie zaczęło robić się coraz bardziej ponuro,
lekka mgła unosiła się przy ziemi. Aiko pomyślała, że jeszcze trochę a
odetchnie z ulgą. Nawet nie przeliczyła pieniędzy, które dostała za tę robotę.
Była zbyt zestresowana i nie wiedziała z czego to wynika. To nie w jej stylu.
Nie bała się nigdy, a tym razem odczuwała lekki strach, napawała się
przerażeniem za każdym razem , gdy spojrzała w głąb kosza. I co jakiś czas
powracała do niej myśl, która pojawiła się już w szpitalu, by zerknąć na to ,co
ukryte tak dobrze pod ciemnoczerwonym materiałem. Była już blisko celu,
zerknęła więc jeszcze raz na kosz upewniając się, że wszystko w porządku i na
jego dnie spoczywa powód tej wyprawy. I dopiero teraz ogarnęło ją prawdziwe
przerażenie, bowiem materiał poruszył się lekko, na co Aiko zareagowała głośnym
wstrzymaniem powietrza. Przerażona próbowała wmówić sobie, że to pomyłka.
Przyspieszyła kroku powtarzając w myślach, że to przewidzenie i że nie powinna
już więcej zaglądać do koszyka. Jednakże instynkt kazał jej sprawdzić ,czy aby
na pewno wszystko z nią w porządku. Zatrzymała się więc i z determinowana
spojrzała ponownie na czerwony materiał, który o dziwno nie poruszył się nawet
o milimetr. Odetchnęła z ulgą, odstawiła kosz na ziemię i przysiadła na chwilkę,
by złapać równy oddech.
- Jestem za stara na takie numery… - pomyślała - niedługo i mnie będą nieść w tę stronę bo zejdę na zawał mego zmęczonego serca.
- Jestem za stara na takie numery… - pomyślała - niedługo i mnie będą nieść w tę stronę bo zejdę na zawał mego zmęczonego serca.
Chciała dalej ruszyć w drogę, gdy jednak rozproszył ją ptak, a
mianowicie kruk, który przysiadł na rączce od kosza i bezczelnie wgapiał się w
jej osobę. Zdziwiona i zdenerwowana przepłoszyła ptaszysko, chwyciła kosz i
odruchowo, przelotnie sprawdziła jego zawartość. Spośród kwiatów, na czerwonym
materiale odbijała się blado biała rączka. Aiko złapała się za pierś, próbując
uciszyć szalejące serce, jednakże nie była wstanie, gdyż małe paluszki
poruszyły się nieznacznie.
Krzyknęła przerażona.
Odłożyła ponownie kosz, cudem powstrzymując się od gwałtownego odrzucenia go,
odetchnęła i zebrała się w sobie. Rozejrzała się dookoła i chwyciła za róg
materiału odsłaniając to, co znajdowało się na dnie koszyka.
Powtarzała sobie ciągle, że to pomyłka, że w szpitalu musiała zajść jakaś
kosmiczna pomyłka ,lub ona już niedomaga, może za mało dziś zjadła, była prawie
na czczo i dlatego ma jakieś przewidzenia. Jednak para ciemnych oczu
przyglądających się jej ze zdziwieniem nie pozwalała na racjonalne myślenie.
W białej szacie, na dnie kosza leżało dziecko, które patrzyło na nią, poruszało
się i oddychało. Nie było mowy o żadnej pomyłce.
Chciała krzyczeć, wołać o pomoc lub po prostu uciec i zapomnieć o
całym tym przerażającym zdarzeniu.
I wtedy też blade usteczka tej dziwnej istotki roześmiały się w jej
stronę. Był to najprawdziwszy dziecięcy śmiech. Żaden szatański pomiot nie
byłby w stanie tego powtórzyć.
Aiko uklękła załamana przy koszu i włączyła swój mózg na wyższe obroty,
wtłaczając do niego zaistniałą sytuację. Szukała jakiegoś wyjaśnienia.
Rozwiązania, czegokolwiek co pomogłoby jej w tej sytuacji.
Postanowiła, przykryła ponownie dziecko i ruszyła w drogę. Jednak
kompletnie przeciwną.
W końcu dotarła do domu. Zajęło jej to bardzo dużo czasu, postanowiła
bowiem obejść wszystko dookoła, by nie napotkać czasem kogoś znajomego w
centrum wioski.
Po drodze miała czas, by oswoić się z nową sytuacją, jednakże nie była
pewna czy kiedykolwiek jej się to uda. Upewniwszy się, że jest bezpieczna w
swoich kątach, wyjęła zawiniątko z koszyka i przyjrzała mu się dokładnie.
Dziecko oddychało, mrugało, ruszało się, było ciepłe.
Żyło.
Było jednak nienaturalnie blade i miało ciemne niemalże czarne oczy,
które teraz wpatrywały się w nią z zaciekawieniem.
Musiała podjąć bardzo ważną decyzję, teraz jednak potrzebowała odpoczynku.
Rozpaliła ogień i usiadła na stołku dość blisko niego. Za oknem
widziała powoli zbierające się chmury na niebie. Zapowiadała się jeszcze jedna
deszczowa noc. Wstała, szukając po kontach czegoś, co nadawałoby się na
poduszkę dla tej istotki. Kwiaty z kosza wrzuciła do ognia, dno zaś wyłożyła
suchym sianem, którego w szopie miała pod dostatkiem, te zaś okryła materiałem,
który dawniej robił jej za zasłonę do okna. Był jednak już tak dziurawy, że nie
nadawał się do użytku. Przezorna Aiko, odłożyła go, wiedziała bowiem, że w
potrzebie to i nawet kompletnie dziurawy koc wydaje się być dobry. A teraz ten
miał szansę spełnić się w innej roli. Gdy już jako tako zajęła się koszem,
przyszedł czas na to. Przyklękła przy swoim łóżku, za które robiła jej dziwna konstrukcja
z siana i wielu warstw materiału, i przyglądała się uważnie dziecku leżącemu na
nim. ‘To’ leżało dość spokojnie, wydając z siebie cichutkie pomruki i unosząc
co jakiś czas zaciśniętą piąstkę w górę. Aiko wstała i pochyliła się Nad tym.
Teraz wzajemnie się sobie przyglądali. Ciemne oczy i rysy twarzy nic jej nie
mówiły, nie odpowiadały na żadne pytanie, które krążyło jej po głowie. To
ziewnęło przeciągle i wyciągnęło po raz kolejny piąstkę w górę, tym razem
rozwierając swe malutkie paluszki i nieomal muskając kosmyki włosów kobiety.
Ta odsunęła się jak oparzona, po chwili jednak wyciągnęła ręce i wziąwszy
zawiniątko przytuliła je do siebie. Trzymała je tak jakąś chwilę, tuląc do
piersi i kołysząc się na boki. Przysunęła do siebie kosz i ułożyła je w nim.
Poprawiła ciemny materiał okrywający je i oddaliła się w głąb pomieszczenia.
Zasłoniła okna, sprawdzając uprzednio ich szczelność, podeszła do drzwi i
dołożyła jeszcze jedną cegłę. Po czym zaczęła powoli ściągać z siebie ubrania.
Aiko pomimo swego wieku nie była kobietą zaniedbaną i brzydką. Gdyby nie
pozycja społeczna i fakt jak brutalnie została potraktowana przez życie,
zapewne doszłaby gdzieś daleko. Nie tylko ze względu na swój żelazny charakter,
ale również urodę, której jedynie nikłe wspomnienie można teraz ujrzeć. Była
niska i szczupła. Miała długie kościste palce, śniada cerę i duże oczy, ukryte
teraz pomiędzy bruzdami i zmarszczkami. Rozpuściła swoje długie, prawie
całkowicie siwe włosy, doprowadziła je do porządku dzięki wodzie i mieszance ziół.
Obmyła swoje ciało, po czym ubrała się w codzienny strój do spania. Za oknami
już się ściemniało, nie ze względu na późną porę, lecz chmury przysłaniające
Słońce. Tak czy siak Aiko nie miała żadnego zamiaru wybierać się gdzieś dalej,
niż do własnego łóżka. Po drodze sięgnęła tylko po dwa wyglądające na dość
dobrej jakości owoce, które zjadła siedząc już na posłaniu. Koszyk z
zawiniątkiem stał tuż obok, więc wystarczyło tylko się wychylić, by ujrzeć
śpiącą twarz dziecka. Ta jednak przezornie przyłożyła palce do policzka istotki,
by upewnić się, że nadal oddycha.
Przez cały czas nie mogła przestać myśleć nad tym, co się dzieje. Jakim cudem
jest to możliwe? Pytała siebie. Kami sama!
Śpiąca dziecina nie miała nawet pojęcia, jakie szczęście ją spotkało. Każdy
inny zląkłby się i uznał to za pomiot szatański! Gdyby to był ktoś inny,
pewnie już leżało by martwe głęboko w ziemi, a tymczasem wylądowało tu.. w
mojej nędznej chałupie a grób spokojnie stoi pusty... Myślała podziwiając
swą odwagę lub jak też mogło się okazać głupotę.
Nagle poderwała się do pionu i wykrzyknęła :
- Grób! No właśnie! Przecież grób stoi teraz pusty !
Po chwili odetchnęła jednak spokojnie. Grabarz był jej zaprzyjaźniony, znała go
aż za dobrze by wiedzieć, że jest on stary i zapominalski. Pójdzie tam jutro i
coś wykombinuje. Jak na razie musi pomyśleć nad tym, co zrobi dalej z
problemem, który sama ściągnęła sobie na barki.
Tej nocy Aiko długo nie mogła zasnąć.. o dziwo dziecko ani razu nie
przeszkadzało w nocy. Było tak ciche, że kobieta kilka razy zbierała się w
sobie i sprawdzało oddech niemowlęcia. Wkrótce nadeszła kolejna potężna burza,
ale nawet to nie zrobiło wrażenia na śpiącym maluchu.
Nad ranem wstała pełna obaw i niezdecydowania. Rozpaliła na nowo dogasający
ogień, ponieważ pomimo iż burza przeszła już dawno to nadal padał mocny deszcz.
Było chłodno. Gdy tylko kobieta uporządkowała siebie oraz postarała się o
ciepło pomieszczenia, usiadła i wzięła dziecko na ręce. Maleństwo miało
przymrużone oczy i rozchylone usta. W pierwszej chwili pomyślała, że coś jest
nie tak. Nie znała się na dzieciach, sama przecież żadnych nie miała.
Nie wiedziała, co ma dalej zrobić. Zaczynała żałować impulsywnej decyzji. Nie
była na tyle przesądna, by bać się dziecka, była raczej przekonana o jakieś pomyłce,
która zaszła w szpitalu. Ktoś się pomylił i dlatego to biedactwo trafiło teraz
w jej ręce. W dodatku kompletny brak doświadczenia sprawiał, że jeszcze
bardziej była nieprzychylna opcji zatrzymania dziecka, którego szczerze było
jej żal.
Rozmyślania przerwało burczenie jej własnego brzucha. No tak.. nie jadła nic
porządnego od bardzo dawna. Marzył jej się pyszny ciepły obiad. Nie mając
jednak wyjścia sięgnęła jedynie pod stół w poszukiwaniu czegoś w miarę
jadalnego. I wtedy też natknęła się na szklaną butelkę wypełnioną białą cieczą.
Przerażona dopiero teraz połączyła fakty.
Trzymała przecież w rękach ludzką istotę, żywą. Jeśli Aiko była głodna, to te
maleństwo pewnie teraz umierało z głodu. Zapominając kompletnie o swoich
potrzebach, postanowiła skupić się w pełni na swoim nowym, małym problemie.
Karcąc się w myślach za swoją głupotę ,przelewała właśnie mleko do małego
garnuszka ,stojącego nad ogniem. Gdy te zrobiło się ciepłe, ponownie odlała je
delikatnie do szklanej butelki. Nie wiedziała jednak, jak ma ową substancję
dziecku podać. Po krótkim namyśle wpadła na pomysł.
Odcięła kawałek materiału ,którym owinięte było pierwotnie dziecko. Musiał być
to materiał drogi. Gęsto tkany, nie byle jaki. Ciasno przyłożyła go do czubka
butelki a następnie obwiązała dokładnie innym kawałkiem szmatki. Może i nie
było to zbyt wyrafinowane i efektowne ale materiał spełnił swą rolę przepuszczając tylko znikome
ilości cieczy naraz. Dziecko gdy tylko poczuło na wargach ciepło, od razu
zaczęło niecierpliwie chłeptać mleko. Aiko zadowolona z siebie przyglądała się
maleństwu i zastanawiała się dlaczego spotkał je taki los i jak ona sama ma
poradzić sobie z kolejnymi wyzwaniami.
Jakimi wyzwaniami?! Jeszcze nie podjęła w sumie ostatecznej decyzji ,ale przez
jej głowę przewijał się dość dobry ,jak sądziła plan. Na razie jednak musi
załatwić sprawę pogrzebu dziecka.
Gdy te przestało pić, Aiko obejrzała je jeszcze raz dokładnie. Nawet nie znała
płci. Jak miała wdrożyć w życie plan, który powoli zaczęła obmyślać ,nie znając
tak istotnego szczegółu.
Jasne włoski, ciemne oczy i blade ciałko.
Podgrzała pewną ilość wody i wlała do drewnianego wiadra. Wlała do niego swą
mieszankę ziołową i zaczęła obmywać dziecko, które okazało się być dziewczynką.
Aiko przez moment poczuła większą sympatię do niej.
Co dziwne dziecko miało na ramieniu znamię, a może bliznę? Coś na kształt
pęknięcia w skórze, lub głębokiego odcisku niewiadomego kształtu. Nie wyglądało
to jednak zbyt groźnie.
Gdy skończyła wykonywana czynność przez myśl jej przeszło, że wcale nie jest to
aż takie trudne. Chodziła po izbie tuląc to do siebie i mrucząc pod nosem sobie
tylko znane pieśni. Dziecko spało spokojnie.
Zostawiła je w koszu na łóżku. Wychodząc z obawami zamykała drzwi. Nie miała
wyboru. Nie było opcji, by zabrać je ze sobą. Musiała pozałatwiać dużo spraw,
zanim podejmie ostateczna decyzję.
Mżyło, wiał lekki wiatr, kołysał liśćmi drzew, wszędzie panował oględny spokój.
Tym razem Aiko nie zahaczając o miasto, udała się bezpośrednio na cmentarzysko.
Przystanęła na chwilę w miejscu, gdzie poprzedniego dnia zawróciła z obranej
drogi. Gdyby tylko wczoraj nie uległa pokusie wszystko było by teraz w
porządku. Nie musiałaby się martwić niczym. Nie lubiła ,gdy coś komplikowało
jej sprawy. Gdy burzył się ułożony przez nią porządek. Jej plan zawsze musi
udać się do końca. Tym razem jednak jej poukładany świat został naruszony ,przez
co? Przez to, że uległa impulsowi.
Nie myśląc nad tym więcej ,ruszyła w dalszą drogę. Gdy trafiła na wyznaczone
miejsce ,przywitała się z bezzębnym grabarzem. Był bardzo stary, prawie że
głuchy i na dodatek zapominalski. Mieszkał tuż obok cmentarza, czemu Aiko
zawsze się dziwiła, ponieważ sama po prostu by się bała. Powiedziała mu, że ma
do załatwienia pewną sprawę i żeby przyszedł za jakiś czas dokończyć robotę.
Grabarz nie protestował, więc ta ruszyła do wyznaczonego miejsca. Po drodze
mijała jednak dwa świeże doły. Zdziwiło ją to niemiłosiernie, ponieważ nie
doszły ją słuchy o żadnym nagłym zgonie ostatnimi czasy. Do dołu, do którego
dążyła, nie trafiło jednak ciało dziecka a jedynie kilka szmat je
zastępujących. Po skończonym obrzędzie Aiko ruszyła do miasta ,tak jak to
wcześniej zaplanowała.
Bez problemu trafiła do wyznaczonego przez siebie miejsca. Stała przed dość
zniszczonym budynkiem i obserwowała dzieci bawiące się w pobliżu.
-Aiko-san, to Ty? – usłyszała gdzieś z boku. Okręciła głowę ,by zobaczyć
zbliżającą się w jej stronę dość młodą kobietę z rękami pełnymi toreb od
zakupów. – dawno Cię u nas nie było, czy wejdziesz?
Sei była córką właścicielki domu, a także jedynej osoby, która Aiko mogła uznać
za sobie bliską. Co dziwne pomimo, iż dziewczyna była rangą społeczną wyżej od
niej, to zawsze zwracała się do niej z szacunkiem i sympatią. Aiko zawsze ją
lubiła. Pamiętała ją jako dziecko, była grzeczna i poukładana. Teraz jednak
była już dorosłą kobietą, pełną gracji i lekkości.
Skinieniem głowy wskazała na dom. Aiko otworzyła jej furtkę, by ta mogła iść
przodem. Po chwili podbiegły do nich dzieciaki, bawiące się jeszcze chwilę
temu. Posłusznie zabrały od Sei torby z zakupami i popędziły przodem w stronę
domu.
- matka ucieszy się na Twój widok, ostatnio wspominała, że chciała się do
Ciebie wybrać, jednak ma na głowie nowego wychowanka. To śliczne dziecko. Mały
chłopiec, zaledwie roczny.
Mówiła powoli i gładko. Aiko bardzo podobał się sposób, w jaki się wyrażała.
Ponad to zainteresowała się nowym nabytkiem przytułku. Gdy w końcu dostały się
do pomieszczenia mogła się przyjrzeć Midori ,stojącej w oknie z dzieckiem na
rękach. Midori pomimo, że była od Aiko młodsza, wyglądała na tak samo zmęczoną
życiem. Jej jasne włosy upięte były w wysoki kok a jej zgarbiona postawa
dodawała lat. Nie była aż tak szczupła jak Aiko, jednak nie moża jej było
zarzucić zbyt dużo zbędnych kilogramów. Wyglądała na dużo starszą, niż w
rzeczywistości była. Nie miała przecież nawet czterdziestu lat. Ale przez jej
progi przewinęło się już tyle małych kłopotów, że spokojnie mogła uchodzić za
najbardziej doświadczoną osobę w tych sprawach. To dlatego właśnie Aiko
postanowiła przyjść tutaj. Ponad to Midori była jej dobrą znajomą i poniekąd
kochała plotki, które po raz pierwszy mogły się stać dla Aiko pomocne.
- Już myślałam, że umarłaś, tak cicho o Tobie jest ostatnimi czasy.. – zaczęła
kobieta przy oknie.
-Ja również cieszę się, że Cię widzę.
Stały teraz przodem do siebie przyglądając się wzajemnie. Twarz Midori
rozświetlał uśmiech, podała dziecko córce ,by ta się nim zajęła i poprowadziła
gościa do kuchni ,gdzie miały zwyczaj rozmawiać.
-Więc co Cię do mnie sprowadza?
-Nic szczególnego, chciałam po prostu porozmawiać z jedyna rozsądną
osobą, jaką znam.
Aiko wiedziała, jak wkupić się w łaski swojej koleżanki. Midori
uwielbiała czuć się potrzebna, nie bez powodu prowadziła przytułek. Ta tylko
uśmiechnęła się szerzej i wstawiła wodę na herbatę.
- Wyglądasz okropnie. Znów źle sypiasz? Powinnaś znaleźć inne lokum. U
nas również znalazłoby się dla Ciebie miejsce, przecież o tym wiesz.
- Dziękuję, radzę sobie – odparła Aiko, która mimo wszystko była przywiązana do
swojej małej rudery, a teraz tym bardziej nie miałaby szans na przeprowadzkę ,nawet
gdyby tego chciała.
Gdy kobieta podała jej herbatę, ta zachwycała się ciepłem i ogrzewała sobie
palce czekając na potok słów z jej strony. Nie przeliczyła się. Już po chwili
Midori siedziała naprzeciw niej ,opowiadając o najróżniejszych sprawach. Aiko
słuchała cierpliwie ,wyłapując co ciekawe fragmenty. W końcu gdy tamta
skończyła, siwowłosa przyglądała się swojej rozmówczyni, wiedziała, że dopiero
teraz powinna nastawić uszu. Midori miała zwyczaj zostawiać co ciekawsze tematy
na deser. Aiko pochyliła się lekko do przodu, wpatrywała się w błękitne oczy
swej koleżanki.
- Straszne rzeczy się ostatnio dzieją. – wyszeptała Midori wpatrując
się w okno.
Po chwili powtórzyła to jednak głośniej.
- To znaczy? – odpowiedziała Aiko z udawaną obojętnością.
- To takie przykre. Nie możliwe jest, żebyś o tym nie słyszała.
- Wiesz, że nie za często bywam wśród ludzi.
Była to oczywista prawda, więc Midori tylko przytaknęła ,by po chwili,
może z poczucia obowiązku doinformowania koleżanki, zacząć opowiadać.
- Ja wiem moja droga Aiko, że Ciebie takie sprawy nie bardzo ruszają, zajmujesz
się tym na co dzień i dlatego też dziwię się, że o niczym nie słyszałaś. Choć w
sumie to trudno czegokolwiek się dowiedzieć, ponieważ sprawa jest raczej
delikatna i dotyczy jednej z bardziej szanowanych rodzin.
Przerwała na chwilę ,by wziąć łyk herbaty, Aiko musiała nieźle się
natrudzić, by ukryć swe zainteresowanie.
- Kilka dni temu, przynajmniej tak słyszałam – zaczęła ponownie
jasnowłosa – podczas jednej z wielkich burz doszło do wypadku. Znasz przecież
historie rodu Hirata, prawda?
Przytaknęła. Teraz już nie ukrywała swojego zainteresowania.
- Kojarzysz zatem również Hattori’ego wraz z jego żoną?
Znów przytaknięcie.
- Jego żona, Kimiko, była w dość zaawansowanej ciąży. Zawsze uważałam,
że coś z nią nie tak, teraz niestety się to potwierdziło. Kilka dni temu
Hattori wyjechał z miasta, nie na długo, miał tylko pozałatwiać sprawy rodzinne
w sąsiedniej wiosce. Pozostawił więc żonę pod opieką swojej matki. Ta nie
upilnowała synowej, która znana ze swej przewrotnej i żywej natury wybrała się
na spacer nieświadoma zbliżającej się wielkiej burzy. Nie trudno się dziwić,
była nietutejsza, a nasi już od małego uczeni są rozpoznawania oznak
pogodowych. Tak więc z tego co wiem, ją i jej towarzyszkę zastała w połowie
drogi wichura. Szczegółów wypadku nie znam ,ale wiem, że gdy te zawracały
pomimo próśb towarzyszki Kimiko nie chciała się nigdzie zatrzymać i przeczekać.
Z tego co się później stało wnioskuję, że wszystko mogłoby się potoczyć inaczej,
gdyby tylko jej posłuchała. Tak czy siak, biedna Kimiko leży już zapewne w
zimnym grobie i nie dręczą ją wyrzuty sumienia.
- Ale jak to?!
- Tak to. Z naturą nie ma żartów, obie dobrze to wiemy. Nieszczęsna
kobieta wylądowała w samym środku piekła burzowego. Nie miały szans.
Najprawdopodobniej zabiło ją wyładowanie elektryczne, tego nie wiem. Wiem,
jednak, że gdy trafiła do szpitala okazało się, że jest już martwa. Zarówno ona
jak i jej dziecko. Jej towarzyszka cudem ocalała. Nie trzyma się jednak za
dobrze. Ciało Kimiko, co dziwne nie było ani trochę zmienione, może dlatego
medyk z nadzieją wszczął działania ratownicze, nic jednak to nie dało. Kobieta
była martwa. Wszyscy mieli jednak nadzieję, że chociaż cudem dziecko przeżyło.
Tak jednak nie było. Nie wiem ,co się z nim stało. Wiem jedynie, że ojciec
dziecka zjawił się w szpitalu chwilę po całym zajściu i nie chciał nawet na nie
spojrzeć. Był załamany, biedny chłopak. Tak młody i taka strata. Zapewne kazali
je pochować osobno, nie wiem..
- Jakiej płci było dziecko? – zapytała z przejęciem Aiko. Była blada i
równocześnie podniecona, jak w stanie gorączki.
- Nie wiadomo dokładnie, wszyscy mówią, że to chłopiec, ale ja tam nie
jestem pewna, czy to prawda.
Odetchnęła.
- Hattori pewnie ciężko to wszystko przeżywa. – powiedziała Aiko.
- Ojj kochana, widzę, że Ty naprawdę o niczym nie wiesz. Hattori
odpoczywa sobie już w spokoju. Zapewne tuż obok swej wybranki. Nic ich już nie
dręczy.
Widząc zaskoczenie na twarzy przyjaciółki wyjaśniła z uśmiechem.
- To przykre, ale chłopak będąc w tak okropnym stanie psychicznym,
ulżył swoim cierpienia w jedyny nieodwracalny sposób. Jeszcze tej samej nocy
dołączył do żony i dziecka. Znaleziono go nad ranem w jego pokoju. Popełnił
samobójstwo, trzymając w rękach suknie ukochanej. Musiał być to doprawy okropny
widok.
Midori zakończyła swą opowieść i dopiła herbatę. Aiko nie ruszała się
z miejsca przez jakiś czas. Musiała poukładać to wszystko sobie w głowie. Jaką
miała pewność, że to te same dziecko? Nawet jeśli, to jakim cudem przeżyło?
Zabójczy cios dla matki powinien być również zabójczy dla niego. Zresztą, nawet
medyków nie dało się tak oszukać. Kosmiczna pomyłka. Tak sobie powtarzała.
- Midori, czy ciało dziecka nie powinno być w jakiś sposób naznaczone? Przecież
z takiego czegoś nawet jeśli przeżyjesz ,to wychodzisz z trwałymi śladami na
ciele. – zapytała przypominając sobie o bliźnie na ciele dziecka.
- Oh z pewnością został ślad na zwłokach – Aiko skrzywiła się na to
określenie, nie potrafiła myśleć o tym w ten sposób. – Wiem, że Kimiko, pomimo
braku widocznych zmian ciała, miała kilka blizn, między innymi na ramieniu oraz
nogach. O ciele dziecka nie wiem nic. Dziwi mnie jedynie fakt, że nie chcieli
pochować go wraz z rodzicami. Może uznali to za swego rodzaju hańbę ich
podupadającego rodu..
- Zanim pójdę, czy mogę mieć do Ciebie prośbę?
- Oczywiście kochana, proś o co zechcesz.
Aiko wiedziała do kogo się zwrócić, znała Midori i wiedziała, że
pomimo ciekawskiej natury ta nie będzie dociekać, po co prosi o tak nietypowe
dla jej osoby rzeczy. Wyciągnęła listę przygotowaną wcześniej w domu.
- Potrzebuję tego. I kilku rad ,co do opieki nad dziećmi.
Długo zastanawiała się ,czy stać ją na takie ryzyko. Teraz jednak nie
miała już wyboru. Musiała komuś zaufać. Postawiła więc na osobę, którą znała na
tyle dobrze, by wiedzieć, że jej nie wyda. Jej plan o oddaniu lub sprzedaniu
dziecka był w tej chwili niewykonalny.
Postanowiła więc, że je zatrzyma i podejmie się wyzwania rzuconego przez los.
- Czy pytanie, po co Ci butelka dziecięca i inne tego typu rzeczy, ma
jakikolwiek sens? – Zapytała z uśmiechem Midori.
- Nie ma absolutnie żadnego sensu. – Odparła również z uśmiechem.
Gdy teraz wracała do domu niosąc ze sobą torbę z zaopatrzeniem, była
zadowolona z tego co zrobiła. Podjęła wyzwanie. I zaufała drugiej osobie. Teraz
miała jedynie nadzieję, że zarówno jej jak i dziecku nic nie będzie. Z duszą na
ramieniu otworzyła drzwi. Nie wiedziała czego się spodziewać po dzisiaj
usłyszanej historii, ale na pewno nie tego co ujrzała.
Dziecko leżało nadal na łóżku, nadal spało. Nie było jednak w koszu ,tak jak je
pozostawiła i nie było również same. Przy dziecku leżał zwinięty w kłębek lis.
Najprawdziwszy żywy lis, a dokładniej lisica, która teraz wpatrywała się w Aiko
ze skupieniem.
Ta jedynie odetchnęła z ulgą. Każdy inny zląkłby się od razu, jednak
nie ona. Znała to stworzenie. Mogła je nazwać wręcz swym przyjacielem. Aiko
podeszła do niej i ostrożnie pogłaskała po czujnym pyszczku.
- No i co my teraz zrobimy?
~*~*~
*jap. piekło.