"Błogosławione wyspy Japonii!
Gdyby obcy chcieli pojąć
Twoją duszę Yamato, wówczas rzeknij:
Wdychając, wschodzącym słońcem rozjaśnione, powietrze
Kwitnie drzewo wiśni, dzikie i piękne."
Motoori Norinaga

5 marca 2013

Cząstka trzecia. 1/2


Wędrówka Aiko trwała bardzo długi czas, dłuższy niż ta początkowo zakładała. Przemierzała kilometr za kilometrem, rozmyślając i poszukując celu. Z każdą kroplą potu spływającą po jej ciele, z każdym odciskiem na jej starych zmęczonych stopach, z każdym obolałym mięśniem aż w końcu z każdym kolejnym zachodem słońca i nocami w bardziej lub mniej komfortowym miejscu. Dzień za dniem musiała przekonywać siebie o sensie tej wyprawy. Sensie, który spoczywał spokojnie na jej plecach, owinięty w ciepłe koce, schroniony przed światem pod kopułą wiklinowego kosza…


Był to dokładnie pięćdziesiąty dzień ich podróży. Aiko szła powoli przez dość gęsty las, w którym pomimo wczesnej pory dnia panowała kompletna ciemność. Kobieta nie bała się jednak, przyzwyczajona była do takich warunków. Szła powoli nie rozglądając się zbytnio. Sore spała spokojnie, nie musiała się więc na razie martwić grymaszeniem dziecka, ani innymi drobnymi kłopotami z nim związanymi. Potarła o siebie dłonie i schowała je głębiej w rękawach szarego, zniszczonego płaszcza, którym była okryta. W powietrzu unosił się delikatny obłoczek pary wydobywający się z jej ust. Było mokro i zimno a ona szła przez ten las już przez kilka godzin. Nie mogła znaleźć miejsca, w którym dane by było jej odpocząć lub przystanąć na dłuższy czas i spędzić tam dzień. Od kilku godzin krajobraz przed jej oczyma nie zmienił się ani trochę. Wysokie drzewa, nieprzepuszczające prawie wcale światła i kręta, ledwo widoczna ścieżka martwiły kobietę, która za wszelką cenę chciała uniknąć spędzenia dzisiejszej nocy w lesie. Nie był to najlepszy pomysł zważając na Sore. 
Właśnie… Sore. To przecież dla niej Aiko wyruszyła w tak niebezpieczną i ryzykowną podróż. Mała do końca już zostanie nieświadoma przygód jakie spotkały kobietę. Aiko bowiem postanowiła osiedlić się z dala od swej starej wioski. Gdzieś w zacisznym miejscu, gdzie w spokoju będzie mogła zająć się dzieckiem i szczęśliwie wieść życie aż do śmierci.
Na samą myśl o nowym miejscu zamieszkania coś ukuło kobietę w piersi. Wspomnienia związane z jej ruderą i pozostawionym tam życiem były dla niej bolesne. A rozmyślaniu na temat starych spraw zdecydowanie sprzyjała samotna wędrówka przez ciemny las.
Aiko pamięta dokładnie tą noc gdy wyruszyła z wioski. Zanim to jednak nastąpiło, musiała pokonać wiele przeszkód stojących na drodze do nowego życia.
Głównym problemem była lokalizacja starej osady. Wioska ta była nad wyraz specyficzna. Położona na obniżonych terenach, wiecznie zielona, otoczona z każdej strony przez niezniszczalną naturę. Jednym słowem nie do zdobycia. 
Przez co też, trudna do opuszczenia.
Od wschodniej strony wioska otoczona była górami u podnóży których rozciągały się gęste lasy, ciągnące się aż do obrzeży wioski. Góry te, dla obcych były nie do przebycia, jednak miejscowi wiedzieli o istniejących tam tajnych przejściach i przełęczach, dzięki którym można było przedostać się poza granice kraju. 
Tą drogę ucieczki Aiko odrzuciła jednak od razu. Nie była w stanie określić ile zajęłaby jej podróż przez góry. A z zaledwie rocznym dzieckiem wydało się być to czystą głupotą i szaleństwem. Ponad to, Aiko strasznie bała się gór. Jej wewnętrzne lęki nie pozwoliłyby jej myśleć jasno i logicznie a tego potrzebowała najbardziej.
Drugą i ostatnią drogą ucieczki z wioski był od dawna nieużywany most linowy przeprowadzający ludzi na drugą stronę kanionu. Kanion ten oddzielał osadę od reszty świata od strony północnego zachodu. 
Dawniej był to jeden z częstszych szlaków handlowych, teraz stał się jedynie zapomnianym reliktem lat świetności tej małej wioski. 
To Midori zaproponowała taką drogę ucieczki. Dysponowała bowiem wieloma ciekawymi i przydatnymi rzeczami pozostałymi po jej zmarłym mężu. Było on dość bogatym handlarzem więc teraz w rękach Midori spoczywały wszystkie jego rzeczy nabyte podczas długich podróży. Między innymi wiele map. Również ta, na której zakreślony był stary szlak handlowy wiodący przez kanion, oraz wioski leżące na jego drodze. Był to prawdziwy skarb. Mimo iż mapa nie była z pewnością aktualna to Aiko opierała się w głównej mierze na niej tworząc plan swojej ucieczki.
Tak, Aiko zaplanowała wszystko bardzo dokładnie. Nie spodziewała się jednak, że podróż będzie trwała tak długo. Jednym z głównych błędów, które popełniła było nie wzięcie pod uwagę warunków panujących poza granicami jej kraju. W jej wiosce zawsze panowała wiosna, albo raczej wczesna jesień, zważając na częste opady. Teraz wiedziała, że poza jej krajem jesień była już w pełnym rozkwicie. Początkowo nie stanowiło to zbytniego problemu. Teraz jednak gdy zaczęła się chylić ku końcowi, z każdym dniem zimno przenikało ciało kobiety mocniej, a noce spędzone sporadycznie pod gołym niebem stały się bardziej dotkliwsze.
Pocieszała się faktem, że nie ona pierwsza i nie ostatnia dała się zwieść pogodzie. 
Aiko wróciła pamięcią do chwili gdy po raz ostatni opuszczała swój dom. 
Było to w wyjątkowo pogodną noc, na kilka dni przed pierwszymi urodzinami Sore. Kobieta ubrana niezwykle ciepło w asyście Midori przywiązywała do siebie dziwną konstrukcję zbudowaną parę dni wcześniej. Było to połączenie plecaka z nosidełkiem. Aiko ze śmiechem pomyślała, że jej wysłużony wiklinowy kosz znów będzie musiał pełnić nową funkcję. 
Konstrukcję wymyśliła Sei, oderwała i spiłowała rączki od koszyka po to by następnie przywiązać do niego dwie długie szarfy. Miały krzyżować się na piersi kobiety i podtrzymywać całą konstrukcję stabilnie na plecach Aiko. Dodatkowo Sei wpadła na pomysł podwójnego dna. Z niezbyt ciężkiego drewna wycięty został owalny kształt, taki sam jak dno kosza. Był przegrodą dzielącą koszyk na dwie części. Na dnie Aiko mogła ułożyć potrzebne jej rzeczy, takie jak narzędzia, mapy czy tez po prostu ubranie i jedzenie. Po założeniu pokrywy, górna część kosza została wysłana ciepłymi kocami, które miały ocieplać Sore. Sama mała, przy znacznej pomocy Midori została umieszczona na plecach Aiko. Owinięta w chustę, przywiązana do kobiety, nie miała szans się wyślizgnąć, a Aiko była znacznie pewniejsza czując malutki ciężar i ciepło ciała dziecka bezpośrednio przy sobie. Sama kobieta w końcowym efekcie wyglądała dziwacznie, może nawet i komicznie. Po tym jak Sore bezpiecznie została umieszczona w nosidełku na swoim miejscu, na plecy Aiko doszedł jeszcze obciążony różnymi przedmiotami kosz. Aiko wyglądała, jakby miała na plecach wielką skorupę żółwia, lub co najmniej garb. Był to jednak najłatwiejszy sposób na przetransportowanie wszystkiego. Ponadto, kosz zapewniał swego rodzaju ochronę dziecku, które skryte pod nim nie było widoczne dla świata. 
Tak więc gdy tylko Midori przyszykowała przyjaciółkę, okryła ją długim ciepłym płaszczem, obie wyruszyły, żegnając się raz na zawsze z tak kochaną przez Aiko ruderą. 
Pierwsze kroki były dla niej najtrudniejsze. Kosz ciążył jej niezmiernie, szarfy wżynały się w ciało, było jej niewygodnie. Ale nie protestowała. Szła dalej, aż doszły do skraju wioski. Tam miała się rozstać z Midori. 
Aiko nie wiedziała co było dla niej trudniejsze. Zostawić dom, czy zostawić przyjaciół. Midori była jej jedyną bliską osobą. Tworzyła swego rodzaju rodzinę, do której Aiko mogła się zawsze zwrócić. 
Kobieta dobrze pamiętała dzień w którym ich losy się złączyły. 



Aiko nigdy nie zastanawiała się co kierowało nią wtedy, te dwadzieścia lat temu, gdy spotkała na swej drodze jasnowłosa, młodą, piękną dziewczynę. Dziewczynę, która po raz kolejny wpakowała się w kłopoty, co było jej naturalnym darem i która została uratowana przez kompletnie obcą sobie osobę. 
Midori jako młoda panna często wałęsała się tam gdzie nie powinna. Chodziła po lasach, nieraz zapuszczała się nawet w góry. Robiła wiele szalonych i nieprzyzwoitych na tamte czasy rzeczy. Dziewczęta nie powinny zadawać się z chłopcami, dużo starszymi zresztą, nie powinny rozrabiać i robić wielu innych rzeczy, które Midori, nieraz tylko z czystej przekory robiła z radością.
Tego dnia Midori po raz kolejny wybrała się na wyprawę do lasu. Tym razem była jednak sama, a w planach miała podróż w wyżej położone rejony, do miejsca gdzie znajdowały się małe źródełka.
Gdy w końcu tam dotarła i usiadła nad brzegiem jednej z sadzawek zbierając kolorowe kamyczki, nie zdawała sobie sprawy z tego, że jest obserwowana. Naprzeciw dziewczyny, ukryta pośród zieleni siedziała druga dziewczyna. Obserwowała każdy ruch blondynki zupełnie jakby była w jakimś transie.
Aiko w porównaniu z jasnowłosą wyglądała jak żebraczka, którą przecież była. Nic dziwnego, że bała się wyjść z ukrycia. Dziewczyna spłoszyłaby się pewnie. A oglądanie ludzi, którzy według Aiko byli jakby z innego świata, było jedną z ulubionych rozrywek młodej burakumin. Być może siedziałaby tam do końca, lub po prostu odeszła niebawem i ich losy nigdy nie zetknąłby się na dłużej, gdyby nie upór Midori. Dziewczyna uparła się by chwycić jeden z dalej położonych kolorowych kamieni. Wstała więc i ruszyła w kierunku stromej ściany, która z jednej strony otaczała sadzawkę. Jej mokre stopy ślizgały się po kamieniach leżących na drodze. Kilka razy upadła, zdarła kolana i łokcie, ale z uporem brnęła dalej. Nie były to pierwsze zadrapania w jej łobuzerskiej karierze, więc nie przejmowała się nimi zbytnio. Była już w połowie drogi, plecami przylgnęła do mokrej, stromej ściany, stopami badała terytorium. Nie odczuwała strachu. W jej żyłach krążyła adrenalina. Nie była to już wyprawa po jakiś tam kamień, tylko walka z własnym ciałem i jego ograniczeniami. Midori zawsze chciała więcej. Będąc już przy samym końcu drogi, po raz pierwszy opanował ją strach zastępujący podniecenie. Wszystko wydarzyło się zbyt szybko. Dziewczyna nie zdążyła nawet pomyśleć o niczym konkretnym gdy wylądowała w środku źródełka. Z każdej strony zaczęła ogarniać ją przerażająca ciemność, czuła chłód wody na swojej skórze. Zimne dreszcze przechodziły powoli jej ciało, a z każdym panicznym oddechem do jej płuc dostawało się coraz więcej lodowatej cieczy. Powoli opadała na dno. 
A w jej głowie krążyła tylko jedna myśl: Umieram.
Midori tonęła i zapewne zakończyłaby swoje życie w ten piękny dzień, gdyby nie Aiko, która w przypływie odwagi rzuciła się na ratunek dziewczynie. 
Uratowała ją od niechybnej śmierci wyciągając dziewczynę na brzeg. Gdy oddechy obu się wyrównały, jasnowłosa w milczeniu przyglądała się swej wybawicielce. Obie mokre od stóp do głów, blade i wystraszone. Twarz Aiko spłonęła rumieńcem pod wpływem natarczywego spojrzenia dziewczyny. 
- Uratowałaś mnie… – Mruknęła Midori. – Nie znam Cię. Kim jesteś? Co tu robisz? 
Aiko spuściła wzrok. Wystraszona nie potrafiła zdobyć się na odwagę i odpowiedzieć dziewczynie. Zresztą co miała jej powiedzieć? Podglądałam Cię i nie miałam wcale zamiaru Cię ratować. To był impuls. Nawet w myślach dziewczyny brzmiało to niezmiernie głupio. Postanowiła więc milczeć.
Midori zaś nie przestawała się przyglądać ciemnowłosej. Już na pierwszy rzut oka zauważyła, że dziewczyna nie jest z dobrego domu. Była niesamowicie chuda. Miała postrzępione ubranie, które wręcz wisiało na niej, a jej mokre włosy przylegały do jej ciała w nieładzie. Nie były związane. Mimo to, zauważyła w oczach dziewczyny coś, co mówiło o tym, że może jej bezgranicznie zaufać. W jednej chwili podjęła decyzję.
Padła przed dziewczyną na kolana i przykładając czoło do podłoża zaczęła:
- Dziękuję Ci! Jesteś moją bohaterką! To przeznaczenie. Dziękuję bogom, że mogłam spotkać na swej drodze tak odważną osobę jak Ty! Dziękuje o najdroższa! 
Aiko siedziała osłupiała. Z wrażenia aż otwarły jej się usta, ale była w zbyt wielkim szoku by cokolwiek powiedzieć. Czuła, że dziewczyna sobie z niej żartuje. Jakim zrządzeniem losu ktoś taki jak ona klękał i można by rzec całował ziemię w podzięce jej, zwykłej burakumin. To niemożliwe. 
Nagle wezbrał w niej gniew. 
- Nie żartuj sobie ze mnie! Głupia dziewucha! – I wstała gwałtownie, o mało nie przewracając się na śliskiej powierzchni. 
- Oh! To nie tak! Zaczekaj! Przepraszam! Ja nie chciałam! To nie tak... proszę Cię, zaczekaj! Chciałam Ci tylko podziękować. Uratowałaś mnie!
Stały naprzeciw siebie. Kompletne dwa przeciwieństwa. Twarz jasnowłosej rozjaśnił uśmiech. Tak zaraźliwy, że podziałał nawet na pochmurną Aiko. 
- Jestem Midori. 
- A ja Aiko.
Po czym obie podały sobie dłonie. 
- Miło mi Cię poznać Aiko-san. Czy zostaniesz moją przyjaciółką?



I tak to się zaczęło. Dwie nierozważne dziewuchy, razem kroczące po świecie i opiekujące się sobą nawzajem. A teraz miały się rozstać. 
W świetle nocnych gwiazd nie było widać łez spływających po policzku jasnowłosej. Nie było również słychać szalonego bicia serca ciemnowłosej ani jej przerywanego oddechu. Świat pozostawał niemy w obliczu rozpaczy obu kobiet.
Stały naprzeciw siebie. Dwa skrajne przeciwieństwa. 
A między nimi w powietrzu tylko unoszące się słowa przepełnione uczuciami, które nigdy nie zostaną wypowiedziane. 
Aiko wzięła głęboki oddech. Do jej nozdrzy dotarł zapach świeżości. Intensywna woń lęku i przygody. I smutku. 
Niezmiernego smutku, który osadzi się na dnie jej serca i już na zawsze tam pozostanie. Był to ten rodzaj niezniszczalnego uczucia, które pozostaje z człowiekiem do końca jego dni i daje o sobie znać w najtrudniejszych chwilach. 
- To już koniec. – Odezwała się w końcu Midori cichym łamiącym się głosem. 
Obie postanowiły pozostać silne do końca i nie dać się ponieść emocjom, nie było to jednak wcale takie łatwe. 
- Dziękuję Ci Midori, za wszystko – odparła Aiko. 
- Aiko… Niee... Proszę Cię… Nie zapomnij o mnie. Dla mnie to już koniec, ale dla Ciebie to dopiero początek. Przed Tobą długa i trudna droga. Gdybyś kiedykolwiek zwątpiła pamiętaj, że ja... Ja zawsze będę w Ciebie wierzyć! – Zawstydzona i roztrzęsiona spuściła głowę kryjąc łzy.
Aiko raptownie podeszła do jasnowłosej. Złapała ją za podbródek i podniosła jej twarz ku górze by ostatni raz spojrzeć w oczy swej przyjaciółki. Uśmiechnęła się delikatnie na widok mokrych policzków kobiety. Po czym zrobiła coś czego sama się nie spodziewała. Wspięła się na palcach i pocałowała ją w jej blade pomarszczone czoło. Serce Midori na moment się zatrzymało by z powrotem przyspieszyć z podwójną siłą. Czuła, że Aiko uśmiecha się na widok jej zaczerwienionych i nadal mokrych policzków. 
Przez chwilę na nowo widziała przed sobą dwudziestoletnią Aiko, a sama poczuła się jak ta nierozważna dziewczyna, którą zawsze trzeba było ratować.
Jak przez mgłę widziała oddalającą się przyjaciółkę. Do jej uszu dotarł tylko jej cichy śmiech i słowa, które przechowuje w sercu po dziś dzień.
- Nigdy Cię nie zapomnę Midori-chan. Już na zawsze zostaniesz w moim sercu.
Osłupiała patrzyła na kobietę aż ta nie zniknęła jej z oczu. 
Aiko nie wiedziała dlaczego to powiedziała. Impuls. Kuso! 
Szła sama dalej, nie odwracając się za siebie. Gdy tylko dotarła do mostu ogarnęło ją na przemian zdziwienie i przerażenie na tyle duże, że odgoniła do siebie myśli związane z jej przyjaciółką.
Że też wcześniej nie pomyślała o tym, aby sprawdzić jak dokładnie wygląda ten most. Aiko nie mogła wyjść ze zdziwienia, jak to coś mogło stanowić drogę, przez którą musiało się przewinąć tyle towarów! I to z pewnością o wiele cięższych niż sama kobieta z jej ekwipunkiem i dzieckiem.
Stała przed zwykłym linowym mostem. Do tego bardzo starym. Aiko do tej pory myślała, że jest to tylko nazwa mostu, a on sam wykonany jest z jakiegoś solidnego materiału. Jak na razie widywała go tylko na mapie. Wiedziała, że jest bardzo długi, ciągną się przecież, przez cały kanion. W życiu nie pomyślałaby, że jest to po prostu konstrukcja składająca się z trzech grubych lin. Co prawda wzmocnionych po bokach innymi linkami, ale jednak! Przerażenie Aiko sięgnęło zenitu, gdy tylko przypomniała sobie jak stary jest ten most.
- I że niby ja mam po tym przejść?! Już lepszą opcją zaczynają być góry!
Wkurzona niewiadomo na kogo wyciągnęła przed siebie ręce i zbadała strukturę dwóch sznurów, mających służyć jako boki mostu. Wydały się być dość solidne. Spróbowała więc dalej. Postawiła stopę na niewielkim skrawku liny robiącej za podłoże. Również zdała test. 
Aiko cofnęła się kilka kroków po czym zaczęła wyginać ciało pod różnymi kontami oraz machać rękoma. Ktoś obcy mógłby pomyśleć, że uprawia właśnie bardzo dziwny rodzaj gimnastyki. 
Tak w rzeczywistości było. Gdy ciało kobiety rozgrzało się w miarę ta bez zbędnych ceregieli wkroczyła na most. Początkowo szło jej dobrze. Powolnymi, ostrożnymi ruchami brnęła do przodu. Jednak z każdym kolejnym krokiem skrzypienie lin stawało się głośniejsze a dookoła zaczynała się gromadzić coraz gęstsza mgła przysłaniająca światło gwiazd i księżyca. Jedyne światło pozwalające Aiko widzieć cokolwiek. Kobieta zaklęła kilka razy szpetnie. Zrobiła to na tyle głośno, że poczuła jak mała na jej plecach zaczyna się wiercić. Kobieta modliła się w duchu by dziecko nie obudziło się w tym momencie. Tylko tego jej teraz brakowało. Miała nadzieję, że jest już przynajmniej w połowie drogi, ponieważ pozostało jej już tylko polegać na zmyśle dotyku. Czuła się kompletnie ślepa. Mgła otulała jej ciało tak dokładnie i była tak gęsta, że czuła jak skrapla się na jej skórze i włosach. Kobieta wzdrygnęła się na to i powoli parła na przód. Nagle zachwiała się, nogi się pod nią ugięły. W ostatniej chwili przytrzymała się mocniej bocznych lin. Zamrugała oczami, czuła jak stróżka potu spływa jej po skroni. Próbowała uspokoić oddech i czekała aż most przestanie się kołysać. Gdy w końcu osiągnęła spokój, ruszyła dalej. Na jej szczęście mgła zaczynała się rozrzedzać i mogła przyspieszyć. Już po chwili poczuła pod stopami twardy kamienisty grunt. Oddaliła się pospiesznie od mostu i dopiero wtedy pozwoliła sobie na przyklęknięcie. Ogarnęła ją nieopisana rozpacz i strach. Wiedziała, że w końcu to nastąpi, ale nie spodziewała się, że już na samym początku. 
Jestem słaba. 
Łzy popłynęły z jej oczu, zaczynając swą powolną wędrówkę przez policzki i skapując z głuchym pacnięciem z brody na suchą i zimną ziemie. Do jej głowy wdarły się niedawno wypowiedziane przez Midori słowa.
Gdybyś kiedykolwiek zwątpiła pamiętaj, że ja… Ja zawsze będę w Ciebie wierzyć!
Krążyły i krążyły w myślach Aiko jak mantra. 
- Wiedziałaś, że już tu, na początku zwątpię. – Rzuciła w przestrzeń. 
Rozejrzała się dookoła. W ciemności widziała zarys odległego lasu, widziała głazy i pojedyncze drzewa ją otaczające. Krajobraz nie różnił się wcale od tego po drugiej stronie kanionu. 
Aiko podniosła się gwałtownie, poprawiła szarfy na piersi i ruszyła energicznie w stronę lasu. 
- Nie poddam się. Jeszcze nie teraz. – Szepnęła cicho. 
Z wysoko podniesioną głową i delikatnym uśmiechem na ustach szła w kierunku północno-zachodnim*, za nic mając przeciwności losu, które niewątpliwie już na nią czekały.

[Dalsza część -> Tutaj]

Cząstka trzecia. 2/2


Tak też dotrwała aż do teraz. To już pięćdziesiąt dni. W tym czasie zdarzyło się tak wiele, że nie sposób było tego ogarnąć. Aiko obiecała sobie solennie, że kiedyś usiądzie i ze spokojem uporządkuje sobie wszystkie jej przygody. Teraz jednak uśmiechnęła się szczerze otrząsając się z resztek wspomnień. Na horyzoncie ukazało się małe światełko. Promyk szczęścia dający nadzieję.
Siwowłosa przyspieszyła. I już po paru minutach las zaczął się przerzedzać. 
Ulga jaka ogarnęła kobietę była niedopisania. Słońce przebijające się przez korony drzew powoli ogrzewało jej twarz i dłonie wyciągnięte przed siebie. Na chwilę zapomniała nawet o bólu i zmęczeniu. Pozwoliła zatopić się w tej błogiej chwili.
Moment ten nie trwał jednak długo. Został brutalnie przerwany.
Tuż za plecami Aiko, gdzieś w górze rozległ się hałas. Nagły szelest wytrącił kobietę z zamyślenia, przez co na powrót stała się czujną, nieufną kobietą. 
Przyspieszyła. Znienacka przy jej prawym uchu świst przeciął powietrze i tuż przed jej stopami w ziemie wbiła się drewniana strzała. Aiko spojrzała na wystającą z ziemi broń. 
No jeszcze tego mi brakowało! Kuso!
Czujnym wzrokiem badała okolicę, gdy usłyszała kolejny świst powietrza za plecami. Już miała uciec w bok, nagle poczuła jak coś z impetem wbija się jej w plecy. A dokładniej w garb na plecach. 
Jej oczy rozszerzyły się w przerażeniu kiedy do jej uszu dotarł płacz dziecka. Zaczęła miotać się jak szalona próbując zdjąć płaszcz, jednak wbita strzała utrudniała jej zadanie. 
Kolejny pocisk wbił się w ziemie tuż obok klęczącej kobiety. 
- Przestańcie! – Zawyła, rozglądając się rozpaczliwie. – Przestańcie, proszę was! Tu jest dziecko!
Nie spodziewała się jakiegokolwiek odzewu, ten jednak nastąpił zaraz po jej słowach.
Z jednego z wyższych drzew tuż przed nią zeskoczył dość młody mężczyzna. Patrzył z góry na klękającą zrozpaczoną kobietę mierząc w nią krótkim ostrzem. Jego zimny wzrok, postawa i dziwna opaska na ramieniu podpowiadały kobiecie, że jest to shinobi. Do tej pory spotkała na swojej drodze kilku, ale żaden nie był wobec niej tak wrogo nastawiony. 
- Eizo! Dość, wystarczy! – Z za pleców mężczyzny dało się słyszeć karcący, niski głos. 
Aiko spojrzała tam odruchowo modląc się o cud. W ich kierunku podążał dość niskiego wzrostu, starszy mężczyzna. 
- Tak jest mistrzu. – Odezwał się młody, wycofując się i kłaniając starszemu.
Aiko do tej pory nie miała odwagi podnieść się z klęczek czy choćby odrobinę ruszyć, dopiero głośniejszy płacz dziecka wyrwał ją z osłupienia. Przestała zwracać uwagę na stojących przed nią mężczyzn. Zdjęła rękawy płaszcza i z całej siły szarpnęła za materiał. Strzępy szaty opadły bezwiednie na ziemię ukazując dziwną konstrukcję na plecach kobiety. Oddychając szybko, zaczęła rozwiązywać szarfy na piersi. Jedną ręką przytrzymując kosz, drugą puszczając materiał udało jej się delikatnie ułożyć nosidełko na ziemi. 
Była tak zaabsorbowana tym co robi, że nie miała szans zauważyć zmieniającej się mimiki dwóch osobników stojących w pobliżu. Nie obchodziło ją to, że w każdej chwili mogą ją zaatakować a ona nawet nie będzie miała szans się obronić. Teraz najważniejsze było aby dostać się do Sore. 
Ulga wpłynęła na jej twarz gdy ujrzała, że dziecku nic nie jest. Strzała przebiła się przez wiklinę i warstwę drewna ale nie dosięgła dziewczynki. Dziecko musiało się zbudzić przez hałas. 
Aiko wzięła ją w ramiona i przytuliła mocno. Przez chwilę myślała, że coś jej się stało lub co gorsza, że ją straciła. Z dzieckiem w ramionach podniosła wzrok na mężczyzn. Mina młodszego z nich wyrażała niechęć i zdziwienie. Natomiast starszy z nich, gładząc wąsa przyglądał się jej z politowaniem i można by rzec sympatią.
- Barbarzyńcy! – Oburzyła się. – Dlaczego mnie zaatakowaliście! Nie widać, że jestem cywilem?! 
- Niech Pani wybaczy, mój podopieczny wziął panią za potencjalne niebezpieczeństwo…
- Potencjalne niebezpieczeństwo?! A co jest takiego niebezpiecznego w staruszce przechadzającej się po lesie?! Obawiali się panowie, że może kogoś zaatakuję?! Ciekawe jak i czym! Może laską?
- Ależ niech się pani uspokoi! – Rzekł spokojnie wąsaty. – Przecież nic się pani nie stało!
Przez chwilę Aiko myślała, że się przewidziała. Jednak nie! On się nadzwyczajnie w świecie śmiał!
- To oburzające! – Krzyczała potrząsając dzieckiem, które powoli się uspokajało. 
Kobieta w końcu wstała mierząc obu groźnym wzrokiem. Wyrwała strzałę wbitą w jej ekwipunek, notując w myślach, że musi przy najbliższym postoju sprawdzić, czy żadna jego cześć nie ucierpiała. Chwyciła kosz pod ramię, dzielnie prostując załamujące się pod ciężarem nogi i ruszyła przed siebie nie oglądając się na zdziwionych mężczyzn.
- Niech Pani poczeka! – Zawołał za nią wąsaty mężczyzna.
Jednak ta nie zamierzała go posłuchać. Nie chciała mieć z nimi nic do czynienia. Za kilka minut wyjdzie z tego przeklętego lasu i poszuka jakiegoś schronienia w pobliskiej wiosce. Musiała się tam jakaś znajdować, tak wskazywała mapa i Aiko miała ogromną nadzieję, że tym razem się nie myli. 
- Ależ Pani uparta. – Usłyszała nagle tuż obok siebie, przez co podskoczyła wystraszona. – Chciałbym Panią przeprosić za zachowanie swojego ucznia i zaproponować skromną pomoc... – Mówił mężczyzna zupełnie nie zwracając uwagi na zdziwienie i przerażenie Aiko.
- Czy zechce pani się na chwilę zatrzymać i z nami porozmawiać?
Siwowłosa zatrzymała się dla świętego spokoju. Patrzyła wyczekująco na mężczyznę, czując jak bagaż coraz bardziej jej ciąży. 
- Bardzo przepraszamy za ten nagły i niesłuszny atak na pani osobę. Jesteśmy świadomi, jak bardzo mogła Pani i eee Pani dziecko ucierpieć. Chcemy więc w ramach zadośćuczynienia odrobinę Pani pomóc. – Uśmiechnął się radośnie podkręcając wąsa, bardzo z siebie zadowolony. 
Dopiero teraz zauważył jak kobieta kurczowo trzyma swój kosz i jak pot wstępuje jej na czoło, zapewne z wysiłku. 
- Ależ gdzie moje maniery! Eizo pomóż Pani i weź jej bagaż. – Rozkazał tonem nieznoszącym sprzeciwu. 
Młodzieniec posłusznie poczłapał się w stronę Aiko, ta jednak nie zamierzała tak łatwo dać za wygraną. 
- Dziękuję za ofertę, jednak nie skorzystam. 
Po czym ruszyła w dalszą drogę słysząc za sobą zirytowane westchnienie. Szła tak dłuższy czas nie oglądając się za siebie. Jednak wyraźnie słyszała idących za nią mężczyzn, którzy bynajmniej nie kryli się z tym, że podążają za nią krok w krok i rozmawiali w najlepsze. Początkowo nie zwracała na to większej uwagi. Zajęła się uspokajaniem Sore, która teraz gaworzyła jej słodko w ramionach.
Z czasem jednak szepty zaczęły narastać i zirytowana do granic możliwości kobieta w końcu nie wytrzymała. Odwróciła się gwałtownie z zamiarem nawrzeszczenia na mężczyzn. Jakież było jej zdziwienie gdy nie ujrzała nikogo za sobą. Przez chwilę stała osłupiała, aż nie wytrącił jej z tego stanu cichy chichot. Aiko spojrzała w tamtym kierunku. Ponad nią do góry nogami zwisali ci sami mężczyźni. Oboje wgapiali się w nią bezczelnie. Z czego jeden z nich, oczywiście starszy nie mógł się powstrzymać od chichotu na widok jej miny. Zdziwienie Aiko przechodziło powoli w gniew, by po chwili przejść w jeszcze większe zdziwienie. Jakim cudem oni wisieli ot tak sobie do góry nogami?!
Starszy z nich nie wytrzymał długo i zeskoczył po raz kolejny przed kobietę uśmiechając się przyjaźnie.
- To co? Może jednak pomóc? 
Na widok rozszerzonych ze zdziwienia ust Aiko ponownie się zaśmiał.
- Nazywam się Etsuya, a to mój uczeń Eizo. Jesteśmy shinobi z pobliskiej wioski herbaty. – Ukłonił się lekko, to samo zrobił jego uczeń stojąc już razem ze swoim mistrzem na ziemi. – A Pani to..?
- Nazywam się Aiko... – Mruknęła cicho nadal zdziwiona kobieta.
- Miło nam poznać! A to jest...? – wskazał na dziecko. 
Aiko otrząsnęła się szybko. Wróciła czujność. 
- Sore. Jest synem mojej zmarłej córki. – Odparła pewnie. 
Taką właśnie wersję przyjęła oficjalnie. Poza granicami własnej wioski nie musiała obawiać się, że ktoś ją rozpozna. A opieka nad dzieckiem, zmarłej córki była zdecydowanie bardziej przekonująca. Zresztą to jak do tego doszło, to kolejna długa historia, łącząca się z pewną starszą Panią, u której się kiedyś zatrzymała.
- Piękny chłopak, doprawdy. To może ja wezmę… – Wskazał ręką na wiklinowy kosz.
- Powtarzam, że nie potrzebuję pomocy. Jesteście Panowie z wioski herbaty? Możecie mi przynajmniej powiedzieć, jak daleko do najbliższej osady? Podróżuję już dłuższy czas i pragnę się tam zatrzymać. 
- Niech się Pani nie wygłupia. Idziemy w tym samym kierunku, a do wioski jeszcze spory kawałek. No już... niech no pani mi to odda. – Po czym bezceremonialnie wyrwał bagaż ze słabego uścisku Aiko. 
Nie słuchając sprzeciwów ze strony kobiety podał go młodemu, milczącemu do tej pory chłopakowi.
No co za facet! Pomyślała zirytowana Aiko.
Już po chwili szli ramie w ramie w stronę wioski. Zanim tam jednak dotarli, Aiko była zmuszona wysłuchać wielu dziwacznych opowieści i historyjek, które według Pana Etsuyi były niesamowicie zabawne. Nikt nie pytał jej niestety o zdanie. A miałaby na ten temat wiele do powiedzenia. Pod napływem tej paplaniny nawet Sore zdążyła usnąć spokojnie w ramionach swej opiekunki.
Zmęczona kobieta z westchnieniem ulgi przywitała mury wioski. Nie miała siły nawet podziwiać oryginalnej architektury i klimatu wioski. Marzyła tylko o ciepłym posiłku i wygodnym posłaniu. 
- Obawiam się, że o tej porze roku nie znajdzie pani przyzwoitego miejsca na postój. Nie z dzieckiem. – Odezwał się nagle Pan Etsuya. – Jeśli mógłbym, to chciałbym zaproponować pani bezpieczny pobyt w moich skromnych progach. 
Słowa te na powrót ocuciły kobietę. Nie ufała temu mężczyźnie na tyle by ryzykować. Jednak, jeśli ten nie kłamał, to mogła wylądować na dworze dzisiejszej nocy, a tego by chyba nie przeżyła. Po dłuższym namyśle zgodziła się. 
- Ale tylko na jedną noc! – Zastrzegła od razu.
- Oczywiście, jak pani zechce! – Odparł z uśmiechem.
Podążyli więc razem przez wioskę, aż do jej południowego krańca. Droga była długa, a przez zadziwiającą ilość krętych uliczek Aiko poczuła się jeszcze bardziej zmęczona i zagubiona. 
Gdy wreszcie dotarli na miejsce przed jej oczami wyrósł dość okazały, duży dom. Posiadłość wybudowana w klasycznym stylu japońskim, otoczona zewsząd była przez bujną choć zadbaną roślinność, tworzącą harmonijny ogród. Etsuya wprowadził Aiko i swojego ucznia do środka. Dom był pusty, co trochę zdziwiło kobietę. Mężczyzna wyglądał na dość zamożnego, więc nawet przy braku rodziny wydawało jej się logiczne posiadanie swego rodzaju gosposi. Nikogo jednak nie zauważyła w drodze do wyznaczonego jej pokoju. Co więcej jej czujne acz zmęczone oczy zdążyły wypatrzeć pyłki kurzu pokrywające półki a nawet podłogę. Niewątpliwie znaczyło to, że pan domu dawno tu nie zaglądał. Etsuya spostrzegł zdziwioną miną Aiko więc pospieszył z wyjaśnieniami. 
- Nie było mnie w domu od miesiąca, przepraszam za ten bałagan… Zapewniam jednak Aiko, że nie poczujesz z tego powodu, żadnego dyskomfortu. Ulokuję Cię jeśli pozwolisz w zachodnim skrzydle. Jest dość blisko kuchni oraz wyjścia do ogrodu… Powinno Ci się spodobać.
Aiko przytaknęła. Była zmęczona i szczerze nie bardzo obchodziła ją tym momencie topografia tego mieszkania, po co jej to było skoro nazajutrz odejdzie? Nie miała nawet sił zastanawiać się, kiedy oboje stali się na tyle bliscy, żeby mówić do siebie po imieniu. 
Nie zwróciła nawet uwagi na żegnającego i odchodzącego chłopaka. Etsuya zabrał od niego rzeczy Aiko i wskazał kobiecie kierunek drogi. Doszli do pomieszczenia na końcu długiego korytarza. Mężczyzna rozsunął delikatnie drzwi i wpuścił ją przodem. Aiko zawahała się, lecz po chwili przekroczyła próg. Pokój był dość duży, utrzymany w tradycyjnym stylu, nieróżniącym się od reszty domu. To na co siwowłosa zwróciła uwagę było łóżko. Futon złożony schludnie znajdował się naprzeciw drzwi. Tuż obok niego mały stoliczek w kącie pokoju. Kobieta przyglądała się z zaciekawieniem malowidła zdobiącym ściany. Ilustracje przedstawiały tańczące lisy. Przez jej umysł przebiegło wspomnienie pozostawionej Lisicy i coś ukuło ją w piersi. Odwróciła wiec wzrok i teraz wpatrywała się w kres horyzontu widniejącego za oknem.
Etsuya mówił coś do niej, lecz ta nie trudziła się nawet słuchać. Wyłapała pojedyncze słowa takie jak kąpiel, jedzenie czy dziecko i sen. Jej umysł był zmroczony, jej myśli wędrowały daleko. 
Gdy wreszcie się ocknęła mężczyzny już przy niej nie było, a trzymany przez niego kosz stał teraz u jej stóp. Przysiadła na ziemi, Sore nadal spała. Aiko zagapiła się chwilę na jej spokojną twarz. Dziecko nie wyglądało za dobrze, było chudłe, ubranka postrzępione i brudne wisiały na niej bardziej niż zwykle. 
Obie były zmęczone. Mimo to, Aiko wiedziała, że jeszcze nie może zaprzestać podróży. Miała przeczucie, że coś nimi pokieruje i da im znak gdy będą mogły już odpocząć i przystanąć na zawsze. A wtedy kobieta nie miała zamiaru już nigdy wędrować. 
Powolnymi ruchami zaczęła wyjmować swoje rzeczy z kosza i układać je naokoło siebie. 
Stary kompas, mapa, ubrania, nóż, woreczek ryżu, który jak się okazało został przebity strzałą i połowa jego zawartości się wysypała no i sakwa na wodę. Wszystkiego było niewiele. Kobieta spoglądała na to krytycznym wzrokiem dopóki nie wrócił Etsuya. 
-Czy mogę...? – Spytał wskazując na mapę.
Aiko kiwnęła niepewnie.
- Ciekawe… Doprawdy, bardzo ciekawe. Oh! A to! Niesamowite...
Irytowało ją to niezmiernie. Co tez mogło być takiego ciekawego i niezwykłego?! Przecież to tylko zwykła mapa. Nie zamierzała jednak pytać. Mężczyzna zaprzestał po chwili i przeniósł swój wzrok na siedzącą naprzeciw niego kobietę. I tym razem długo się przyglądał. Speszona Aiko spuściła wzrok chociaż wiedziała, że nie powinna czuć się zawstydzona. Przecież to nie ona wpatrywała się w niego przenikliwie. Przez to spojrzenie czuła się słaba i jakby odkryta. Miała dziwne wrażenie, że mężczyzna wszystko o niej wie. Nie podobało jej się to.
- Chodź. Naszykowałem kąpiel. – Rzekł cicho, po czym ruszył w kierunku drzwi, nie oglądając się za siebie.
Zawahała się lecz po chwili ruszyła w ślad za nim z Sore w ramionach. 
No cóż będzie zmuszona obudzić małą...
Etsuya przeprowadził ją przez prawie cały dom by dotrzeć do łazienki. Przez chwilę Aiko miała wrażenie, że świat wokół niej się kręci. Wszystko w tym pomieszczeniu było tak inne, tak dziwne i po prostu okrągłe.  Półki, okna a nawet detale pokrywające ściany. Po środku stała również okrągła, drewniana wanna wpuszczona nisko w podłogę. Mężczyzna wskazał jej gdzie co jest, po czym ulotnił się szybko by jej nie przeszkadzać. Na widok jej miny nie mógł się jednak powstrzymać od szerokiego uśmiechu i podkręcenia wąsa z zadowoleniem.
Aiko obeszła wannę dookoła błądząc opuszkami palców po powierzchni wody.
Mokrymi palcami dotknęła nosa dziewczynki i gładziła jej policzki pieszczotliwym gestem. Mała zaczynała się przebudzać, co było na rękę kobiecie. Usadziła ją na stosie ręczników tuż przy wannie po czym zajęła się sobą, mając dziecko cały czas na oku. 
Po bardzo długiej kąpieli czuła się jak nowo narodzona. Teraz wiedziała jak bardzo potrzebowała zatrzymać się gdzieś w cywilizowanym miejscu. 
Gdy opuściła to magiczne pomieszczenie udała się w raz z Sore w stronę kuchni. Kierowała się instrukcjami Etsuyi ale mimo to zbłądziła kilka razy po drodze. 
 Mężczyzna siedział już przy stole czekając na nie. Wpatrywał się w ścianę nieruchomym wzrokiem, Aiko miała wrażenie, że ten stara się wtopić w otoczenie.
Chrząknęła oznajmiając swoją obecność. Ten spojrzał na nią i zaprosił gestem ręki do siebie. 
Zapach gotowanych jarzyn dotarł do nosa siwowłosej przypominając o głodzie jaki czuła. Nim zaczęli jeść Etsuya pomodlił się krótko. Mimo pragnienia jakie dręczyło Aiko, ta wpierw zajęła się dziewczynką. Usadziła ją sobie na kolanach i próbowała w nią wmusić jak najwięcej ciepłego posiłku. Gdy mała widocznie już objedzona zaczęła grymasić, dopiero wtedy pozwoliła sobie na skromny poczęstunek. 
Etsuya obserwował to wszystko z boku zamyślając się. Kobieta go intrygowała. Uważał, że to niecodzienne spotykać samotną, już trochę starszą panią z dzieckiem, podróżująca widocznie od dłuższego czasu. Zwłaszcza w tak niebezpiecznych czasach. Mimo zakończenia wojny, wciąż było słychać wieści o częstych napadach i mordach, zwłaszcza na cywilach.
Oboje po krótkiej chwili rozeszli się w poszukiwaniu własnych zajęć. Prawie nie rozmawiali ze sobą, nie czuli takiej potrzeby, zresztą zarówno on jak i ona byli niesamowicie zmęczeni. 
Aiko czuła się niesłychanie dobrze. Jej mięśnie odpoczęły dzięki długiej kąpieli, a ciepło rozchodzące się w brzuchu po smacznym posiłku, dawało uczucie senności. Gdy tylko dotarła do „swojego” pokoju rozłożyła futon i ułożyła się na nim wraz z Sore. Dziewczynka bawiła się jej włosami leżąc grzecznie obok. Aiko obserwowała jej ruchy. Patrzyła w jej ciemne oczy i powoli zasypiała.
Gdy ponownie uchyliła swe powieki był już ranek, a ona czuła, że mogłaby tak spać wiecznie. Już miała ponownie oddać się w objęcia morfeusza gdy spostrzegła brak bardzo ważnego elementu. 
Wystraszona podniosła się nagle i rozejrzała. 
Nigdzie nie było widać Sore.
Z trzaskiem otworzyła drzwi. W myślach przeklinała siebie i obcych nieznajomych proponujących nocleg. Miotała się po domu w poszukiwaniu dziecka lub właściciela posiadłości.
Znalazła obie zguby. Początkowo zauważyła tylko Etsuyę odwróconego do niej tyłem. Mężczyzna siedziała ganku ogrodu. Wydawał się być zamyślony i zapatrzony w spadające, smagane jesiennym wiatrem liście. Kiedy Aiko miała już podejść do niego i rzucić jakiś niewybredny komentarz spostrzegła na jego kolanach owiniętą w kocyk bawiącą się czymś dziewczynkę.
Na ten widok przystanęła chwilę i wpatrywała się jak urzeczona w ten obrazek. Zreflektowała się jednak szybko i podeszła do mężczyzny siadając obok niego.
Spokój na jego twarzy nie pozwalał jej się gniewać. Aiko westchnęła głęboko zamykając na chwilę oczy. 
Wdychała jesienne powietrze i czuła się już spokojna i dziwnie bezpieczna.
Nie rozumiała tego, ale nie przeszkadzało jej to. 
Wpatrywali się razem w liście wirujące na wietrze.
- Zostanę jeszcze tylko jeden dzień.
Ten tylko uśmiechnął się do siebie, delikatnie jej przytakując.

Aiko zatrzymała się u tego mężczyzny na dłużej. Znacznie dłużej niż sama chciała. Okazał się on jednak godnym zaufania, ekscentrycznym i przez to dość specyficznym człowiekiem. Aiko zawdzięcza mu naukę wielu pożytecznych rzeczy i ochronę, podczas gdy na zewnątrz szalała ostra zima. Kobieta czuła się tam dobrze i miała okazję zebrać siły przed kolejną wędrówką oraz przyjrzeć się zjawisku, które ostatnimi czasy zauważyła u swej podopiecznej. A wszystko zaczęło się w dniu jej pierwszych urodzin. Wtedy jednak Aiko nie brała tego na poważnie. Być może zostałoby tak do końca gdyby nie powtarzało się to coraz częściej. Przez co zaczęła wpadać w panikę przerażona tym co działo się z Sore. Między innymi przez to opuściła wioskę Herbaty. Bała się, że ktokolwiek mógłby zauważyć dziwne zachowanie dziecka. Tak więc niebawem ruszyły w dalszą podróż, obie kompletnie odmienione.

*Kierunek północno-zachodni - jest to kierunek według Japończyków przynoszący pecha.

22 stycznia 2013

Cząstka druga.



Nasza opowieść skończyła się na osobie żebraczki Aiko i jej małym problemie. Sore* bo tak nazwała dziecko, nadal była małym niemowlęciem gdy Aiko postanowiła o jednej z ważniejszych decyzji w ich życiu. Kobieta podjęła wielki trud ukrywania jej istnienia. Jedynymi osobami, które wiedziały o tym, że dziecko żyję była Midori i jej córka. Towarzyszką Aiko była również lisica, która mimo iż nie była zbyt pomocna, to często stała na straży dziecka. 
Gdy po raz pierwszy Midori odwiedziła ruderę swej przyjaciółki nie była w stanie nie uledz wrażeniu, iż chata zaraz po jej wejściu zawali się. Gdy wspomniała o tym kobiecie ta jedynie odfuknęła ją i kazała pomóc przy pracy którą wykonywała…

Midori i Aiko już kilka godzin trudziły się z przenoszeniem ciężkich drewnianych płyt i innego typu materiałów, które kiedyś były częścią wyposażenia rudery. Teraz jednak ku ubolewaniu jednej z kobiet miał nastać w chałupie nowy porządek. Jasnowłosa postarała się o to by jej przyjaciółka nie tyle dla siebie ale dla jej małej wychowanki zmieniła choć trochę wnętrze lokum na wygodniejsze. Teraz razem z Aiko zbijały coś na kształt prowizorycznego krzesła, które po ustawieniu na nim wiklinowego kosza miało robić za łóżeczko. Midori uparła się również, by wyrzucić z szopy większość znajdującego się tam siana i ustawić je pod dachem z boku. Aiko zgodziła się na to, ponieważ była pewna, że teraz będzie potrzebować znacznie większej przestrzeni niż dotychczas. Nie zgodziła się jednak na wyrzucenie z domu ‘dzikiego zwierza’ jak go określała jej przyjaciółka. Midori przegrała tę walkę, pokonana argumentem, że był on tam dużo wcześniej od dziecka i za nic Aiko nie da rady się go pozbyć nawet gdyby tego chciała. Była to szczera prawda, Aiko wiele razy próbowała pozbyć się lisa, jednak ten uparcie powracał. Początkowo przesiadywał przed ruderą, później jednak zaczął przemykać do środka i biedna kobieta poddała się po jakimś czasie, wiedząc, że i tak nic z tego nie będzie. Ponadto zdążyła się już przyzwyczaić do zwierzęcia. Lisica była bardzo łagodna i często bywała jedynym towarzystwem Aiko, za co ta była jej wdzięczna.
- To co? Na dziś koniec? – zapytała Midori rozglądając się po pomieszczeniu.
- Na to wygląda.
- Gdzie jest skarbeczek?
Aiko skrzywiła się na to określenie. Midori zawsze pieszczotliwie nazywała dzieci, co było kompletnie niezrozumiałe dla takiej kobiety jak ona. Nie zwracała jej jednak uwagi, gdyż była niesamowicie wdzięczna jasnowłosej. Wskazała tylko kąt, w którym stał koszyk.
Co dziwne, Aiko nie wyobrażała sobie położenia dziecka gdzie indziej niż w tym starym wiklinowym koszu. Tak jakby od początku miał być dla niego przeznaczony.
Midori sięgnęła po niego i postawiła go na nowo zbitej konstrukcji. Po czym wyjęła skarbeczek tuląc go do siebie. Aiko zazdrościła jej poniekąd instynktu macierzyńskiego. Sama potrafiła się tylko nieraz zdobyć na jakiekolwiek oznaki czułości wobec dziecka. I ciągle próbowała nie dopuszczać do siebie tak niedorzecznych myśl jak przywiązanie do niego.
- Jak się czujemy moje kochanie? – zwróciła się do dziecka z promiennym uśmiechem na ustach Midori. – Więc jak ją nazwiemy?
Aiko westchnęła. To pytanie skierowane tym razem do niej pojawiało się ostatnimi czasy bardzo często na ustach jej przyjaciółki. Jasnowłosa nie mogła lub też po prostu nie chciała przyjąć do wiadomości tego, że jej koleżanka postanowiła tak a nie inaczej nazwać dziecko.
- Już Ci mówiłam, że ona ma już imię.
- Co to za imię… tak to możesz ewentualnie nazwać tego tu zwierza. – skrzywiła się skinieniem głowy wskazując na Lisa siedzącego w drzwiach i obserwującego całą sytuację.
Lis poruszył się nieznacznie. Aiko wiele razy miewała wrażenie, że ten rozumie o czym jest mowa. To było dziwne i zastanawiające, ale przecież był to tylko zwykły lis.
Nie żaden magiczny jak z legend, tylko zwykły sierściuch z lasu, któremu ewidentnie znudziło się mieszkanie pośród innych zwierząt.
Często też zastanawiała się, czy jej koleżanka nie jest zbyt bojaźliwa wobec tego biednego zwierzaka. Midori nie bała się przecież zwierząt, a do lisicy podchodziła z dziwnym, nawet podejrzanym dystansem. Być może spowodowany był zbytnią przesądnością jasnowłosej.
Przyjaciółki miały bardzo odmienny pogląd na takie sprawy. Kiedy Midori doszukiwała się w lisie jakichkolwiek dziwnych cech, Aiko widziała jedynie rudą kupkę sierści. Lisica według Aiko, nie różniła się zbytnio od normalnego psa przybłędy. - Może Emiko**? Jesteś taka piękna, masz czarujący uśmiech księżniczko! – Midori zdawała się nie zauważać spojrzenia posyłanego jej przez Aiko.
- Midori… - zaczęła Aiko.
Jednak nie dane jej było skończyć ponieważ uwagę obu kobiet zwrócił pomruk Lisicy stojącej w drzwiach chałupy. Aiko wyjrzała na zewnątrz i gestem ręki uciszyła zwierze. Od strony miasta, przez łąki przedzierała się ciemnowłosa postać w jasnej sukience.
- Sei tu idzie. – Oznajmiła Aiko.
- Najwyższy czas. I tak jej to długo zajęło. Głupia dziewucha. Nie wiem co się z nią ostatnimi czasy dzieje. Jest strasznie roztargniona, ciągle błądzi myślami gdzieś daleko…
- Młodość. – odparła – Nie pamiętasz jaka sama byłaś w jej wieku?
Midori uśmiechnęła się nieznacznie jakby wspomnienie tamtych chwil przeszło jej właśnie przed oczami.
- Ależ kochana ! My byłyśmy kompletnie inne! Byłyśmy rozsądne i odpowiedzialne, no przynajmniej ja…
- Nie wątpię.
Obie roześmiały się szczerze na wspomnienia młodzieńczych lat. Aiko obserwowała zbliżającą się dziewczynę, Midori zaś krążyła z dzieckiem w ramionach po chałupie udając, że tańczy. Sei była już blisko. Nie była jednak sama jak zauważyła kobieta. W rękach niosła dziecko. Jednego z wychowanków przytułku zapewne.
Aiko wyszła jej na drogę, chcąc jej pomóc, dziewczyna bowiem była obładowana najróżniejszymi rzeczami. Midori nadal zachwycała się małą dziewczynką, której śmiech roznosił się echem po okolicy. Aiko uwielbiała ten dźwięk, mimo, że nigdy się do tego nie przyznawała. Tak wiele zmieniło się w jej życiu odkąd ta mała istotka została oficjalną mieszkanką jej rudery.
- Na reszcie jesteś – zaczęła jasnowłosa do swojej córki, która wkroczyła do środka chałupy – Jest i mój książę!
Ze śmiechem zwróciła się do chłopca będącego w ramionach jej córki.
Aiko stała w progu obserwując obie kobiety. Patrząc na nie stąd miała okazję dostrzec w pełni jak bardzo się od siebie różniły. Sei była piękna młodą kobietą, która prawie w niczym nie przypominała matki. Przynajmniej nie z wyglądu. Aiko zaryzykowałaby stwierdzeniem, że Sei wygląda jak ona niegdyś, gdy była w jej wieku. Z pewnością mogłyby uchodzić za rodzinę. Miała długie ciemne włosy. Proste i rozpuszczone. Była wyższa od Midori. Miała smuklejszą twarz i bledszą cerę. Była kobietą, której urodę można by było określić jako klasyczne piękno. Średniego wzrostu, szczupła i powabna, miała to coś co w jej matce już dawno przeminęło. Jej wąskie, czerwone usta, śmiały się wraz z jej pięknymi oczyma. Oczy. Takie same jak oczy Midori. U obu były tak samo żywe, mimo upływu lat w Midori nigdy nie gasło życie. Ta iskra była zaraźliwa. A ich błękit sprawiał, że człowiek czuł się spokojny i bezpieczny. Tak inne a tak podobne, obie tak samo oddziaływały na ludzi.
Aiko westchnęła.
- Aiko-san, mam dla Ciebie kilka rzeczy. I dla małej też… ale zaraz, niech no tylko się rozejrzę, jak tu pięknie! – Dziewczyna obróciła się dookoła podziwiając zmiany jakie zaszły w pomieszczeniu.
Według Aiko określenie pięknie było grubo przesadzone, ale jednak musiała się zgodzić, że wiele się zmieniło. W duchu przyznawała również rację przyjaciółce w związku z wygodą nowego życia. Prze ten miesiąc razem z Midori dokonały przewrotu w jej lokum i nie spodziewała się, że tak szybko przyzwyczai się do przeprowadzonych zmian. Teraz Rudera prezentowała się o wiele lepiej. Razem z Jasnowłosą wymieniły i pomalowały drzwi, które teraz są zielone, również zajęły się oknami oraz podłogą. Odnowiony został również stół i inne meble. Półki zapełnione były teraz najróżniejszymi przedmiotami, niekoniecznie Aiko potrzebnymi. Jedyne czego kobieta nie pozwoliła tknąć było jej łóżko. Midori nie nalegała. Końcowym efektem jest wyraźne poczucie ciepła i bezpieczeństwa, czyli to na czym tak bardzo zależało Midori.
- Przyniosłam to o co prosiłaś, Mamo. Długo szukałam czegoś odpowiedniego, ale myślę, że będą idealne. – Mówiąc to Sei odłożyła chłopca na łóżko i sięgnęła do jednej z toreb stojących teraz na stole.
Wyjęła z niej niewielkiej wielkości pakunek, owinięty szarym papierem. Midori podała dziecko Aiko i zabrała paczuszkę z rąk córki. Po czym zaczęła ją rozwijać.
- Jesteś tego pewna Aiko? – spytała cicho nie patrząc na przyjaciółkę.
- Tak. – odparła pewnie – Dobrze wiesz, że to konieczne posunięcie.
Midori wiedziała, że jej przyjaciółka ma słuszność podejmując taka a nie inna decyzję. Jednak nie mogła powstrzymać się od myśli, że bardzo skrzywdzą dziewczynkę podejmując ją.
Sama Aiko nie była do końca przekonana co do pomysłu jakiego się podjęła. Miała zamiar zamienić piękne koronkowe, zwiewne sukienki dziewczynki, które rzecz jasna dostała od Midori, na chłopięce ubranka. Zmieniając tym samym zarówno wygląd jak i osobowość dziecka, które już do końca pobytu w tej wiosce miało uchodzić za osieroconego syna jej kuzynki, rzecz jasna nieistniejącego naprawdę.
Aiko nigdy nie zdecydowałaby się na to gdyby nie to jak trudno jej było ukrywać istnienie dziecka. Minął dopiero miesiąc a ludzie już zaczęli gadać. Nigdy wcześniej bowiem nie widzieli Aiko tak rzadko na targu, oraz nigdy wcześniej tak często nie odmawiała wykonania pracy.
Gdyby jednak chodziło tylko o opinię ludzi, Aiko byłaby w stanie to znieść. Zawsze mogła tłumaczyć się złym stanem zdrowia. Nie była przecież taka młoda.
Jednak nie mogła przecież ukrywać dziecka w nieskończoność. Kiedyś Sore przecież dorośnie, jak będzie miała wtedy wytłumaczyć to ludziom i jej samej?
Na podjęciu tej decyzji zaważyło głównie jedno wydarzenie z przed kilku dni, które do dziś Aiko namiętnie rozpamiętuje.

Wszystko miało miejsce pewnego popołudnia, gdy Aiko zostawiła Sore u Midori i udała się do zleceniodawcy. Wszystko załatwiła szybko i sprawnie jak miała w zwyczaju. W drodze powrotnej została jednak zatrzymana przez pewną kobietę. Aiko nie wiedziała kim owa postać w czerwonym płaszczu była i jakim prawem śmiała zatrzymywać ją w czasie gdy ta, tak bardzo się spieszyła. Ostatnimi czasy Aiko wciąż się spieszyła. Nieraz nachodziła ją czarna myśl, o tym by zbuntować się i przestać podporządkowywać życie tej małej istotce. Nie miała jednak serca ani zbytniego wyboru, wiec odganiała od siebie ten pomysł.
Kobieta, jak się później okazało była z rodu Hirata. Informacja ta niezwykle przeraziła Aiko. Niestety słusznie. Gdy tylko ta się odezwała, siwowłosa wiedziała już, że ma kłopoty. Czujnie czekała aż kobieta przestanie opowiadać historię jej zmarłego syna i synowej, którą z resztą Aiko już znała.
Przez jej myśli przechodziły wciąż te same pytania pełne niedowierzania. Czy ona wie? Czy to możliwe by wiedziała, by znała prawdę o dziecku? Czy będzie chciała je zabrać?
Myśli te napawały ją strachem. Nie wyobrażała sobie mimo wszystko oddania dziecka. Zastanawiała się również jaka kara mogłaby ją spotkać, za to, że je przygarnęła? Przecież w oczach ludzi wyglądało to na zwykłe porwanie, kradzież. Aiko była nikim. W hierarchii społecznej była najniżej i nie miała szans bronić się przed mimo wszystko tak szanowanym i potężnym rodem jakim była rodzina Hirata.
Jedynym rozwiązaniem, które nasuwało jej się na myśl była ucieczka. Ale jak miała zostawić za sobą to wszystko tylko dla jednej istoty? Jak miała poświęcić życie dla czegoś co nie jest jej? Dla czegoś, czemu być może byłoby lepiej bez niej?
Odganiała od siebie te myśli, nie znała przecież prawdziwego powodu osoby stojącej przed nią.
Początkowo mogło się wydawać, że jest to zwykła niezobowiązująca pogawędka dwóch pań, jednakże gdy tylko padło to pytanie z ust kobiety, Aiko nie miała już wątpliwości.
- Gdzie ona jest? – Spojrzenie ciemnych oczu przeszywało siwowłosą na wskroś.
Zbyt zszokowana i wystraszona nie była w stanie zdobyć się na żadną odpowiedź.
- Co z nią zrobiłaś? Wiem, że to Ty się nią miałaś zająć. Gdzie więc ona jest?
- Przepraszam… ale nie mam pojęcia o czym Pani mówi. – Odparła w końcu Aiko nabierając odwagi.
- Mówię o mojej wnuczce. Jesteś Aiko z wschodnich obrzeży wioski, tuż przy lesie, prawda? – cała odwaga siwowłosej prysła jak bańka mydlana w tym jednym momencie.
Górę wzięło przerażenie. Kobieta spięła się cała i cofnęła o krok. Świadomość tego, że owa postać wie o niej tak dużo sprawiła, że Aiko poczuła jak stabilny grunt, który budowała przez ten niecały miesiąc nagle się posypał.
- Nie wiem o co Pani chodzi. Nie zrobiłam nic złego.
- Więc jednak to Ty. – uśmiechnęła się triumfalnie czarnooka. – Miałaś zająć się pochówkiem dziecka mojego syna. Było to niecały miesiąc temu. Pytam się więc gdzie ona jest?
Chodzi jej o grób? Przez chwilę Aiko myślała, że będzie mogła wybrnąć z tej sytuacji bez większego szwanku. Nie było jej to jednak dane.
- Przykro mi, nadal nie wiem o czym Pani mówi. Zapewne chodzi Pani o jedno ze zleceń. Niestety, nawet gdybym chciała pomóc to naprawdę nie jestem w stanie. Jeśli chodzi pani o miejsce pochówku proszę zapytać grabarza, on powinien wszystko Pani wyjaśnić. Ja niestety nie pamiętam wszystkich moich zleceń. A teraz chciałabym się już pożegnać, ponieważ bardzo się spieszę…
- Z całym szacunkiem, ale miałam wątpliwą przyjemność rozmawiać z grabarzem. Zaprowadził mnie do miejsca gdzie powinno spoczywać ciało mojej wnuczki. Za pieniężną namową udało mi się go przekonać do odkopania grobu…
Oczy Aiko rozszerzyły się w zdumieniu. Strach powrócił. Myślała nad tym jak chora musi być kobieta stojąca przed nią i co nią kieruje, że jest w stanie posunąć się do bezczeszczenia zwłok i zakłócania spokoju zmarłym. Niedawno słyszała pogłoski o niej, o tym, że po śmierci syna załamała się i kompletnie oszalała, nie wierzyła w nie ani trochę, aż do teraz.
Miała przed sobą obraz kobiety zdesperowanej i zrozpaczonej. Nawet twarde serce Aiko ukuło coś na kształt współczucia gdy patrzyła w te zdeterminowane i pełne pasji czarne oczy rozmówczyni. Jednak strach był silniejszy od empatii wobec drugiej istoty ludzkiej.
Jeśli grób został odkopany to równoznacznym było, że tajemnica jaką skrywał ujrzała światło dzienne. Taki obrót sprawy nie wróżył dobrze biednej, siwowłosej żebraczce.
Jej twarz przybrała obojętny wyraz. Czekała cierpliwie na to co miało nastąpić.
- Nie muszę Ci tłumaczyć co ujrzałam w rozkopanym grobie. Rozumiesz już zapewne skąd moje pytanie. Więc droga Aiko, gdzie ją ukryłaś? Sprzedałaś?! Gdzie ona jest?! Gdzie jest moje maleństwo…
Obłąkany wzrok błądził po twarzy siwowłosej. Ta jednak nadal obojętnie przyglądała się swej rozmówczyni choć w głębi siebie szalała ze strachu. Jak ma wybrnąć?
- Nadal nie rozumiem co ma Pani na myśli. Wykonałam swoją robotę. Pochowałam zwłoki i nie obchodzi mnie co dalej się z nimi stało. – Wycedziła zimnym głosem.
Kłamstwo to bolało ją podwójnie. Nie lubiła oszukiwać ludzi, uważała siebie za uczciwego człowieka. Ponadto wiedza o tym, że Sore żyje i jak na razie ma się dobrze, sprawiała, że ciężko jej było mówić o swej małej wychowance w kontekście śmierci.
- Ona żyje! Ja wiem, że ona gdzieś tu jest! Zrobiłaś coś z nią! Zabrałaś! Ukradłaś! Odebrałaś mi ją!
Przez moment Aiko była pewna, że kobieta rzuci się na nią w dziwnym szale, który ja ogarnął. Ta jednak rozglądała się tylko gorączkowo jakby w poszukiwaniu dziecka.
- Niech pani wraca do domu i się położy. Widać, że źle pani odczuła stratę syna, jest pani w szoku. Nie wie Pani co mówi... To niemożliwe, żeby martwe dziecko nagle ożyło, prawda?
Prychnęła w duchu. Ależ oczywiście, że możliwe! Żywy i zdrowy dowód na to spoczywa grzecznie u Midori w domu.
Zanim kobieta zdążyła cokolwiek odpowiedzieć Aiko ucięła rozmowę i pospiesznie udała się w stronę wioski. Wybrała najprostsze wyjście z sytuacji - tymczasową ucieczkę.
Nie miała jednak zamiaru zahaczać już dziś o przytułek. O nie! Zdecydowanie za bardzo obawiała się kobiety i jej dziwnych urojeń by tak ryzykować. Krążyła dość długo po mieście, załatwiając najróżniejsze błahe sprawunki. Tylko po to, by w razie gdyby była obserwowana wyjść na jak najbardziej naturalną, mimo towarzyszącego jej stresu. Gdy w końcu znalazła się u siebie mogła w spokoju odetchnąć z ulgą. Postanowiła nazajutrz opowiedzieć o wszystkim Midori i zdecydować co zrobić z tą dziwną sytuacją.

Rozważania obu kobiet doprowadziły do podjęcia przez Aiko tak radykalnej decyzji. Postanowiła ujawnić światu istnienie dziecka. Nadać mu nową tożsamość i trzymać je krótko z dala od ludzi. A gdy dziewczynka będzie już na tyle duża wyjaśnić jej wszystko, a przynajmniej większość. Wszystko musiało być niezwykle realistyczne. Całe to przedstawienie miało na celu tylko i wyłącznie dobro dziecka.
Tak przynajmniej zakładała Aiko.
Midori miała własną, odmienną teorię. Mówiącą o tym, że kobieta w głębi duszy nie potrafiłaby się rozstać z Sore, przez co podejmuje się tak karkołomnych zabiegów. Oczywiście nie podzieliła się swoim zdaniem z przyjaciółką. Już widziała reakcję Aiko na słowa o jej rzekomym przywiązaniu i uczuciach wobec dziecka. Uznałaby to za niedorzeczne jednak Midori wiedziała, że ma rację. Nigdy wcześniej nie widziała by jej przyjaciółka zmieniła tak wiele dla kogokolwiek. A znała ją długo, nawet bardzo długo.
Teraz obserwując jak Aiko ubiera małą w chłopięce ubranka, swoją drogą najmniejsze jakie Sei udało się znaleźć, a i tak będące dziewczynce zdecydowanie za duże, Midori potwierdzała w myślach swoją teorię.
Aiko zaś, skupiona na wykonywanej czynności nie zauważała dziwnego uśmiechu na twarzy przyjaciółki. Była z siebie dumna. W tak krótkim czasie opanowała tyle nowych czynności. Nauczyła się wystarczająco dużo by nie musieć polegać ciągle na Midori.

Jakiś czas później Aiko wzięła po raz pierwszy Sore do miasta. Początkowo przedstawiła ją tylko kilku sklepikarzom, u których często bywała. Wieści jednak rozniosły się w błyskawicznym tempie i już po niedługim czasie kobieta zmuszona była do odpowiadania na pytania różnych osób, niekoniecznie jej znanych. Historia Sore stała się tematem plotek na dobrych kilka dni. Oczywiście Aiko mogła liczyć również na Midori, która sprytnie rozpuszczała plotki w poniektórych towarzystwach, przez co wersja Aiko stawała się bardziej wiarygodna. Któżby nie wierzył Midori jeśli chodzi o najnowsze wydarzenia w wiosce? Aiko po raz kolejny przekonała się, że dobrze puszczona plotka mogła być czasem pomocna.
Wszystko zaczynało się układać. Już niebawem Aiko znalazła stałą posadę, porzucając dawny hańbiący zawód. Została zatrudniona w małym zakładzie tekstylnym. Być może spowodowała to obecność Sore, ponieważ ludzie zaczęli patrzeć na nią przychylniej, mimo niskiego stanu społecznego. Trudno się było dziwić. Sore rosła jak na drożdżach. Pomimo, że ciągle nadal była bardzo szczuplutka, nie przypomniała budową ciała okrąglutkich, słodkich dzieci, to była wprost urocza. Oczarowała wszystkich. Aiko była zadowolona z takiego obrotu sytuacji. Zwłaszcza, że zagrożenie ze strony tamtej kobiety oddalało się od nich z każdym dniem. Jak dotąd Aiko nie spotkała jej ani razu. Nieraz tylko czuła się jakby była obserwowana, zduszała w sobie to uczucie niepokoju.
Była po prostu szczęśliwa i nie chciała tego psuć.
Nigdy wcześniej nie miała również tak dobrego kontaktu z Midori jak teraz. Ta stała się mentorką Aiko jeśli chodzi o dzieci. Zwłaszcza w okresie ząbkowania, kiedy to Sore dała popalić obu swym opiekunką.
Idylla ta trwała dość długi czas. Sore zbliżała się do ukończenia pierwszego roku swojego życia.
Aiko była z niej dumna, tak jak tylko matka potrafi być dumna ze swojego dziecka. Mimo iż nigdy nie uważała się za osobę mogącą zajmować tak wysoką pozycję w życiu dziecka, to patrząc na nią czuła, że z pewnością z jej strony Sore jest jej droga niczym córka.
Pomimo króciutkich jasnych włosów Sore wyrastała na piękną dziewczynkę. Wśród ludzi uchodziła po prostu za chłopca o delikatnych rysach twarzy. Aiko wiedziała jednak, że gdyby tylko wstrzymała się z podcinaniem jasnych pukli włosów, to uroda dziecka z pewnością wzięłaby górę.
Czarne bystre oczy, smukła sylwetka i krótkie jasne, prawie, że białe włosy.
Jak z obrazka można by rzec obserwując ją gdy raczkuje po zielonej łące i bawi się w towarzystwie Sei i wychowanków przytułku.
Ich szczęście miało jednak zostać już niedługo zburzone i to w bardzo brutalny sposób. Na horyzoncie ich życia pojawiła się na powrót tamta kobieta. Początkowo Aiko nie chciała wierzyć w słowa swej przyjaciółki, która twierdziła, że widziała tajemniczą kobietę krążącą pod przytułkiem. Niebawem sama miała się przekonać, że jest to prawda, gdy ta naszła ją w jej Ruderze na skraju lasu.

Pierwsza zareagowała oczywiście Lisica. Nadstawiając najpierw uszu a później warcząc głośno, alarmując tym samym Aiko, która siedziała wraz z Sei i Sore tuż przy chatce.
Kobieta ścisnęła mocniej dziewczynkę siedzącą na jej kolanach jakby w geście obronnym.
Gdy postać idąca, o dziwo od strony lasu a nie wioski, podeszła na tyle blisko by Aiko miała pewność, że jest to ta sama kobieta, z którą miała do czynienia przeszło pół roku temu. Siwowłosa podniosła się prędko stając naprzeciw niej. Mierzyły się początkowo wrogim wzrokiem, który później został zastąpiony u jednej ciekawością a u drugiej rosnącą paniką. Aiko starała się odwrócić uwagę kobiety od dziecka, któremu ta teraz się przyglądała.
Czuła jak jakaś wielka gula lodu rośnie w jej brzuchu. Było to nieprzyjemne uczucie, połączone z zimnym potem, który oblał ją całą ze strachu oraz z znacznym problemem z oddychaniem. Wszystko to narastało w niej. Paraliżował ją strach, przez co coraz mocniej ściskała dziecko w rękach jakby bojąc się, że zostanie jej ono wyrwane.
Czarnooka przyglądała się jej z czystą ciekawością i czymś jeszcze w oczach. Czymś dobrze ukrytym co siedziało głęboko w niej. Z odrobina szaleństwa? Możliwe. Bardziej jednak jej uwagę pochłonęło dziecko znajdujące się w ramionach Aiko. Jasnowłose maleństwo zdawało się nie przejmować sytuacją i bawiło się kołnierzykiem u szyi kobiety.
Ciemnooka uśmiechnęła się i wyciągnęła mimowolnie rękę w stronę dziecka. Aiko cofnęła się automatycznie. Dłoń kobiety zawisła w powietrzu. Ta patrzyła jedynie jak zahipnotyzowana na dziewczynkę.
- Jaka podobna… - Mruczała pod nosem.
- Odejdź stąd. Nie wiem kim jesteś i czego tu szukasz ale masz odejść stąd natychmiast. – Warknęła Sei ruszając się w końcu z miejsca.
Aiko była zaskoczona. Pierwszy raz słyszała, by ta odezwała się do kogoś w tak niemiły sposób, całkowicie pozbawionym szacunku, zimnym głosem.
To obudziło jej umysł do działania. Rozluźniła uścisk, objęła delikatniej aczkolwiek pewniej dziecko, wyprostowała się i spojrzała dumnie w oczy rywalki.
- Przyszła Pani po cos konkretnego? Jak widzi Pani mam gościa, więc jeśli nie ma pani nic przeciwko chciałabym żeby przyszła Pani kiedy indziej…
- Nie przyszłam do Ciebie Aiko. – Zreflektowała się kobieta. – Przyszłam do niej. – Wskazała palcem dziecko. – Ona jest moja. Oddaj ją.
- Nie wiem o czym mówisz. – Aiko postanowiła porzucić formalności, w końcu i tak nie są w przyjaznych stosunkach. – To nie jest moje dziecko a tym bardziej nie Twoje. To syn mojej zmarłej kuzynki. Nie słyszałaś o tym strasznym wypadku? – Skłamała gładko siwowłosa. - Oh, przepraszam miałaś prawo. W końcu stało się to zaraz po śmierci członków Twojej rodziny…
Aiko celowo nawiązała do tego. Miała nadzieję wytrącić kobietę z równowagi, a wtedy miałaby dowód na jej niepoczytalność. A to równało się z faktem nieprawdziwości jej słów. Jak miała uchodzić wśród ludzi za osobę wiarygodną, skoro nie miała jasnego umysłu?
- Nadal nie mogę pojąc jak to wszystko mogło się stać… Tacy młodzi. I ona! Miała dopiero co urodzić. Biedactwo! Zapewne ich dziecko byłoby teraz w wieku Sore. – kontynuowała, obserwując zmiany zachodzące na twarzy kobiety.
Aiko wiedziała, że okrutnie postępuje. Była jednak bezwzględna gdy czuła się zagrożona.
Mała gaworzyła słodko w jej ramionach. Musiało to tym bardziej podziałać na czarnooką kobietę stojącą teraz w zrezygnowanej pozie.
- Kłamiesz. Wiem, że wszystko to jest kłamstwem. To nie była moja wina…! To ona…! Nie ja…
Przez chwilę Aiko znów zrobiło się żal kobiety, która już do końca swoich dni musiała żyć z poczuciem winy. Obciążona śmiercią nie tylko synowej i wnuczki ale i najukochańszego syna. Zhańbiona i samotna. Aiko była przekonana o tym, że gdyby nie chodziło o Sore, zapewne pomogłaby kobiecie. Odciążyła by ją mówiąc, że jej wnuczka żyje, że to nie jej wina, że nie wszyscy zginęli. Nie czuła się dobrze ze świadomością, jak egoistycznie postąpiła zatrzymując dziecko, które ma własną rodzinę, którego ktoś potrzebuje.
Jednak nie tyle egoizm co serce mówiło, jej że i ona potrzebuje tej małej istotki, że z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia. Albo ona albo ktoś inny będzie cierpieć. Tym razem wolała by był to ktoś inny. Być może to kara od bogów nałożona na dziewczynkę, która miała swym istnieniem przysparzać bólu i cierpienia. Aiko podjęła się jednak życia z nią i nie zamierzała na razie z niej zrezygnować, choćby ta miała w przyszłości ją w jakiś sposób skrzywdzić. Zamierzała przyjąć na siebie karę za swój egoizm i słabość.
- Ona jest moja. Mnie nie oszukasz Aiko... Obserwowałam Cię od dawna. Do tej pory siedziałam cicho, ale dłużej już nie mogę. Jesteś zachłanna i zła! Odebrałaś ludziom coś do czego mieli pełne prawo tylko dlatego, że sama tego chciałaś! – Mówiła szybko, jakby w amoku, niekontrolowana siebie. – Ja wiedziałam! Od początku, wiedziałam, że jakaś część jego nadal istnieje na tym świecie. Nie wiem jak to się stało ale wiedziałam, że ona żyje. A teraz oddaj mi ją. Ona nie należy już dłużej do Ciebie.
- Aiko! – Krzyknęła wystraszona Sei gdy czarnooka ruszyła w ich stronę.
- Nie wtrącaj się… - Ucięła krótko siwowłosa. – Ona była martwa kiedy pierwszy raz trzymałam ją w rękach. Pozwoliliście by spoczęła w zimnym, samotnym grobie! Nie chcieliście jej! Jakim prawem, więc się o nią upominasz?! Ona nie jest już więcej częścią waszej rodziny. Sore jest moją jedyną rodziną. Umarła i powróciła do mnie. Specjalnie dla mnie… Po tym wszystkim nie mogę Ci jej oddać. Nie masz do niej żadnych praw. I nic mnie nie obchodzi to jak potężny jest wasz ród. Mogę sobie być zwykłą nędzarką i burakumin. Co z tego?! Dobrze wiesz, że w tej kwestii prawa ludzkie się nie liczą. Czymże są one dla bogów?!
Aiko wiedziała, że ją poniosło, że będzie później żałować. Powiedziała prawdę. Przyznała się na głos do tego o czym bała się nawet myśleć. Nie obchodziło ją to w tej chwili. Zbyt bardzo bała się o to co może stracić.
- I myślisz, że bogowie wybrali właśnie Ciebie? Niby co jest w Tobie takiego wyjątkowego byś mogła dostąpić łaski ze strony najwyższych?! Jesteś nikim, nawet w ich oczach. Oddaj mi ją. – Warknęła czarnooka zbliżając się jeszcze bardziej.
Aiko cofnęła się mimowolnie. Nagle tuż przed nią wskoczyła Lisica warcząc groźnie w stronę ciemnookiej kobiety. Ta zatrzymała się i spojrzała na zwierzę, później na ruderę za plecami Aiko, na końcu zaś na samą siwowłosą mierząc ją spojrzeniem przepełnionym kpiną.
- Zapchleniec, szopa i żebraczka. Idealne połączenie. Jak masz zamiar ją wychować? Co Ty możesz jej dać? Jesteś nikim, Aiko, po prostu nikim. – Wycedziła przez zaciśnięte zęby. – Pożałujesz jeszcze swej decyzji. Zapamiętaj sobie moje słowa. Ona nigdy nie należała do Ciebie i już niedługo nie będzie należeć wcale.
Po czym obróciła się na piecie i odeszła w stronę lasu. Aiko, Sei i Lisica stały jeszcze chwilę bez ruchu obserwując oddalającą się postać. W końcu Sei podeszła do siwowłosej i objęła ją i dziecko ramieniem.
Aiko miała ochotę krzyczeć i płakać. Przepełniało ją zbyt dużo emocji, ale nie mogła dać im ujścia. Stała jedynie bierna na wszystko co się działo dookoła. W jej głowie kłębiło się za dużo myśli. Miała kłopoty, bez wątpienia duże kłopoty…

Wkrótce Aiko opowiedziała o całym zajściu swej przyjaciółce. Obie rozmyślały nad rozwiązaniem tej sytuacji. Aiko nie sypiała po nocach. Dręczyły ją wyrzuty sumienia i strach przed tym, że kobieta najdzie ją w nocy i zechce zabrać Sore a ona sama straci życie osądzona przez ludzi jako złodziejka. Zarówno ona jak i Midori niczego nie wymyśliły. Z każdym dniem obawa o małą wzrastała. Aiko zaczęła na nowo rozważać dawny plan ucieczki, który teraz wydawał się niezwykle kuszący. 
Jak się domyślasz czytelniku niedługo potem podjęła się realizacji tego planu. Przez kilka dni wraz z Midori i Sei szykowała się na wyprawę swojego życia. Podróż z dzieckiem nie jest jednak łatwą sprawą. Gdy w końcu mogły ruszać minęło trochę czasu. Aiko czuła ulgę przemieszaną ze smutkiem. Tęsknota za domem będzie ogromna, patrząc jednak w ciemne oczy Sore wiedziała, że ma szansę stworzyć coś dobrego, wartego ryzyka.
Wkrótce ruszyły przed siebie. Żebraczka i mała dziewczynka. Wprost w paszczę wielkiego świata shinobich odbudowującego się po dopiero co zakończonej wojnie***. 

~*~*~
*Sore -jap. to, gdy coś nie jest w zasięgu Twoich rąk, coś odległego.
**
 Emi- tzn. "piękna" , -ko używane najczęściej w odniesieniu do dzieci -"piękne dziecko".
***Chodzi o III Wielką Wojnę Shinobich.